Co dalej z budynkiem kasyna?

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Daniel Krawczyk

Co dalej z budynkiem kasyna? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura - Żałuję tej inwestycji - mówi właściciel budynku. - Zainwestowałem bardzo duże pieniądze, a teraz zamiast zarabiać, toczę boje z urzędnikami.

W charakterystycznym budynku byłego kasyna wojskowego przy ul. Lubelskiej wciąż nic się nie dzieje. To efekt osobliwego klinczu pomiędzy lubelskim przedsiębiorcą a Powiatowym Inspektorem Nadzoru Budowlanego - Elżbietą Dudzińską. Obecnie wszystkie akta, związane z tą kontrowersyjną inwestycją, trafiły do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.

 

Na początku 2011 r. kasyno nabył za 1,3 mln zł lubelski przedsiębiorca Henryk Palak. Miał ambitne plany. Oprócz restauracji w budynku, przewidziano dwie sale konferencyjne, salon dla VIP-ów, bar. Od strony dworca PKS zaprojektowano zadaszony taras.

Po czterech latach nowy właściciel nie kryje irytacji.

- Naprawdę żałuję zaangażowania się w ten interes. Obiekt miał zostać otwarty już jesienią 2013 r. Niestety, urzędnicy starostwa powiatowego, zwłaszcza z nadzoru budowlanego, wciąż wyszukiwali jakieś przeszkody formalno-prawne

- twierdzi.

- Od wielu lat obok kasyna non-stop przejeżdżają potężne ciężarówki. No i nadproża budynku "ruszyły się". Zgłosiłem do starostwa konieczność wykonania stosownych prac i zostały one zrobione solidnie. Tymczasem postawiono mi zarzut samowoli budowlanej

- żali się przedsiębiorca.

- Uznano tam moje racje, lecz pani Dudzińska nie respektuje decyzji swoich zwierzchników. - mówi Palak, który zdecydował o zawieszeniu wszelkich prac. - Cały mój plan związany z kasynem został zburzony. Musiałem wycofać się z kredytów. Dlatego nie odpuszczę!

- zapowiada.

- Jeśli w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym nie uzyskam korzystnego orzeczenia, to skieruję sprawę do prokuratury - zapewnia Palak.

Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, Elżbieta Dudzińska, ocenia całą sytuację zgoła inaczej.

- Główny spór idzie nie o żadne nadproża, ale przede wszystkim o przebudowę dachu, która znacznie przekroczyła zakres zgłoszenia

- wyjaśnia.

- Miała być wymiana pokrycia, drobne uzupełnienia blacharskie, a tymczasem pojawiły się tam zupełnie nowe elementy. I to bez zgody konserwatora. Te przedziwne lukarenki i "bawole oczka" tak pasują do całości budynku, jak przysłowiowy kwiatek do kożucha. Dlatego podjęłam decyzję o postępowaniu naprawczym bądź zaniechaniu dalszych prac - informuje.

 Sytuację dodatkowo utrudnia fakt, iż budynek znajduje się w oficjalnym wykazie zabytków.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE