Nikt nie jest winny
Sprawa cieknącego parkingu pojawiła się pod koniec 2014 roku, wtedy wykonano pierwsze ekspertyzy, które wykazały nieszczelności i przecieki w górnej płycie dwupoziomowego parkingu. Górna cześć obiektu była kilkukrotnie otwierana i zamykana dla samochodów osobowych, a miasto walczyło z wykonawcą o naprawę uszkodzonej konstrukcji. Jak się jednak okazało, wykonawca nie chciał się zgodzić na poniesienie odpowiedzialności za zaistniałą sytuację i obciążył tym projektanta, który również nie czuje się odpowiedzialny.
Sytuacja w tym momencie jest bardzo trudna, ponieważ przepychanki pomiędzy wykonawcą, a projektantem trwają nadal i ostatecznie nie wiemy, jak i kiedy się zakończą. Ekspertyzy, które były zamawiane wykazały, że uchybienia były zarówno po stronie projektanta, jak i wykonawcy
- wyjaśnia Krzysztof Szczepański, kierownik wydziału inwestycji.
Koniec czekania
Przepychanki w tej sprawie mogą ciągnąć się latami, a parking stoi i na dzień dzisiejszy nie spełnia do końca swojego zadania, dlatego zdecydowaliśmy się na podjęcie konkretnych działań. Zabraliśmy wykonawcy pieniądze z funduszu gwarancyjnego, które w części pokryją koszty związane z remontem, ale będziemy się starać uzyskać od niego jeszcze więcej
- dodaje Szczepański.
Jak wyjaśnia kierownik wydziału inwestycji koszt remontu parkingu w puławskiej Marinie może grubo przekroczyć 500 tysięcy złotych. Dlatego miasto będzie się starało, aby odzyskać jak największą część tej kwoty.