reklama

Produkty lokalne królowały w Nałęczowie

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Daniel Krawczyk

Produkty lokalne królowały w Nałęczowie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KulturaW niedzielę w Nałęczowie odbył się Kiermasz Produktów Lokalnych. Tego dnia można było kupić i degustować produkty, które zdobyły nagrody podczas tegorocznego 15. konkursu "Nasze Kulinarne Dziedzictwo-Smaki Regionów".

W tym m.in.: salceson bronicki Marii Kruk z Bronic (1. miejsce w kategorii produkt zwierzęcy), mus malinowy Marii Figiel z Klementowic (1. miejsce), a także konfiturę z owoców róży Jolanty Mazurkiewicz ze Starej Wsi pod Końskowolą, która otrzymała nominację do tytułu "Perły" i będzie reprezentować nasz region na Targach w Poznaniu.

Organizatorami kiermaszu jest Lokalna Grupa Działania "Zielony Pierścień" oraz Nałęczowski Ośrodek Kultury.

Malinowy miód tylko na Lubelszczyźnie


Czy to pasja rodzinna?

Tak. Moi rodzice mieli hobbystyczną pasiekę. Od dziecka musiałem pomagać. Może wtedy nie sprawiało mi to przyjemności. Poszedłem do technikum pszczelarskiego w Pszczelej Woli. Zacząłem wyjeżdżać za granicę. Obejrzałem najlepsze zawodowe pasieki w całej Europie. Odbywałem praktyki w Austrii, Luksemburgu, Norwegii i Niemczech. Skończyłem studia, wróciłem do domu i zająłem się pasieką.

Ile posiada Pan rodzin pszczelich?

W rodzinie mamy łącznie 140. Jest to dosyć poważna ilość, ale chcemy ją nadal powiększać. Szybkie powiększanie jednak nie zawsze dobrze wychodzi, dlatego robimy to stopniowo.

Jakie rodzaje miodów możemy kupić u Państwa?

Wielokwiatowy, rzepakowy, malinowy, który jest rzadkością i sławą Lubelszczyzny, bo jedynie u nas występują tak obszerne plantacje, że jesteśmy w stanie pozyskiwać czysty gatunkowo miód malinowy. Mamy także możliwość zakupu miodu nektarowo-spadziowego - jest to mieszanina nektaru z lipy oraz spadzi, która wystąpiła podczas kwitnienia lipy. Czyli w tym roku nie posiadamy miodu czysto lipowego. To bardzo pyszny miód, udaje się co kilka lat, dlatego też jest rzadkością.

Ale pszczelarstwo to też mnóstwo zagrożeń.

Przede wszystkim to duża higiena pasieki i częsta wymiana plastrów, zimowanie tylko silnych rodzin. A z warrozą (pasożyt pszczół) trzeba walczyć kompleksowo. Robimy szereg zabiegów. Nie pozbędziemy się jej doszczętnie, a my możemy ją jedynie osłabiać. Jeśli to zrobimy to rodzina pszczela powinna sobie z nią poradzić. A dla mnie najważniejszą sprawą jest higiena w pasiece.

 

Konfitura z owoców róż na targach w Poznaniu


Wielkie laury zbiera Pani za swoje wyroby. Jak to się robi, ile czasu trzeba poświęcić?

Przede wszystkim to pasja, bez tego byśmy tego nie robili. To bardzo pracochłonne zajęcie począwszy od zbioru płatków...

Czyli musi być to specjalna róża?

Mamy założoną specjalną plantację dzikiej róży po to, aby mieć surowiec pewny. Pod tym się przecież podpisujemy. Potem usuwane są białe, gorzkie końcówki z płatków. Po ich usunięciu są kręcone z cukrem. Następnie trafiają do słoiczków i są gotowe dla klienta.

Czy to rodzinny biznes?

Całkowicie rodzinny, bo jeśli zajmujemy się samymi owocami róży, to one również muszą mieć usunięty całe gniazdo nasienne, włókienka.

Co możemy jeszcze kupić na Pani stoisku?

Syrop i konfiturę z płatków róży, a także syrop i konfiturę z owoców róż.

A może jeszcze inne pomysły na kolejne produkty?

Pomysłów jest bardzo dużo, ale na tą chwilę brak jest wolnego czasu.


Pani Ania kusi "Namiętnym ukojeniem"


Od dawna zajmuje się Pani produkcją nalewek?

Od 2007 roku prowadzę kwaterę. To moja pasja, a nasi goście mogą skosztować nasze potrawy i nalewki. Ponadto mogą z nami je przyrządzać. To przede wszystkim moja pasja, bo turystyka to nie tylko pieniądze. Trzeba lubić obcych w domu, lubić kuchnię i dużo zmieniać.

Właśnie. Mamy na stoisku nalewkę o nazwie "Namiętne ukojenie". Czyli to jest połączenie mięty i ogórka.

Wydaje się to dziwne połączenie?

Owszem, bo niespotykane. Ale mamy jeszcze "Strzał Amora" - kwiat lipy moczony w soku malinowym, śliwowicę...

Ale to nie tylko nalewki. Czym jest specjał o nazwie "ser spod dębowej deski"?

To biały ser, który przeciskany był właśnie tą dębową deską. Jak widać lubię wymyślać nazwy.

Na stoisku króluje chleb ze smalcem. Można powiedzieć jak zawsze.

No tak. Produkty pochodzą z naszego gospodarstwa. Nie ukrywam - dużo mówię i zachęcam, chyba to jest mój atut do tego, że goście ustawiają się w kolejce.

Z pewnością pojawią się kolejne pomysły na nowe produkty i trunki?

Pewnie - był już "Smak zdrady", "Smaki rozkoszy", "Wyrzuty sumienia" - może te nazwy są na takiej bazie erotycznej, ale to jest tylko zabawa, która wzbudza uśmiech na ustach...

I z pewnością zachęca.

Bo zawsze pod jakąś nazwą coś się kryje.

 

Najpopularniejsze oleje tłoczone na zimno


Jak zaczęła się historia tłoczenia oleju?

W sumie to od niedawna, bo firma istnieje od 4 lat. Od tego czasu zajmujemy się tak na poważnie, bo wcześniej robiliśmy to dla siebie i przyjaciół. Od kilku lat jest to dla nas źródło utrzymania. Musieliśmy założyć firmę, bo oczywiście rolnicy nie mogą przetwarzać swoich surowców, które wyprodukują na polu.

Co cieszy się największym zainteresowaniem?

Głównie oleje tłoczone na zimno. Uprawiamy dosyć dużo tych nasion metodami ekologicznymi: dwie odmiany lnu, odmianę brązowo-nasienną szafir, rzepak jary i ozimy, czarnuszkę i wiele innych. Naszą wizytówką są właśnie oleje, bo klienci, którzy podchodzą do stoiska dziwią się, że tak wiele odmian olei może być. Ale jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa, więc będzie ich stopniowo przybywać. Chociaż zaczyna nam brakować miejsca na obsiewanie.


Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE