Jowita od zawsze chciała być aktorką. - Serio! Od zawsze to powtarzałam. Ostatnio znalazłyśmy z mamą kamerę, gdzie było mnóstwo filmików. Na każdym z nim ja - tańcząca, skacząca, robiąca głupie miny. Wszystko po to, by uwaga skupiała się na mnie - mówi.
Teatr lalek
20-latka pierwsze kroki w stronę wymarzonego zajęcia rozpoczęła w trzeciej klasie szkoły podstawowej.
- Mama zaprowadziła mnie na próbę teatru lalek do Domu Chemika. Pojawiałam się na kolejnych i tak zostałam przyjęta do zespołu. Dołączyłam w środku roku, kiedy wszyscy ćwiczyli scenariusz. Pani Grażynka Idzik-Dominiak, czyli wychowawca kółka teatralnego, dopisała rolę narratora, bym mogła uczestniczyć w projekcie - dodaje.
Jowita po kilku latach przeniosła się do teatru młodzieżowego Gdańska 4 przy Młodzieżowym Domu Kultury w Puławach. - Zrealizowaliśmy jeden spektakl plenerowy. Chodziłam na próby, pomagałam - przyznaje.
Pierwszy film
Przełom nastąpił w 2012 roku.
- Rok wcześniej, mając 11 lat, bez wiedzy rodziców wysłałam swoje zdjęcia i namiary do agencji dziecięcej. Ktoś oddzwonił i był zainteresowany moją osobą. Wówczas musiałam pojawić się na nagraniu z mamą i tatą. Nie było wyjścia i musiałam powiedzieć o tym rodzicom. Zgodzili się. Pojechaliśmy. Podpisaliśmy umowę. Mówiła ona, że jeśli w ciągu roku nie otrzymam roli, dokumenty wygasną. Mama i tata zgodzili się, byśmy przez kilka miesięcy próbowali. Brałam udział w castingach, ciągle bez odpowiedzi, aż w końcu udało się. Dostałam się do filmu "Gabriel" Mikołaja Haremskiego. Wcześniej byłam przymierzana do reklamy, ale nie udało się ani razu - opowiada.
Byłam "świeża"
Film pojawił się na ekranie w 2013 roku, a Jowita odegrała główną rolę żeńską.
- To był mój debiut i to duży. Początkowo była mocno zestresowana. Byłam "świeża". Pierwsza scena? Na torze kartingowym. Ogrom statystów i ja. Wszyscy patrzyli na mnie. Były nerwy, ale z drugiej strony wiedziałam, że to jest właśnie "to". Rok później zagrałam w filmie krótkometrażowym Bartosza Blashke "Oczy Mojego Ojca". Rola była wymagająca. W "Gabrielu" byłam grzeczną dziewczynką, która pouśmiechała się. W drugim z filmów grałam Karolinę, która znacząco różniła się ode mnie. Paliła papierosy, uciekała z domu, stawiała się mamie. To było duże wyzwanie. Miałam spotkania z psychologiem, by dobrze przygotować się do roli. Zdjęcia były grane w miasteczku tuż przy granicy z Obwodem Kaliningradzkim. Był to środek zimy, a śnieg sięgał po pas - opowiada.
Spełnienie marzeń. M jak Miłość
W 2019 roku Jowita pojechała na casting do serialu, który ogląda kilka milionów osób.
- Miałem przygotowany tekst, długi monolog. Wyszłam zadowolona i przeszłam do drugiego etapu. Tam spotkałam się z Alicją Ostolską, serialową Alą. Dostałyśmy informację, że obie dostałyśmy się do serialu. Spodobałyśmy się na tyle, że dwie jesteśmy do dzisiaj na planie serialu. To wielkie spełnienie marzeń. M jak Miłość ma tyle lat, co ja. Od zawsze oglądałam losy Mostowiaków i nie sądziłam, że kiedyś stanę się częścią tego projektu - dodaje.
Co ciekawe, Jowita Chwałek nie ogląda każdego odcinka w dniu premiery. - Muszę się przyznać, że w Warszawie, gdzie studiuję, nie mam telewizora. Czasami mam inne zajęcia i śledzę M jak Miłość następnego dnia, bądź po przyjeździe do rodzinnych Puław - mówi.
Bistro, Grabina
Jowita, czyli serialowa Ewa w serialu pracuje wraz z dwoma innymi aktorkami: Alicją Ostolską i Moniką Mielnicką w bistro u Kingi (Katarzyny Cichopek).
- Ten lokal jest zbudowany na potrzeby M jak Miłość. Jest w Warszawie, jednak nie funkcjonuje poza planem zdjęciowym. Miałam okazję zagrać na słynnym ganku w Grabinie, gdzie jest dom śp. Lucjana i Basi Mostowiaków - dodaje.
Najpierw myślę, później robię
Jowita w serialu gra Ewę, która jest zwariowaną nastolatką.
- Ja prywatnie? Jestem uśmiechniętą i pozytywnie nastawioną dziewczyną. Podobnie jak Ewa lubię imprezy, spotkania ze znajomymi. Różnimy się tym, że ja najpierw myślę, a później robię. Moja bohaterka działa odwrotnie - śmieje się.
20-latka nie ukrywa radości z możliwości gry w serialu z aktorami, o których wcześniej czytała w gazetach, czy oglądała w telewizji.
- Tworzymy zgraną ekipę. Z każdym można porozmawiać, pośmiać się. Traktują mnie na równie sobie. Nikt się nie wywyższa - mówi.
Taniec na stole
Puławianka ma marzenie, by kiedyś zagrać w filmie historycznym, najlepiej opowiadającym o losach naszego kraju. W jednym z odcinków Chwałek musiała odegrać niecodzienną rolę.
- Wraz z koleżankami mierzyłyśmy sukienki na studniówkę. Ewka, jak to serialowa Ewka, wskoczyła na stół i pokazała, co potrafi (śmiech - przyp. red.). Przy wejściu Mateusza Mostowiaka zakryłam się ubraniem i tyle. Gdy otrzymałam scenariusz, pojawiło się zwątpienie. Wiadomo, jak każda dziewczyna mam większe czy mniejsze kompleksy. Początkowo trzęsły mi się ręce. Miałam świadomość, że na planie jest dwadzieścia osób, a kilkanaście kolejnych przy podglądzie. Wiedziałam, że to część mojej pracy, zadanie aktorskie. Z drugiej strony wiedziałam, że na stole tańczy Ewka, a nie Jowita. Poza tym, jeśli idziemy na plażę, to każda kobieta nakłada kostium kąpielowy - opowiada.
Mama jest jak siostra
Jowita Chwałek dzieli życie pomiędzy Puławami a Warszawą.
- Przyjeżdżam do domu co dwa, trzy tygodnie. Teraz studia przeniosły się do świata on-line, nie zawsze mam pracę na planie, więc staram się być jak najczęściej przy najbliższych. Lubię wracać do mamy Elżbiety, taty Marcina, pieska. Jestem jedynaczką, więc jestem mocno zżyta z rodzicami. Mamę traktuję jak siostrę - podkreśla.
Pierwsze oznaki rozpoznawalności
Puławianka przyznaje, że zdarza się, że ktoś ją rozpozna. Dzieje się to zdecydowanie częściej w rodzinnych stronach.
- Pamiętam pierwszy raz. Miałam wrażenie, że ja cieszę się bardziej niż ta ośmioletnia dziewczynka, która chciała ode mnie autograf i zdjęcie. To bardzo miłe uczucie, jeśli ktoś mnie rozpoznaje. Ponadto wystawiam ubrania, w których nie chodzę na jednym z portali. Miałam sytuację, gdy kupująca rozpoznała mnie i wraz z przesyłką prosiła o dołączenie zdjęcia z autografem. Było to bardzo miłe - przyznaje.
"Poliglotka"
Jowita studiuje iberystykę. Dlaczego wybrała taki kierunek?
- Myślałam o studiach aktorskich, ale wiem, że bez przygotowania bardzo się ciężko dostać. Zdecydowałam się na iberystykę w ciągu dnia, może dwóch. Lubię języki. "Wchodzą" mi naprawdę łatwo. Mam certyfikaty z angielskiego, więc wymyśliłam sobie język hiszpański. Uznałam, że pójdę na inny kierunek i będę przygotowywać się na wymarzoną uczelnię. Przyszła pandemia i plany muszę odłożyć na później - mówi.
Wiadomo, że każdy aktor pobiera wynagrodzenie. Nie inaczej jest w przypadku puławianki. - Są to wystarczające pieniądze na życie na dobrym poziomie. Nie muszę się szczypać. Oczywiście mam pomoc rodziców. Koszty dzielimy pół na pół. Nawet gdybym nie zarabiała, to i tak moi kochani rodzice pomogliby mi się utrzymać w stolicy - dodaje.
Pod mostem, ale z rodziną
Aktorka przyznaje, że na pierwszym miejscu jest rodzina.
- Zawsze powtarzałam mamie, że mogę mieszkać pod mostem, ale chcę mieć męża i dzieci. Może wynika to z tego, że jestem jedynaczką. Jeśliby zabrakło rodziców, chciałabym mieć zapewnione ciepło najbliższych - kończy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.