reklama

Blisko zamieszek na ulicy Romów

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Daniel Krawczyk

Blisko zamieszek na ulicy Romów - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KulturaMieszkańcy bloków socjalnych na osiedlu Włostowice mają dość sąsiedztwa z Romami. Zarzucają im wandalizm, a urzędnikom nierówne traktowanie - Teraz się zacznie piekło. Demolka i dewastacja samochodów - mówią przerażeni.

Blok znajdujący się przy ul. Romów właśnie przechodzi termomodernizację. Mieszkający tam Polacy zarzucają, że przedstawiciele społeczności romskiej chodzą po rusztowaniach i ich podglądają. Na dodatek niszczą styropian.

Kiedy ich zobaczyłam w oknie to się przestraszyłam. Policja była wzywana, ale nawet nie wysiądą z radiowozu. Przejeżdżają na około i odjeżdżają

- mówi jedna z kobiet.

Wezwałem patrol. Słyszałem, że niszczą styropian. Przegoniłem ich. Ale znów wrócili pod moje okno i znów zaczęli niszczyć. Tak samo potraktowali mój skuter. To nie pierwszy raz. Policjanci powiedzieli mi w nocy, że przecież nic się nie stało. A przecież pół ściany było zniszczonej. Policjant powiedział, że co on może, kiedy jest tutaj pierwszy raz

- mówi Henryk Szczepański, który poinformował media o tej sytuacji.

Na miejscu faktycznie widać ślady pięści na styropianie, a jego kawałki znajdują się w całej okolicy.

 

Podział na lepszych i gorszych

W miniony piątek mieszkańcy osiedla przed kamerami odważyli się powiedzieć o swoich problemach. Twierdzą, że boją się o swoje bezpieczeństwo. A teraz, kiedy poinformowali media, obawiają się zemsty.

Wiem, że teraz nie będziemy mieli życia

- mówi jedna z mieszkanek.

Polacy twierdzą, że z mieszkającymi w ich sąsiedztwie Romami  nie da się spokojnie porozmawiać.

Uważają się za lepszych. Plac zabaw jest oblegany przez Cyganów. A nasze dzieci nie mają tam wstępu. Swojego placu zabaw nie dewastują, tylko nasz. Skaczą po samochodach, a my nic z tym nie możemy zrobić. Niby jest monitoring, ale znacznie oddalony. Na dodatek to miejsce jest praktycznie nie oświetlone

- mówią.

Jakie widzą wyjście z tej sytuacji?
Albo ich wysiedlić, albo nas
- uważają.
Śmieją się z nas, że oni mają wszystko za darmo, a my musimy na nich pracować. Kupują wszystko z górnej półki, jeżdżą takimi samochodami, że nigdy nie będzie mnie na to stać. Biorą z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej dwa tysiące złotych, gdzie nasza, polska rodzina dostaje po 100-200 zł. Widziałam to na własne oczy, jak tyle pieniędzy biorą Cyganki. Ja haruję i w zamian mam 1200 zł

- mówi z żalem jedna z kobiet.

Na miejscu o nierównym traktowani mówiły również dzieci.
Moja siostra chodzi do klasy integracyjnej. Tam jest dwóch Polaków tylko. Oni są poniżani i bici. Wtrąciłam się raz, jak moja siostra była obrażana i od razu zostałam zwyzywana. Nauczyciele w ogóle nie reagują. Oni zawsze zdają z klasy do klasy

- opowiadała dziewczynka.

Nigdy nie dało się z nimi rozmawiać. Kiedy skończyła się komuna, to zaczęły się ich rządy. Nie znamy żadnych Cyganów, którzy pracują. Żeby oni nam jeszcze nie szkodzili, a mieszkali jak inni ludzie. Oni uważają się za lepszych. Polak w pojedynkę nie ma szans. Za Polakiem nie pójdzie drugi Polak, a za nimi pójdzie cała chmara. Nie miałabym nic do nich, gdyby nie zachowali się tak, jak teraz
- podsumowuje kolejna kobieta.

Co na to Romowie?

Początkowo naszą rozmowę z grupą mieszkańców przedstawiciele społeczności romskiej obserwowali z daleka. Ale w pewnym momencie postanowili dosadnie wyrazić swoje zdanie.
Nie mamy z nikim konfliktów. Po prostu żyjemy sobie tutaj po swojemu. Piszą o nas, że coś zawsze robimy. Ale nikt nam tego nie udowodnił, to jest tylko takie gadanie

- mówi jeden z Romów.

Kiedy spytaliśmy o to, czy ktoś z członków tej społeczności chodził po rusztowania, od jednego z mężczyzn usłyszeliśmy wiele wulgaryzmów z prośbą, abyśmy "wyp...". Atmosfera po chwili jednak się uspokoiła.

Do nich cały czas przyjeżdża policja, bo cały czas są tam jakieś problemy. Biją się, piją alkohol. Pod blokiem siedzą po nocach. A u nas tak nie ma. Jak sobie pijemy to między sobą i po cichu. U nas nie wolno takich rzeczy robić. Te oskarżenia są bezpodstawne

- dodają.

Romowie deklarują chęć spotkania i rozmowy.

Po to jest ten dialog, a nie jakaś przemoc. My jesteśmy chętni rozmawiać

- wyjaśniają.

Kiedy powiedzieliśmy, że Polacy się ich boją w odpowiedzi usłyszeliśmy:

Od straszenia są duchy, a nie my. To my chyba powinni się ich bać, bo nas jest garstka.

Henryk Szczepański widząc grupę Romów, która zbliża się do bloku, gdzie rozmawialiśmy, wezwał policję.

Emocje były duże. Obawiałem się o bezpieczeństwo mojej rodziny

- wyjaśnia.

Funkcjonariusze przyjechali na miejsce po ok. 20 minutach, kiedy Romowie  już się rozeszli. Z radiowozu wyszli dopiero wtedy, gdy podszedł do nich Henryk Szczepański.

Zawsze tak jest. Wygląda na to, że policjanci boją się interweniować

- mówi mężczyzna.

Radny interweniuje
Na miejscu był Paweł Maj, radny miejski, który od dłuższego czas zajmuje się tematem społeczności romskiej i jego zdaniem niesprawiedliwości, która wytworzyła się wobec Polaków.
Na swoje zapytania otrzymałem kilka odpowiedzi. Urzędnicy twierdzą, że wszystkie dzieci się uczą. Na dodatek usłyszałem, że tak naprawdę nie wiadomo, kto jest Cyganem, bo nie prowadzi się takich statystyk. Natomiast oficjalna odpowiedź jest taka, że 75 proc. członków tej społeczności żyje z zasiłków. To ogromna liczba. W listopadzie odbędzie się komisja dotycząca sytuacji społeczności romskiej
- mówi miejski radny.

Spotkam się z komendantem policji i porozmawiaj na temat bezpieczeństwa na tym terenie. Złożę również propozycję do budżetu, aby zamontować w tym miejscu monitoring
- zadeklarował Maj.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE