Kurów jak Hollywood
Takie rabunki, niczym według scenariusza z hollywoodzkiego filmu, w Polsce nie zdarzają się często. Dlatego też o napadzie na bank w Kurowie, do którego doszło 25 października ub.r., trąbiły ogólnopolskie media. Tym bardziej, że napadu dokonała kobieta. Jak ustalili śledczy, dosyć niska i krępej budowy napastniczka założyła na głowę kominiarkę i ciemne okulary typu gogle. W ręku miała nóż z ostrzem długości 15 cm.
Było przedpołudnie, w Banku Spółdzielczym w Niemcach Oddział w Kurowie przy ul. Lubelskiej były cztery pracowniczki. Napastniczka sterroryzowała kasjerkę. Jak czytamy w akcie oskarżenia, krzyczała "dawać kasę!", wymachując nożem. Doszło do szarpaniny. Przestępczyni była zdeterminowana, nie powstrzymał jej opór pracowniczki banku. Świadczy o tym fakt, że podczas szamotaniny złamała pokrzywdzonej palca. Ostatecznie postawiła na swoim - zwinęła z kasy 29,2 tys. zł i uciekła w kierunku ekspresówki S17. Pomimo zamknięcia okolicznych dróg, policjanci nie zdołali jej złapać.
Szalik zamiast kominiarki
Nie był to koniec przestępczej działalności tej kobiety. Nieco ponad dwa tygodnie później, 10 listopada, podbudowana zuchwałym i udanym napadem w Kurowie, postanowiła powtórzyć akcję. Tym razem w Puławach. Za cel obrała sobie Filię Lubelskiego Banku Spółdzielczego z siedzibą w Końskowoli Oddział w Puławach przy ul. 3-go Maja.
Do banku weszła tuż po godzinie 15. Nie użyła kominiarki, a szalika, którym zasłoniła część twarzy. Na głowę założyła kaptur. W jednej ręcę miała reklamówę z marketu, w drugiej nóż z ostrzem o długości 20 cm. Sterroryzowała jedyną obecną na miejscu pracowniczkę banku. Nóż przyłożyła jej do szyi. Ostatecznie dla pokrzywdzonej skończyło się na strachu i drobnej ranie. "Dawaj pieniądze!" - powtarzała cały czas, jak później ustalili śledczy. Z kasy banku napastniczka zabrała 26,6 tys. zł.
Napadała na banki tuż przed porodem
Anna A. niedługo cieszyła się łupami, bo już dzień po drugim napadzie była w rękach policji. Napastniczką była 36-letnia mieszkanka małej wsi w powiecie puławskim.
Jakież musiało być zdziwienie śledczych, gdy okazało się, że kobieta jest w ósmym miesiącu ciąży, a w domu ma jeszcze dwójkę nastoletnich dzieci.
Walizka z pieniędzmi
W piwnicy jej domu policjanci znaleźli walizkę z pieniędzmi. Było w niej 21,3 tys. zł. Część zrabowanej kasy kobieta zdołała już wydać. Jak przyznała podczas przesłuchania, zapłaciła nimi za... materiały budowlane do budowy domu. Obok pieca znaleziono też ślady odzieży, w którą była ubrana podczas napadów. Zostały spalone.
Postawiono jej zarzuty rozbojów oraz spowodowania uszczerbku na zdrowiu pracowniczek banków. Anna A. przyznała się i złożyła obszerne wyjaśnienia. Śledczym powiedziała, że motywem jej działania, bezrobotnej kobiety z wyuczonym zawodem kucharki utrzymującej się ze świadczeń socjalnych, była zła sytuacja materialna. Zapewniła, że podczas napadów na banki nikt jej nie pomagał.
Biegli: Anna jest poczytalna
Kobietę przebadali biegli psychiatrzy. Nie stwierdzili u niej zniesienia lub ograniczenia w stopniu znacznym zdolności rozpoznania znaczenia popełnionych czynów lub pokierowania swoim postępowaniem. Uznali ją za poczytalną.
Jej sprawę rozstrzygnie Sąd Okręgowy w Lublinie, na proces czeka za kratami. Sprawca rozboju z użyciem noża podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat trzech.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.