Korytem rzeki Wisły na odcinku pomiędzy Puławami a Kazimierzem Dolnym od wielu lat zajmuje się Zarząd Zlewni w Puławach, działających w ramach Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej. Jednak cały czas prace jakie są prowadzone mają charakter bieżący, a na konkretne działania nie ma pieniędzy.
- Nie oszukujmy się, cierpimy na chroniczny brak środków, a do tego dochodzą jeszcze sprzeciwy organizacji pozarządowych, które uważają, że m.in. za bardzo ingerujemy w środowisko naturalne. Koncepcja przywrócenia żeglowności rzeki Wisły na naszym odcinku została wpisana w perspektywę finansową 2016-2020 i zależy nam na tym, aby została ona zrealizowana - wyjaśnia Leszek Boguta, kierownik Zarządu Zlewni w Puławach.
Perspektywa perspektywą, ale aby możliwa była jej realizacja potrzebne jest przede wszystkim odbudowanie urządzeń, których zadaniem byłoby m.in. regulowanie nurtu rzeki.
- Chodzi głównie o tamy poprzeczne, których głównym celem jest zapobieganie nanoszenia mułu i piasku, który powoduje, że rzeka staje się płytsza i uniemożliwia to pływanie po niej większych jednostek - dodaje Boguta.
Bez tych urządzeń niemożliwe jest przywrócenie pierwotnego toru wodnego, który jeszcze kilkadziesiąt lat temu łączył Puławy i Kazimierz.
- Jeśli chodzi o koszty związane z przywracaniem żeglowności, to w tej chwili trudno to jednoznacznie określić. Jednak szacunkowo można mówić nawet o kilkudziesięciu milionach złotych - tłumaczy Boguta.
Istotę przywrócenia żeglowności rzece Wiśle od lat podkreślają m.in. puławscy urzędnicy.
- Chcąc się rozwijać i wchodzić w kolejne obszary funkcjonowania trzeba ten problem rozwiązać. Tym bardziej, że zapotrzebowanie na tego typu połączenia jest bardzo duże zarówno ze strony armatorów, jak i turystów. Z drugiej strony uporządkowałoby to również kwestie przeciwpowodziowe, bo nowe urządzenia regulujące pozwoliłyby na "zapanowanie" nad rzeką. Jednak na razie wszystko utknęło w martwym punkcie i ciężko powiedzieć, co będzie dalej - przyznaje Robert Domański, kierownik wydziału rozwoju miasta w puławskim magistracie.
Problem widzą również włodarze Kazimierza Dolnego.
- Od lat aż się prosi, aby statki połączyły Puławy i Kazimierz Dolny. Prowadzimy w tej sprawie rozmowy, ale na razie na obietnicach się kończy. Cały czas staramy się ten temat monitorować i podkreślać jego wagę, bo chyba wszystkim zależy, żeby to zrealizować - wyjaśnia Andrzej Pisula, burmistrz Kazimierza Dolnego.