Sygnał o znikających maseczkach otrzymaliśmy dziś rano od naszych czytelników. Zaledwie wczoraj ruszyła dystrybucja maseczek ochronnych, które mieszkańcom Puław obiecał prezydent Paweł Maj. Niestety okazuje się, że nie docierają one do osób, dla których były przeznaczone.
- W naszym bloku w mojej klatce maseczek nie otrzymało kilka osób. Były tylko w niektórych skrzynkach. W innych były tylko kartki z informacją o tym, że to maski od prezydenta, a w mojej nawet i kartki nie było. Na parterze jest trzy mieszkania, mieszka nas troje starszych ludzi i do żadnego z nas maska nie dotarła. Na policję nie mogłam się dodzwonić - opowiada poirytowana starsza mieszkanka z jednego z puławskich osiedli.
Jak przyznaje maseczkę musiała kupić sobie w aptece sama.
- Nikt nie poinformował nas, że takie sytuacje mają miejsce - mówi podkom. Ewa Rejn-Kozak, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Puławach i dodaje, że funkcjonariusze nawiążą kontakt z urzędem miasta w celu jak najszybszego rozwiązania problemu, a być może i zmiany sposobu rozdysponowywania maseczek ochronnych.
Po co komu maseczki?
Mieszkańcy Puław nie mają złudzeń.
- Ktoś ewidentnie chce na tym zarobić. Teraz maseczki są na wagę złota. Nie dość, że trzeba odstać w aptece, żeby je kupić, to są droższe niż normalnie. Przejdzie taki jeden z drugim, a potem wystawi w internecie do sprzedania - dodaje pan Marek, który także zadzwonił do nas, aby poinformować o problemie.
O sytuacji ze znikającymi maseczkami wie już puławski ratusz.
Jak przyznają pracownicy urzędu miasta już wczoraj po godzinie od rozpoczęcia ich dystrybucji otrzymywali podobne sygnały. Wszystko wskazuje na to, że ze skrzynek zabiera je ktoś z zewnątrz. W tej chwili sprawę analizuje miejski sztab zarządzania kryzysowego.
Również żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, którzy są zaangażowani w roznoszenie maseczek wiedzą o ich znikaniu. Dlatego rozdysponowując je w danym rejonie, co jakiś czas wracają w poprzednie miejsca, aby sprawdzić, czy włożone do skrzynek maseczki wciąż tam są.