Leszek Kwasek: Mamy potencjał, ale go nie wykorzystujemy

Opublikowano:
Autor:

Leszek Kwasek: Mamy potencjał, ale go nie wykorzystujemy - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura - Janowiec nie będzie miał szans na rozwój, jeżeli nie pokaże światu, co ma w sobie wyjątkowego - mówi Leszek Kwasek, prezes Towarzystwa Przyjaciół Janowca.

Jak wyglądały okoliczności powstania Towarzystwa Przyjaciół Janowca?

Towarzystwo powstało w 1995 roku, pierwsze, założycielskie zebranie odbyło się 15 lutego. Przyszło wtedy 86 osób, a zapisało się ponad 100. Po załatwieniu formalności w 1996 roku zaczęliśmy działać. Było zapotrzebowanie na taką działalność, a Janowiec jest na nią bardzo dobrym miejscem.

Dlaczego dobrym?

Po pierwsze, wszyscy się tu znają. Po drugie, nasza społeczność ma duże ambicje. Przez lata powstała duża diaspora ludzi, którzy wyjechali z rodzinnego Janowca, ale o nim nie zapomnieli i te osoby zasiliły nasze szeregi. Działają z nami do dzisiaj i nas wspierają.

Kto był pomysłodawcą powołania do życia TPJ?

Gdy byłem jeszcze aktywny zawodowo, zajmowałem się rolnictwem, pracowałem też w różnych częściach Polski. W końcu zajmowałem się działką, na której uprawiałem róże. W pewnym momencie doszedłem jednak do takiego punktu w życiu, w którym musiałem zakończyć swoją działalność zawodową. I zacząłem się zastanawiać nad tym, co dalej. Mimo iż jestem bardziej przyrodnikiem, niż historykiem, wpadłem na pomysł, że pogrzebię w zbiorach ksiąg janowieckich i poszukam tam swoich przodków. Okazało się, że takich osób jak ja jest więcej, więc mój kolega Zdzisław Bort, który działał w Kazimierzu Dolnym, doradził mi, bym założył Towarzystwo Przyjaciół Janowca. Lista chętnych do udziału w towarzystwie szybko się rozrosła. Mogę się pochwalić - byłem inicjatorem powstania Towarzystwa Przyjaciół Janowca, ale bez pomocy m.in. Andrzeja Szymanka, filaru naszej janowieckiej budowli oraz niemniej ważnych Filipa Jaroszyńskiego i Andrzeja Madeja, moje wysiłki nic by nie dały.

Jaki cel przyświeca TPJ?

Poznanie i upowszechnienie historii Janowca i jego okolicy, która jest bardzo bogata, ale nieznana. To nasz priorytet, ale oprócz tego chcemy wypromować miejscowość, jako ośrodek turystyczny. Janowiec nie będzie miał szans na rozwój, jeżeli nie pokaże światu, co ma w sobie wyjątkowego. A mamy potencjał, ale nie jest on w pełni wykorzystany. Możemy nawiązać do tradycji, np. poprzez zabudowę Janowca, bo w 1970 roku miejscowość jako całość została uznana za zabytek. Naszą rolą jest, by uświadamiać społeczność, że to jest właśnie nasza szansa. Przyznam, że nie wywiązujemy się z tego wzorowo, bo jeszcze nie dotarliśmy z tym do ogółu, a do pojedynczych osób.

Z czego utrzymuje się Towarzystwo?

Nie mamy żadnych problemów finansowych, jesteśmy niezależni od władz. Mamy składki członkowskie, mocno wspiera nas wspomniana janowiecka diaspora, oprócz tego sprzedajemy nasze książki, co stanowi około 50 proc. dochodów. Dostajemy przedpłaty na kolejne publikacje, co pozwala nam przygotowywać kolejne wydawnictwa. Posiadamy też lokaty, na których gromadzimy oszczędności. Od kilku lat nie otrzymujemy już dofinansowań od samorządu. 

Które z Waszych książek cieszyły się największym zainteresowaniem?

Największym echem odbiła się publikacja "Miasteczko" Szaloma Asza. Napisał on książkę o żydowskim miasteczku, które już nie istnieje, a jego pierwowzorem był m.in. Kazimierz Dolny. Ostatnie wydanie było z 1910 roku, w języku niemieckim. Udało nam się, przy współpracy z prof. Moniką Adamczyk-Garbowską z UMCS, przetłumaczyć tę książkę z jidysz, czyli z oryginału i wydać w nakładzie tysiąca egzemplarzy. Kolejną z takich publikacji był album "Janowiec", który zdobył laur Pierwszego Drukarza Lubelszczyzny w 2007 roku. Bardzo szybko sprzedaliśmy cały nakład. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE