Właśnie wracałem z obchodów Święta Niepodległości w Końskowoli. Przejeżdżając obok firmy Pini Beef zobaczyłem rowy wypełnione krwistoczerwoną substancją
- mówi Janusz Próchniak, radny gminny i członek stowarzyszenia Zielone Powiśle.
Na miejsce natychmiast zostały wezwane służby ratunkowe.
Chcieliśmy również zawiadomić Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, ale nikt nie odebrał naszego telefonu
- relacjonował Janusz Próchniak.
Na miejsce przyjechały również władze gminy. Jak relacjonują mieszkańcy, dopiero po kilku godzinach udało się wyciek zablokować. Przedstawiciele Zielonego Powiśla sami pobrali próbki krwistej cieczy, które zostaną przekazane do analizy.
Członkowie stowarzyszenia zapowiadają, że sprawy tak nie zostawią.
W sobotę złożyliśmy zawiadomienie na policji. Sprawę chcemy skierować również do prokuratury
- mówi Janusz Próchniak i dodaje:
To, co się stało, to skandal.
Przedstawiciele stowarzyszenia chcą również skierować skargę do wojewody na Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, który w miniony czwartek na miejsce nie dotarł.
To nie pierwszy wyciek krwistej substancji z zakładów Pini Beef. Poprzedni miał miejsce pod koniec sierpnia. Mieszkańcy również zaalarmowali o tej sytuacji WIOŚ. Pobrane wówczas próbki zostały przebadane i okazało się, że ciecz wielokrotnie przekraczała dopuszczalną zawartość szkodliwych substancji. Szef WIOŚ uspakajał jednak, że do skażenia środowiska nie doszło. Przedstawiciele inspektoratu ukarali wówczas dyrektora zakładu 300 złotowym mandatem. Nakazali również zastosowanie dodatkowych zabezpieczeń, które miały uniemożliwić wycieki w przyszłości.
Do sprawy wrócimy.