Ja tylko przyniosłem paliwo
Podczas pierwszej rozprawy Andrzej W. złożył obszerne wyjaśnienia dotyczącego tego, co stało się w jego rodzinnym domu w Bronicach w kwietniu bieżącego roku.
- Wróciłem do domu z półlitrową butelką wódki i zaczęliśmy razem z żoną pić. W pewnym momencie ona zaczęła mówić, że chce ze sobą skończyć, bo ma problemy z chodzeniem i nie chce być dla mnie obciążeniem. Jak ona mówiła, że chce ze sobą skończyć, to powiedziałem, że będziemy kończyć ze sobą razem
- Ja nie pamiętam czy rozlałem benzynę w domu. Ale żona, po jakimś czasie zapalała papierosa, rzuciła zapałkę na ziemię i zaczęło się palić. Bożena próbowała gasić, a ja nakryłem się skafandrem i odwróciłem tyłem do ognia. Gdy zrobiło mi się za gorąco, to wyszedłem przed dom i żona już tam była
- W dniu zdarzenia z rana wypiłem 3 setki wódki. W godzinach przedpołudniowych doszło między mną a małżonką do kłótni. Z tego, co pamiętam, powiedziałem, że z tych pieniędzy ani ja, ani nikt inny nie skorzysta, w pewnym momencie się zdenerwowałem. Benzynę rozlałem między wersalką a kanapą w jej pokoju, możliwe też, że wylałem benzynę na wersalkę. Rzuciłem jedną zapaloną zapałkę, benzyna się zapaliła, a ja siedziałem na wersalce. Zaczęło mnie dusić, wybiegłem na podwórko i wydaje mi się, że małżonka już siedziała na schodach betonowych i płakała. Ostatnie, co pamiętam, to to, że żona była w samych majtkach, w których miała jedną albo dwie wypalone dziury
Sędzia Wach zapytał oskarżonego, która wersja jego wyjaśnień jest prawdziwa.
- Wyjaśnienia złożone po zdarzeniu w zasadzie są nieprawdziwe. Kto mógł przewidzieć, że żona umrze, a ja chciałem wziąć wszystko na siebie, bo nie chciałem, żebyśmy oboje byli ciągani po sądach. A wyszło jak wyszło