Pięścią w stół
Stefania Łukasiewicz-Puchała, Honorata Hankus oraz radny Paweł Maj poszli do Biura Zieleni Miejskiej, aby porozmawiać o zmianach na cmentarzu komunalnym przy ul. Budowlanych. Twierdzą, że Izabela Giedrojć, kierownik Biura w czasie spotkania zachowywała się niedopuszczalnie.
- Pani kierownik zignorowała nawet zwykłe dzień dobry. Później zaczęło się przerzucanie odpowiedzialności, przerywanie wypowiedzi i walenie pięścią w stół - opowiadają oburzeni petenci.
Podczas rozmowy o projekcie posadzenia szpaleru brzóz mieszkańcy przekonywali, że spadź z drzew będzie niszczyła groby.
- Na nasze argumenty pani Giedrojć odpowiedziała, że "sprzątać będzie Zakład Usług Komunalnych, a Ci co tam leżą, to im już nic nie przeszkadza". Takie zachowanie uważamy za naganne i niedopuszczalne - mówią Łukasiewcz-Puchała, Hankus i Maj.
Kierowniczka zaprzecza
Zdaniem Izabeli Giedrojć spotkanie miało zupełnie inny przebieg i to mieszkańcy zachowywali się agresywnie.
- Nie wypowiedziałam takich słów, a świadkami są pracownicy Biura Zieleni Miejskiej - broni się urzędniczka.
Mieszkańcy skierowali skargę na kierowniczkę, ale została ona uznana za bezzasadną. Dlatego sprawa wróciła na posiedzenie ostatniej sesji.
- W odpowiedzi czytamy, że świadkowie zdarzenia, czyli pracownicy, których nie było w pomieszczeniu stwierdzają z całą pewnością, że to nie pani Giedrojć waliła pięścią stół. Nie wiem, jak da się to stwierdzić - dziwił się radny Paweł Maj, odnosząc się do pisma, jakie otrzymał.
Dyktafon w urzędzie
Do dyskusji włączyła się wiceprezydent Ewa Wójcik.
- Rzeczywiście ta sprawa przewinęła się przez urząd miasta. Wnioskowałam do prezydenta i będę podtrzymywać swój wniosek, aby wizyty wszystkich interesantów, w tym również radnych, odbywały się w sposób umożliwiający odtworzenie przebiegu tego spotkania. Staję w obronie dobrego imienia nas wszystkich - mówiła na sesji.
- Nie mogąc posłużyć się ani wizją, ani fonią z tego zdarzenia skarga nie znalazła uzasadnienia w opinii opartej o informacje uzyskane od bezpośrednich świadków tego zdarzenia, gdzie byli pracownicy. Jeśli ktoś nie wie, jak wygląda praca w Biurze Zieleni Miejskiej to serdecznie zapraszam - tam nawet nie ma gdzie stanąć - argumentowała Ewa Wójcik.
Chwilę później dopytywał Stefan Śliwczyński.
- Czy ja mam rozumieć, że idąc do urzędu trzeba nagrywać rozmowy? - dziwił się radny.
- Złożę oficjalny wniosek, abyśmy mogli spotkania z interesantami nagrywać, gdzie pada słowo przeciwko słowu - podsumowała Ewa Wójcik.