Cztery lata mieszkam w zimnie

Opublikowano:
Autor:

Cztery lata mieszkam w zimnie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura Cieknące, zimne kaloryfery i chłód to codzienność w mieszkaniu pani Danuty z Puław. - Od czterech lat nie mogę się doprosić niczego w spółdzielni, choć za to płacę. Mam już dość mieszkania w zimnie - mówi 58 - latka.

Płaci i marznie

- Mam problem ze spółdzielnią mieszkaniową przy Azotach, powiedziała starsza, drobna kobieta, która kilka dni temu przyszła do naszej redakcji.

- Od czterech lat płacę za ogrzewanie, a moje kaloryfery nie grzeją. Przeciekają, są zardzewiałe. Mieszkam na trzecim pietrze. Muszę podstawiać wiadro pod zawory, bo boję się, że zaleję sąsiadów -  żali się pani Danuta.

 Kobieta mieszka sama. Utrzymuje się z niewielkiej renty. Pani Danuta wiele razy zgłaszała problem do administracji osiedla. Ale, jak twierdzi, przeważnie była odsyłana z kwitkiem.

- Przychodził pan konserwator, coś tam podłubał. Przez dwa dni było lepiej, a potem znowu nie grzało.  Kiedy poszłam do spółdzielni, pan na mnie nakrzyczał, że tam nie ma małych dzieci - opowiada.

W swoim niewielkim, nieco ponad 22 metrowym mieszkaniu musi siedzieć w kurtce.

- Czasami tylko rurki są ledwo ciepłe. A kaloryfery zimne. To przykre, bo za to płacę 600 zł rocznie, a nie mogę skorzystać - mówi smutno pani Danuta.

Kobieta chciała problem rozwiązać na własną rękę, wynająć za własne pieniądze fachowca, który najpierw zdiagnozowałby, a potem naprawił usterki. Potrzebna była tylko zgoda ze spółdzielni, aby na kilka godzin w budynku wyłączyć wodę.

- Pan prezes zrobił awanturę. Powiedział, że mi nie pozwoli i nie zamknie mi wody - denerwuje się pani Danuta i dopowiada:

- W ten sposób temat naprawy umarł. I tak się już męczę przed 4 lata. I siedzę w zimnym mieszkaniu. Bo mam związane ręce.A nie chcę, żeby mi naprawiał pan ze spółdzielni.

Kobieta uważa, że władze spółdzielni są wobec niej złośliwe.

- Jak jest ciepło na dworze, to mi grzeją, że aż jest mi gorąco i muszę okno uchylać. A jak jest zimno na dworze, to nie grzeją - twierdzi pani Danuta.

Starsza pani dogrzewa mieszkanie grzejnikiem na prąd. Jest cieplej, ale i rachunek za prąd wzrasta. Na święta postanowiła wyjechać do rodziny.

Sama sobie winna

Spółdzielnia Mieszkaniowa "Przedpole" potwierdza  problem, ale sobie nie ma nic do zarzucenia. Jej zdaniem wina za taki stan rzeczy leży wyłącznie po stronie lokatorki.

- Pani Kijewska nie wpuszcza nikogo do mieszkania. Spółdzielnia zatrudnia konserwatora, który ma dokonywać wszelkich napraw. Innej możliwości nie ma. Szczególnie jeśli w grę wchodzi wyłączenie ogrzewania w całym pionie - tłumaczy pracownik biura spółdzielni.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE