Informacje puławskiePrzyszli na sesję, by prosić radnych o pomoc w związku z trudną sytuacją finansową miejskiej spółki.- Mamy wrażenie, jako pracownicy, że od pewnego czasu firma dryfuje w jakimś nieznanym nam kierunku - mówił Jarosław Plis, pracownik MZK.Władze miasta tłumaczą sytuację brakiem porozumienia z gminami ościennymi w sprawie rekompensat za realizowane na ich terenie kursy.
Miejski Zakład Komunikacji w Puławach działa już od pól wieku. Miejska spółka aktualnie zatrudnia 130 pracowników, w tym ok. 80 kierowców, kilkudziesięciu mechaników. Świadczy usługi transportowe nie tylko na terenie miasta, ale także pięciu ościennych gmin - Puławy, Kazimierz Dolny, Janowiec, Końskowola i Żyrzyn ( w ram,ach wspólnego projektu pod nazwą "Rozwój zrównoważonego transportu łączącego Puławy i jego obszar funkcjonalny" ). Jak informują władze spółki rocznie jej autobusy pokonują ponad 2 mln tzw. wozokilometrów, z czego połowa jest realizowana na terenach miejskich, a reszta na terenie obsługiwanych gmin, za co samorządy płaciły tzw. rekompensatę.
W ostatnim czasie głośno mówiło się o tym, że wpływy z biletów i wspomniane rekompensaty nie pokrywają kosztów ponoszonych przez przewoźnika, co doprowadziło do pogorszenia się jego sytuacji finansowej.
O swoich obawach z tym związanych i co do przyszłości firmy przedstawiciele działających w MZK związków zawodowych poinformowali przewodniczącą rady w piśmie, skierowanym także do prezydenta. Poprosili jednocześnie o możliwość zabrania głosu podczas październikowej sesji. Zaapelowali do radnych o pomoc w ratowaniu sytuacji spółki.
- Wyrażamy głębokie zaniepokojenie złą sytuacją finansową spółki. Spadek wpływów ze sprzedaży biletów mocno odcisną się na kondycji finansowej przedsiębiorstwa. Obawiamy się, że stale pogarszająca się sytuacja finansowa spółki może doprowadzić do reorganizacji firmy i zwolnień pracowników - piszą w piśmie skierowanym do Przewodniczącej Rady Miasta i prezydenta Puław związkowcy z MZK.
Podkreślają, że sytuacja ma związek z pandemią koronawirusa. O interwencję w sprawie przewodniczącą w osobnym piśmie proszą także związkowcy z NSZZ "Solidarność" tłumacząc małą liczbą pasażerów, korzystających w tym czasie z usług przewoźnika, a z co za tym idzie niską sprzedażą biletów. Skarżą się, że straty poniesione przez firmę nie zostały w żaden sposób zrekompensowane, a ceny biletów nie zmieniły się od 2014 r.
- Brak zainteresowania właściciela (Miasto Puławy - przyp. red.) oraz gmin obsługiwanych może skutkować utartą płynności finansowej spółki, co spowoduje ograniczenia w funkcjonowaniu komunikacji oraz zwolnienia grupowe pracowników- podkreślają.
- Mamy wrażenie, jako pracownicy, że od pewnego czasu firma dryfuje w jakimś nieznanym nam kierunku. Dochodzą do nas głosy, że od przyszłego roku prawdopodobnie nawet o kilkaset tysięcy kilometrów jako przedsiębiorstwo zrobimy mniej wożąc ludzi po okolicach i Puławach. Szczególnie dotyczy to linii podmiejskich. Wiąże się to z obawą przed grupowym zwalnianiem - mówił podczas sesji Jarosław Plis, pracownik MZK Puławy i dodawał:
- Dlatego zwracam się do państwa radnych i do pana prezydenta również, żebyście pochylili się nad tym problemem - co się stanie z naszą miejską spółką, jeżeli nie podejmiemy jakichś rozsądnych działań?
MZK na minusie
Słowa pracowników potwierdził prezes miejskiej spółki, wywołany do odpowiedzi przez przewodniczącą.
- Nie jest dobrze. Poprzedni rok zakończył się ponad 1,6 mln zł na minusie - wyjaśniał Piotr Konieczny.
Jak wynika z wyjaśnień szefa miejskiego przewoźnika założonego przychodu nie udało się osiągnąć, dodatkowo z powodu pandemii spadła liczba pasażerów i sprzedawanych biletów, a tym samym poziom dochodów, co powinien zrekompensować spółce właściciel oraz gminy, na terenie których świadczy usługi.
Gminy nie chcą płacić więcej
Aby zrekompensować sobie poniesione w związku z pandemią straty MZK poczynił pewne kroki.
- Zgodnie z wcześniejszymi umowami spółka przygotowała zmiany regulaminu, nowe cenniki. To zostało rozesłane do gmin, gminy się z tymi dokumentami zapoznały. My ze swojej strony dopasowaliśmy tę usługę na rok 2022 do tych pieniędzy, które gminy zaoferowały. Generalnie było to 10% więcej, niż w tym roku - tłumaczył Piotr Konieczny, prezes MZK Puławy i kontynuował:
reklama
- Odzew jest taki, że nie bardzo chcą współpracować. Nie mamy żadnych dokumentów na piśmie mówiących, że gminy zaakceptowały albo nie zaakceptowały. Z tego, co wiem gminy raczej tego nie będą chciały zaakceptować.
Władze Puław: Nie możemy wciąż dokładać
Swojego zdziwienia wizytą pracowników MZK na sesji i wystosowanym przez nich pisem nie krył prezydent Puław.
- Jestem zdziwiony tym, że wcześniej nikt nie przyszedł do prezydenta, czy urzędu miasta - mówił Paweł Maj.
Włodarz Puław potwierdził, że negocjacje i rozmowy z gminami były prowadzone zarówno przez prezesa MZK, jak i niego samego. O przyczynach takiego stanu rzeczy mówi wprost.
- Pogarszająca się sytuacja spółki wynika przede wszystkim z tego, że gminy nie partycypują we właściwej proporcji w kosztach. Udział finansowy gmin jest zaniżany. Wszelkie rozmowy pozostają bez odpowiedzi, są zwlekane - tłumaczył Paweł Maj.
- Nie możemy prowadzić transportu powiatowego, obsługiwać gminy bez rekompensaty. Robimy wszystko i pan prezes i pan kierownik Kramek, by te rekompensaty były. W tej chwili mamy ich ok. 3,6 mln zł. Na następny rok potrzebujemy ich z gmin ościennych ok. 5,5 mln zł. Gminy nie chcą dokładać. Twierdzą, że nasze MZK jest niekonkurencyjne i będą wynajmować prywatnych przewoźników - mówił prezydent i przekonywał, że miasto nie może stale dokładać ze swojego budżetu do komunikacji na terenie innych gmin. Włodarz Puław skarżył się także na brak zrozumienia wśród władz samorządów, których dotyczy ta kwestia. Jak informował podczas sesji w nowym cenniku przedsiębiorstwo zaproponowało, by bilet normalny kosztował 3 zł, a nie jak do tej pory 2,4 zł. Ceny biletów miesięcznych i ulgowych pozostałyby bez zmian.
- Na terenie miasta nie planujemy zmniejszania kursów - zapewniał.
Radni chcą specjalnej sesji
Jako pierwsza w dyskusji głos zabrała przewodnicząca Klubu PiS w radzie miasta. Przyznała, że sprawa trudnej sytuacji w miejskiej spółce została zasygnalizowana na komisji przez jednego z radnych.
- Możemy jedynie podjąć krótkie dwu - trzyzdaniowe stanowisko, że zobowiązuje się prezydenta do zachowania spółki w obecnym kształcie - proponowała radna Halina Jarząbek i przypominała, że w trudnej sytuacji znalazła się również inna miejska spółka - MPWiK. Jej zdaniem rada powinna poświęcić problemom w obu jednostkach osobną sesję.
- Sytuacja covidowa pokazała nam, że realizując zadania w ustawowo ograniczonym zakresie, spółka wywiązywała się z tego zadania, ale woziła tak na prawdę powietrze. My tu dziś nie wymyślimy koła na nowo - mówiła Ewa Wójcik i poparła propozycję Haliny Jarząbek.
O podjęcie konkretnych działań do władz miasta zaapelował również radny Mariusz Cytryński.
- Ten problem odwlekamy w czasie, a wydaje mi się, że doszliśmy do ściany, dalej cofać się już nie możemy. Dalej, albo możemy sprzedawać autobusy, albo zwalniać ludzi z pracy - mówił prezes SM "Powiśle".
Ostatecznie radni przegłosowali propozycję Haliny Jarząbek, aby sprawę omówić na kolejnej sesji.
Ta zgodnie z zapowiedzią odbędzie się w najbliższy czwartek 18 listopada o godz. 17.00 w sali konferencyjnej urzędu miasta.
Wójtowie: To nam się nie kalkuluje
Burmistrz Kazimierza Dolnego mówi wprost, że propozycja, jaką gminie złożyło MZK na kolejny rok jest nie do przyjęcia. W 2021 r. przewoźnik realizuje tam 13 kursów dziennie, w weekendy po 5, przy rekompensacie w wysokości 280 tys. zł rocznie. W 2022 r. gmina miałaby zapłacić 310 tys. zł rekompensaty, za co w zamian emki do Kazimierza kursowały by 7 razy dziennie (w weekend 3 razy).
- Połowa przejazdów jest zlikwidowana. Analiza propozycji kursów, które znikną z rozkładu naszym zdaniem nie pokrywa się z ich obłożeniem na trasach, z czego wynika, że MZK najprawdopodobniej nie przeprowadziło rzetelnych badań, co do liczby przewożonych pasażerów. Nie może być tak, że ja za 310 tys. zł rocznie będę utrzymywał kursy, w których trasę z Kazimierza do Puław pokonuje jedna lub 3 osoby, a likwidowany jest kurs, którym jeździ 20 osób. Rolą burmistrza jest zapewnienie transportu mieszkańcom Kazimierza, a nie utrzymywanie nierentownego przedsiębiorstwa. Teraz wygląda to tak, że MZK mając wysokie koszty funkcjonowania przerzuca je na samorządy - mówi Artur Pomianowski.
reklama
Podkreśla, że jako burmistrz robi wszystko, by kursy utrzymać, ale nie za wszelką cenę.
- Aktualnie analizujemy sytuację. Wysłaliśmy zaproszenie do różnych innych podmiotów, które ewentualnie mogłyby przejąć na siebie obowiązki obsługi tych linii. Rozważamy różne scenariusze - mówi burmistrz Kazimierza Dolnego.
Podobnie sytuacja może zakończyć się w przypadku gminy Końskowola. Pod koniec października rada powołała gminną spółkę, której jednym z zadań może być organizacja lokalnego transportu zbiorowego.
- Ciągle rosną opłaty za świadczenie tych usług. W obecnym roku autobusy MZK wyjeździły wykonując kursy po naszej gminie 214 tys. km, za co zapłaciliśmy 546 tys. zł. W nowej propozycji za 106 tys. km opłata ma wynosić 628 tys. zł. W związku z tak rosnącymi cenami usług komunikacji publicznej rozważamy możliwość przejęcia chociażby części obowiązków na siebie. 628 tys. zł to dużo więcej, niż państwo radni w tym roku na to przeznaczyli, a dostajemy połowę kursów - informował podczas sesji Mariusz Majkutewicz, zastępca wójta.
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.