Andrzej W.: Nie chciałem zabić swojej żony

Opublikowano:
Autor:

Andrzej W.: Nie chciałem zabić swojej żony - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura W środę 9 września w Sądzie Okręgowym w Lublinie ruszył proces oskarżonego o zabójstwo 60-letniego mieszkańca wsi Bronice pod Nałęczowem. Mężczyzna nie przyznaje się do tego, że zabił żonę.

Ja tylko przyniosłem paliwo

Podczas pierwszej rozprawy Andrzej W. złożył obszerne wyjaśnienia dotyczącego tego, co stało się w jego rodzinnym domu w Bronicach w kwietniu bieżącego roku.

 - Wróciłem do domu z półlitrową butelką wódki i zaczęliśmy razem z żoną pić. W pewnym momencie ona zaczęła mówić, że chce ze sobą skończyć, bo ma problemy z chodzeniem i nie chce być dla mnie obciążeniem. Jak ona mówiła, że chce ze sobą skończyć, to powiedziałem, że będziemy kończyć ze sobą razem
- wyjaśniał Andrzej W. i dodał, że wtedy poszedł po kanister z paliwem.
 
 - Ja nie pamiętam czy rozlałem benzynę w domu. Ale żona, po jakimś czasie zapalała papierosa, rzuciła zapałkę na ziemię i zaczęło się palić. Bożena próbowała gasić, a ja nakryłem się skafandrem i odwróciłem tyłem do ognia. Gdy zrobiło mi się za gorąco, to wyszedłem przed dom i żona już tam była
- wyjaśniał oskarżony, co chwilę ocierając łzy z policzków.
 
Wcześniej zeznałem nieprawdę


Po złożonych przez Andrzeja W. wyjaśnieniach, prowadzący rozprawę sędzia Andrzej Wach, przeczytał to, co oskarżony mówił podczas przesłuchań zaraz po kwietniowych wydarzeniach. Jak się okazało, podawał wówczas zupełnie inna wersję.Andrzej W. utrzymywał wówczas, że w grudniu 2013 roku sprzedał 1,3 ha pola za 55 tysięcy złotych. Chciał wyremontować dom. Ale pieniądze zaczęły się mu rozchodzić. W lutym bieżącego roku jego żona złamała nogę. Nie była ubezpieczona, dlatego koszty leczenia małżonkowie musieli  pokryć z własnej kieszeni. Przeznaczyli na to 5 tysięcy złotych. W ten sposób z pieniędzy za ziemię Andrzejowi W. zostało nieco ponad 10 tysięcy złotych. 

 - W dniu zdarzenia z rana wypiłem 3 setki wódki. W godzinach przedpołudniowych doszło między mną a małżonką do kłótni. Z tego, co pamiętam, powiedziałem, że z tych pieniędzy ani ja, ani nikt inny nie skorzysta, w pewnym momencie się zdenerwowałem. Benzynę rozlałem między wersalką a kanapą w jej pokoju, możliwe też, że wylałem benzynę na wersalkę. Rzuciłem jedną zapaloną zapałkę, benzyna się zapaliła, a ja siedziałem na wersalce. Zaczęło mnie dusić, wybiegłem na podwórko i wydaje mi się, że małżonka już siedziała na schodach betonowych i płakała. Ostatnie, co pamiętam, to to, że żona była w samych majtkach, w których miała jedną albo dwie wypalone dziury
- czytał sędzia prowadzący rozprawę.
 
Sąd: Gdzie jest prawda?


Sędzia Wach zapytał oskarżonego, która wersja jego wyjaśnień jest prawdziwa.

 - Wyjaśnienia złożone po zdarzeniu w zasadzie są nieprawdziwe. Kto mógł przewidzieć, że żona umrze, a ja chciałem wziąć wszystko na siebie, bo nie chciałem, żebyśmy oboje byli ciągani po sądach. A wyszło jak wyszło
- mówił Andrzej W., który w chwili zdarzenia miał we krwi 4 promile alkoholu i podczas środowego posiedzenia kilkakrotnie zasłaniał się niepamięcią.
Na rozprawie pojawili się również córka i syn Andrzeja W., ale oboje odmówili składania jakichkolwiek zeznań. Córka odmówiła również wejścia w rolę oskarżyciela posiłkowego.
Wskutek pożaru Bożena W. miała poparzone ponad 60% powierzchni ciała. Kilka dni po zdarzeniu zmarła. Prokuratura w Puławach jej mężowi Andrzejowi W. postawiła zarzut zabójstwa. Bezrobotny mieszkaniec Bronic może odsiedzieć w więzieniu resztę swojego życia. Kolejna rozprawa w tej sprawie odbędzie się 9 października.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE