To Pani pierwsza wizyta w naszym regionie, czy już kiedyś była Pani na Lubelszczyźnie?
- Nie, gdzieś w okolicy robiliśmy któryś z naszych remontów. Jechałam tutaj i próbowałam sobie przypomnieć, gdzie to było. Tych remontów było już tyle, że wspólnie z Dominikiem Ćwiekiem, z którym na co dzień pracuję, przestajemy powoli pamiętać, co gdzie było (śmiech). Całą Polskę zjeździliśmy już wzdłuż i wszerz. Ale zapamiętałam piękny park i to, że w Puławach jest bardzo ładnie. Obserwuję, że średniej wielkości miasta, takie jak to, w ostatnich latach bardzo zyskały. Widać, że jest tu dobre zarządzanie, coraz ładniejsze ulice, zieleń, że nie ma wszędzie dziwnych reklam, a wszystko jest zadbane. To niby taka prosta rzecz, na którą od razu zwraca się uwagę, a jednak widać porządek, który rzuca się w oczy, gdy tylko się wjeżdża.
Słysząc hasło "Dorota Szelągowska" od razu nasuwa się nam na myśl - zmiana, remont. Dlaczego Pani zdaniem zmiany w naszym otoczeniu są w życiu ważne?
- Myślę, że nasze życie jest ciągłą zmianą, to proces, w którym jesteśmy cały czas. Przecież od urodzenia starzejemy się - to też cały czas zmiana. Są jednak takie momenty graniczne, w których przepoczwarzamy się, jak motyl. Mam takie wrażenie, że każdy z nas w swoim życiu , nawet jeśli patrzy z perspektywy czasu, jest w stanie wyróżnić momenty ważne, milowe. Zmiana, jeśli chodzi o wnętrza od razu kojarzy mi się z tym, co kiedyś powiedział mój znajomy: "zawsze, jak w życiu kobiety dzieje się coś złego, to idzie do fryzjera, żeby coś sobie schrzanić na głowie". Natomiast jeśli chodzi o wnętrza, mam wrażenie, że nie są to aż takie dziwne zmiany, kiedy np. postanawiamy się przefarbować na rudo, czy obciąć na łyso. One są bardziej przemyślane. To coś, co w nas dojrzewa. To, co mamy na zewnątrz, ogromnie wpływa na wnętrza i odwrotnie. To, co mamy w środku wpływa na to, jak żyjemy. Sama nie potrafię egzystować w bałaganie, a jestem totalną bałaganiarą. Ale jeżeli mam coś ważnego zrobić, to muszę najpierw posprzątać w całym domu. Wydaje mi się, że zmiany, jakich dokonujemy naokoło odzwierciedlają to, co dzieje się w nas. Nasze gusta się zmieniają, nasz tryb życia się zmienia, nasze marzenia się zmieniają. Zmiany są ważne, ale nie powinny odbywać się na siłę, dlatego, że ktoś nam każe. Powinniśmy słuchać siebie.
Czy Polaków łatwo jest namówić do zmiany swojego otoczenia?
- Zupełnie inne doświadczenia mam jako osoba, która robi remonty w telewizji, a zupełnie inne z pracy projektanta. My nie jesteśmy łatwi. Jednak warto zwrócić uwagę na to, że zachodzą w nas mocno zmiany pokoleniowe - z absolutnego zasiedzenia naszych babć i dziadków, trochę rodziców, kultu posiadania będącego pokłosiem ogromnych krzywd, jakich doznaliśmy przez wojnę i komunizm, który zabrał ludziom ich własność, w tej chwili przechodzimy do zupełnie innego rozdziału, bardziej europejskiego. Obecnie młodzi ludzie już nie muszą posiadać, są gotowi przeprowadzać się i mieszkać na całym świecie. Odpowiedź na pytanie, czy łatwo kogoś przekonać do zmian jest trudna - to zależy od tego, kogo mamy po drugiej stronie.
Jakie błędy Polacy popełniają urządzając swoje mieszkania?
- Przede wszystkim nie biorą siebie pod uwagę. Po drugie - kierują się trendami. Najważniejsze jest to, jak my żyjemy, a nie to, jak inni chcą abyśmy żyli. Jeżeli jest rodzina, w której się nie gotuje, ale mama, babcia powiedziała, że lepiej mieć dużą kuchnię i oni tak robią, to jest to zupełnie bez sensu. Oprócz tego istnieje w nas przekonanie, że mamy za mało miejsca do przechowywania. A prawda jest taka, że mamy po prostu za dużo rzeczy i nie potrafimy się ich pozbywać. Poza tym mamy tendencję do "chomikowania", która powoduje, że milion zupełnie niepotrzebnych, zalegających w naszych szafach rzeczy nie może znaleźć drugiego życia. To również napędza konsumpcjonizm i sprawia, że ciągle kupujemy nowe rzeczy. Uważam, że nadal mamy bardzo mało odwagi. Wydaje nam się, że jak przemalujemy jedną ścianę, to już trzeba robić cały remont, a to tak nie jest.
Co poradziłaby Pani osobom, które właśnie urządzają swoje pierwsze mieszkanie/dom?
- Przede wszystkim należy zacząć od tego, aby usiąść przy stole i uczciwie zastanowić się nad tym, jak żyjemy, jakie mamy oczekiwania co do wnętrza, jak spędzamy czas i pod te przyzwyczajenia to zrobić. Po drugie - nie należy bać się fachowców. "Szwagier siostry męża" możne nam schrzanić remont, bo nie podpiszemy z nim żadnej umowy i summa summarum wszystko będzie kosztowało nas drożej, niż gdybyśmy zatrudnili profesjonalną firmę. Po trzecie - projektanci, architekci: to nie jest tak, że to bardzo droga usługa, bo często dzięki niej można dużo zaoszczędzić. Jeżeli nas nie stać, to nawet w takim sklepie, jak Castoramia, jest cały dział projektowy, wykwalifikowani pracownicy, z którymi zawsze można porozmawiać. Pytajmy fachowców, bo to nie jest proste. To wejście na trudny teren, gdzie jest bardzo dużo pułapek, dlatego warto mieć jakiegoś przewodnika.
Dziękujemy za rozmowę.
reklama
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.