reklama

Ogień zabrał nam dorobek życia!

Opublikowano:
Autor:

Ogień zabrał nam dorobek życia! - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KulturaRodzina Grądzielów z Lasu Dębowego, której ogień zniszczył dom, chce jak najszybciej zabrać się za remont. Ale nie może, bo PZU każe im czekać tydzień na likwidatora szkód. - Szybko to potrafią tylko pieniądze brać - mówią oburzeni sąsiedzi, którzy ruszyli z pomocą.

W miniony czwartek (9 lipca) ogień strawił dom rodziny Grądzielów z Lasu Dębowego. Gdy wybuchł pożar, oni byli w polu. Rwali maliny.

- Dobrze, że zaczął padać deszcz i wróciliśmy wcześniej. W mieszkaniu były dwie butle z gazem. Szczęście w nieszczęściu, że nie wybuchły, bo nie zostałoby nic - mówi Andrzej Grądziel.

- Gdy przyjechaliśmy na miejsce jedno pomieszczenie zajęte było już ogniem w całości, a w drugim paliła się futryna. Panowała bardzo wysoka temperatura. Komputer i inne sprzęty potopiły się. Poodpadały płytki ze ścian - relacjonuje Rafał Dobraczyński z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Opolu Lubelskim. Zdaniem strażaków prawdopodobnie doszło do zwarcia instalacji elektrycznej w sypialni. Z domu zostały tylko murowane ściany i dach. W środku są zgliszcza.

- Bóg czuwał nad nami. Udało się uratować resztę budynku, maszyny rolnicze. Spaliło się jednak całe wyposażenie, które mieliśmy w domu - mówi ze łzami w oczach Bożena Grądziel. Po dokumentach, biżuterii i rodzinnych pamiątkach nie ma śladu. Z dymem poszła też pożyczka z banku, którą pani Bożena wzięła dzień przed pożarem.

- Spaliło się 5 tys. zł. Miałam opłacić składkę w KRUS, ubezpieczenie samochodu i remont ciągnika - dodaje.

 

PZU ociąga się z szacowaniem szkód

Grądzielowie nie doszli jeszcze do siebie po tym, co się wydarzyło. Zamieszkali na razie w starym drewnianym domu, który znajduje się na ich posesji. Chcą jednak szybko uprzątnąć pogorzelisko i zająć się odbudową zniszczeń. Ale nie mogą.

- Musimy siedzieć, czekać na likwidatora szkód i patrzeć na to wszystko. A to jest najgorsze - przyznaje Krzysztof, syn Grądzielów.

Przedstawiciel PZU miał pojawić się w Lesie Dębowym dzień po pożarze. Nie przyjechał. W sobotę pogorzelcy dostali wiadomość sms, że pokaże się dopiero w najbliższy czwartek.

 - Ze względu na dużą liczbę szkód na danym terenie czas dokonania oględzin może się wydłużyć. Możemy jednak złożyć wniosek o przyśpieszenie terminu. Niewykluczone, że jeszcze dziś rzeczoznawca pojedzie tam - usłyszeliśmy w poniedziałek rano w lubelskim oddziale PZU.

 

Wielka sąsiedzka solidarność

Sąsiedzi nie zawiedli.

- W takiej sytuacji nie da się być obojętnym. Trzeba pomóc - mówi Ewa Grądziel, sołtyska z pobliskiego Zakrzowa, która od razu ruszyła z pomocą.

W piątek pół wsi pomagało rwać Grądzielom maliny.

- Dopóki będzie taka potrzeba i konieczność to będę pomagała. Pranie, sprzątanie, rwanie malin. Robi się, co trzeba. Pomoc mieszkańców byłaby większa, ale wstrzymuje nas PZU - mówi Halina Stępień.

Wsparcie zaoferowała też gmina.

- W poniedziałek wypłacimy tej rodzinie zapomogę w wysokości 6 tys. zł - usłyszeliśmy od Romana Radzikowskiego, wójta gminy Łaziska. 

Jeśli ktoś chce wesprzeć pogorzelców z Lasu Dębowego może to zrobić. Potrzebne są materiały budowlane, meble, środki czystości, lodówka, pralka i maszyna do szycia. Dzwonić można pod numery 601 631 423 lub 669 423 474.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE