Na początku lipca po nocnej ulewie, choć nie tak mocnej, jak ta ostatnia, na głównych ulicach także zalegała duża ilość wody. W niektórych miejscach przypominały one dosłownie rzekę.
Od rana następnego dnia zaczęło się wielkie sprzątanie kazimierskich uliczek. Do akcji wkroczył ciężki sprzęt, za pomocą którego zgarniano namuły, załadowywano na ciężarówkę i wywożono z miasteczka. Z pomocą przyszli także miejscowi strażacy, którzy myli bruk. Z ubiegłotygodniowego zdarzenia władze Kazimierza szybko wyciągają wnioski.
- To nie jest tylko kwestia tego, że woda spływa wąwozami do samego miasta, ale również rozwiązań związanych z rozbudową kanalizacji deszczowej - przyznaje burmistrz Pomianowski i dodaje:
- Rozwiązaniem, które ograniczyłoby skutki gwałtownych, ulewnych deszczy, które przynoszą duży opad w bardzo krótkim czasie, byłaby przebudowa i rozbudowa istniejącej kanalizacji deszczowej i burzowej. Jak pokazuje ostatnie zdarzenie, jest to niezbędne. Niestety jest to proces bardzo złożony, trudny do realizacji, kosztowny, a jednocześnie trwający wiele lat. Nasza kanalizacja jest wiekowa, obecnie coraz mniej spełnia swoją rolę.
Burmistrz zwraca również uwagę na to, że w wielu polskich miastach, także w Kazimierzu, jest coraz więcej powierzchni utwardzonych, które nie pozwalają na wsiąkanie wody opadowej w ziemię. Włodarz nadwiślańskiego miasteczka podkreśla, że realizacja przebudowy kanalizacji w Kazimierzu to dość karkołomne zadanie.
- Kazimierz to miasto zabytkowe i turystyczne, a budowa kanalizacji deszczowej wiąże się niestety z wyłączeniem ulic z ruchu. W tej chwili mamy np. remont ul. Puławskiej, która na blisko 2 miesiące jest zamknięta dla ruchu. To spore utrudnienie i dla mieszkańców i dla turystów. Łatwo zatem wyobrazić sobie, co by było, gdybyśmy zaczęli kopać i zamykać kolejne ulice miasta. Takie prace zapewne musielibyśmy ograniczać do czasu poza sezonem turystycznym, ale skala i złożoność tych prac nie pozwala zrealizować ich od września do listopada - tłumaczy burmistrz Pomianowski.
Już teraz włodarze Kazimierza zarządzili działania mające na celu jak najszybsze przeciwdziałanie skutkom kolejnych ulewnych deszczy.
- Na pierwszy rzut dokonamy oczyszczenia wszystkich krat odpływowych, przeglądu drożności kanalizacji deszczowej. Tu gdzie można konieczne będzie poszerzenie krat burzowych i wstawienie większych - wylicza Artur Pomianowski.
Jednak zdaniem niektórych to za mało. W ocenie radnego Janusz Kowalskiego najwięcej wody z błotem na kazimierskie ulice spłynęło z wąwozu Plebanka.
- W 2019 r. złożyłem wniosek o do budżetu o utwardzenie i uczynienie wąwozu Plebanka przejezdnym. Podobny wniosek złożyłem odnośnie Norowego Dołu. Te dwa wąwozy są kluczowe, po pierwsze do rozładowania ruchu w mieście. W przypadku Plebanki utwardzenie tego wąwozu w odpowiedni sposób spowodowałoby, że tej wody byłoby znacznie mniej, a już nieporównywalnie mniej byłoby błota - tłumaczy i dodaje:
- Niestety odzewu nie ma żadnego. Burmistrz nawet nie chciał rozmawiać o tym.
W podobnym tonie wypowiada się pochodzący z Kazimierza radny powiatowy i przewodniczący Komisji Infrastruktury. Zapowiada podjęcie kroków w tej sprawie.
- Złożę wniosek do gminy o zabezpieczenie środków na utwardzenie dna wąwozu Plebanka, która spływa na drogę powiatową - mówi Mariusz Wicik.
Co na to władze Kazimierza?
Burmistrz potwierdza, że takowy wniosek radnego Kowalskiego rzeczywiście wpłynął do urzędu. Jednakże zwraca uwagę na to, że w 2017 r. urząd już przygotowywał dokumentację projektową na utwardzenie Plebanki. Niestety plan spalił na panewce, bo konserwator zabytków nie wyraził zgody na takie zmiany w wąwozie.
- Samo utwardzenie wąwozu Plebanka niewiele pomoże, bo w nim znajduje ujście jeszcze kilku innych wąwozów, z których będzie płynąć błoto Plebanką - tłumaczy burmistrz Artur Pomianowski i dodaje:
- Wszyscy chyba pamiętają, jak wyglądała sytuacja po ulewnych deszczach w Parchatce, podczas budowy drogi do Zbędowic. Przypomnę, że mieliśmy już położony asfalt w wąwozie, a woda, błoto i gałęzie nadal wypływały na drogę wojewódzką, chodnik i zalewały posesje mieszkańców. Tak było, bowiem właśnie do wąwozu Parchatka - Zbędowice dochodzi kilkanaście innych jarów. Dopiero dokończenie budowy systemu odprowadzenia wód opadowych wyeliminowało skutki ulewnych deszczów.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.