Zadzwoniła do mnie znajoma. Zajmuje się gospodarstwem, a teraz od rana do nocy chodzi koło truskawek. - Mateusz, zapomniałam mózgu - tak rozpoczęła rozmowę. Co się stało? - Słuchaj, możesz napisać krótki artykuł o sytuacji z dzisiaj. Mam uszkodzony błotnik w samochodzie, ale ile było śmiechu to już historia - dodaje.
Ale co się stało? - Skoro świt przyjechałam na gospodarstwo po rodzicach. Mamy tam truskawki, posadziliśmy warzywa. Chciałam włączyć podlewanie i zebrać kilka łubianek. U mnie dopiero się zaczynają. Chciałam wrócić do domu, bo musiałam zawieźć synka do szkoły. Jak na złość, samochód nie chciał odpalić. Zadzwoniłam po koleżankę, żeby mnie podholowała. Dosłownie trzy kilometry - opowiada pani Basia.
W tym czasie bohaterka nazbierała jeszcze jedną łubiankę truskawek. W podziękowaniu za pomoc koleżance - Krystynie. - Przyjechała po kilku minutach. Wzięła z garażu linę. Zaczepiliśmy ją do mojego auta. Tylko proszę Cię, nie wstawiaj mojego zdjęcia. Broń Boże, bo wszyscy będą się śmiać - dodaje.
No i co się stało dalej, pytam zniecierpliwiony. - Wyjeżdżaliśmy na ulicę polną. Prosta droga z bramy. Dojeżdżając do niej, koleżanka zatrzymała się. Słychać było huk i szarpnęło autem. Dlaczego? Mateusz, ja wsiadłam do jej samochodu, a moje auto było puste. Wyobrażasz sobie. Dwie baby były w sprawnym samochodzie, a ten zepsuty toczył się sam. Muszę kupić zderzak, ewentualnie dać do sklejenia. To mała szkoda, ale śmiechu będzie przez kolejne lata - kończy pani Basia.
fot. pooglądowe AI, pomoc Robert "Radomir" Niedzwiecki
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.