Dzieci do żłobka, mamy do pracy
Miejsce opieki dla najmłodszych mieszkańców gminy powstanie dzięki dotacji w wysokości 650 tys. zł, jaką gminie udało się pozyskać z rządowego programu "Maluch +". Jakiś czas temu miejscowe władze poczyniły rozeznanie na temat zapotrzebowania na takie usługi opiekuńcze. Już teraz wiadomo, że na 16 miejsc, które można będzie zapewnić jest 17 chętnych. Początkowo urząd planował zlokalizować placówkę w budynku Środowiskowego Domu Samopomocy przy ul. Lubelskiej, który z kolei miał zostać przeniesiony do budynku po byłej szkole w Skowieszynie. Potem zapadła decyzja, że Klubu Malucha "Promyczek" powstanie przy ul. Lubelskiej 89, na terenie tzw. "dawnej kaflarni". Wtedy wójt Mariusz Majkutewicz zaznaczał, że gmina chce zamówić ekspertyzę, która potwierdzi, czy budynek nadaje się na żłobek.
Rodzice niezadowoleni z przenosin
Jak się jednak okazuje plany się zmieniły, bo trzeba było zmienić lokalizację placówki. Wójt spotkał się z rodzicami dzieci uczęszczających do miejscowego przedszkola, by poinformować ich, że zamiast w budynku "starej kaflarni" Klub Malucha zostanie utworzony w przedszkolu.
- W kwietniu na zebraniu poinformował rodziców dzieci chodzących do gminnego przedszkola w Końskowoli, że dzieci z grupy 2 oraz 3 trafią od września do grupy przedszkolnej przy szkole podstawowej w Końskowoli, ponieważ w przedszkolu musi utworzyć klub malucha. Rodzice w zdecydowanej większości sprzeciwili się decyzji wójta - mówi nasza zbulwersowana czytelniczka i dodaje:
- Na kolejnym spotkaniu 9 maja wójt przekazał rodzicom, że nie ma już odwrotu od tej decyzji i zgodził się na kolejne spotkanie, żeby rozwiać wątpliwości rodziców. Nie potrafił odpowiedzieć rzeczowo i konkretnie na żadne zadane przez rodziców pytanie. Np. na pytanie dlaczego klub malucha nie może powstać w pustej szkole w Skowieszynie.
Dlaczego nie w "starej kaflarni" albo w Skowieszynie?
O wyjaśnienie sprawy poprosiliśmy wójta Mariusza Majkutewicza. Włodarz Końskowoli podkreśla, że zanim gmina ruszyła z pracami w tym budynku, poprosiła fachowców o jego ocenę. Jak się okazało po oględzinach, koszty remontu i dostosowania do stosownych przepisów byłyby dużo wyższe, niż zakładano.
- Na pierwszy rzut oka spełniał wymogi co do powierzchni, proporcji okien do powierzchni podłogi, miejsce parkingowe się zgadzało, plus trochę miejsca na plac zabaw i teren zielony. Następnie wpuściliśmy tam osobę z uprawnieniami budowlanymi, która wskazał, co trzeba zmienić, by obiekt dostosować do określonego stanu prawnego, jeśli chodzi o prawo budowlane. Okazało się, że podłoga jest poniżej poziomu gruntu. Gdy podniesiemy podłogę, musielibyśmy jednocześnie podnieść sufit. Do tego doszły jeszcze kwestie pożarowe. To wszystko spowodowało, że środki na remont, które dostaliśmy od wojewody nie wystarczyłyby na jego przeprowadzenie. Największym problemem jest jednak to, że zakres prac jest tak duży, że nie bylibyśmy w stanie otworzyć od 1 września. Mielibyśmy nawet roczne opóźnienie - tłumaczy Mariusz Majkutewicz i zwraca uwagę na fakt, że obiekt jest pod nadzorem konserwatora zabytków. Dlatego wszelkie zmiany muszą być z nim konsultowane, a to niestety wydłuża cały proces.
Stąd decyzja o umieszczeniu Klubu Malucha w budynku przedszkola i przeniesieniu 2 najstarszych grup do oddziału przedszkolnego w szkole podstawowej.
- Dla mnie dotrzymanie słowa, że te dzieci od września będą miały opiekę było bardzo ważne. To ogromna różnica mieć, albo nie mieć opieki dla dziecka. W przypadku dzieci przeniesionych z przedszkola, to jest jedynie przejście z jednego budynku do drugiego na rok, bo za rok i tak by tam trafiły - tłumaczy wójt Majkutewicz i podkreśla, że rozumie dyskomfort rodziców przedszkolaków. Jednocześnie przypomina, że ich pociechy tak czy inaczej mają zapewnioną opiekę, a dzieci, których rodzice chcieliby wrócić do pracy dzięki posłaniu maluchów do żłobka takiego komfortu nie mają. Podkreśla, że dzieci przedszkolne dołączą do grup przedszkolnych w szkole na tym samym piętrze i zajmą sąsiednią salę.
- Przesunięcie otwarcia Klubu Malucha o rok, ma dużo dalej idące skutki, niż przeniesienie dzieci z przedszkola do budynku szkoły, rok wcześniej. Jako wójt muszę patrzeć na całokształt. Nie mogę faworyzować jednych kosztem drugich - zaznacza.
Dzięki środkom od wojewody przyznanym na przystosowanie miejsca dla maluchów, w budynku przedszkola będzie można przeprowadzić remont kuchni, szatni i placu zabaw.
Jak tłumaczy wójt, władze gminy przy wyborze lokalizacji dla żłobka nie brały pod uwagę budynku po byłej szkole w Skowieszynie po pierwsze z uwagi na to, że wtedy placówka nie mieściłaby się w dogodnej dla wszystkich lokalizacji w centrum gminy. Chodziło również o to, że w końskowolskim przedszkolu i szkole jest własna kuchnia. Natomiast, gdyby żłobek umiejscowić w Skowieszynie, trzeba byłoby korzystać z cateringu, co na pewno wpłynęłoby także na koszt pobytu dziecka w placówce.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.