Założenia projektu były bardzo piękne i wiele wskazywało na to, że m.in. turyści przyjeżdżający do Puław pociągiem, wsiądą na rower pod dworcem PKP i spokojnie dojadą do Kazimierza lub Janowca i tam zostawią jednoślad.
Niestety, gdy przyszło do konkretnych decyzji z pomysłu wycofały się praktycznie wszystkie gminy. Chęć wprowadzenia roweru miejskiego wyraziły tylko Puławy i gmina Końskowola.
W przypadku gdyby to miało być w ramach całego MOF, to jak najbardziej byłoby to zasadne. Natomiast, jeśli ograniczymy się tylko do miasta, które rowerem w ciągu 10-15 minut można objechać w całości, to pomysł traci sens. Będziemy robić jeszcze dokładne analizy i ostateczne decyzje w tej sprawie zostaną podjęte w przyszłym roku
- wyjaśnia Robert Domański, szef wydziału rozwoju miasta.
Mimo tego, że urzędnicy będą sprawdzali czy można coś w tej sprawie zrobić, to raczej wszystko wskazuje na to, że Puławy i okolice o rowerze miejskim mogą zapomnieć. Zdaniem władz miasta samorządy nie do końca potrafią myśleć globalnie.
Kazimierz Dolny był jednym z kluczowych elementów funkcjonowania rowerów. M.in. ze względu na bardzo dużą liczbę turystów odwiedzających nadwiślańskie miasteczko.
Burmistrz podkreśla jednak, że takie rozwiązanie jest niepotrzebne dla miasteczka i gminy.
Stwierdziliśmy ostatecznie, że takie rozwiązanie nie ma sensu. I nie będzie ono dla nas żadnym uatrakcyjnieniem oferty, chociażby dlatego, że ilość wypożyczalni rowerów w samym Kazimierzu i w gminie jest bardzo duża
– mówi Andrzej Pisula, burmistrz Kazimierza Dolnego.
Poza tym utrzymanie tego systemu, transport rowerów pomiędzy gminami, byłby bardzo kosztowny i w dłuższej perspektywie czasowej kompletnie nierentowny. Zresztą nie byliśmy osamotnieni w tym przekonaniu, ponieważ poparło nas większość gmin
- podkreśla.