reklama

Szczątki Żydów wylądowały w sadzie

Opublikowano:
Autor:

Szczątki Żydów wylądowały w sadzie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura– Oglądamy z córką film "Kości", a tu kości mieliśmy u siebie, na żywo. Ale dobrze, że były to stare kości – mówi zszokowany Dariusz Kania z Wilkowa. To w jego sadzie na szczątki ludzkich szkieletów natknął się przypadkowy wędkarz.

– W niedzielę (red. 23 sierpnia) chciałem spokojnie odpocząć. Zjadłem obiad. Dzielnicowy zajechał do mojej mamy. Powiedział, że na działce w Kolonii Wrzelów znaleźli ludzkie kości i zrobiła się wielka sensacja. Pojawił się prokurator, pięć radiowozów, lekarz i firma pogrzebowa

– opowiada Dariusz Kania, mieszkaniec Wilkowa.  

Na kości natrafił mieszkaniec Lublina, który przyjechał w odwiedziny do rodziny mieszkającej w Kolonii Wrzelów.

– Udali się na ryby. Idąc zobaczyli na polu leżącą stertę ziemi z której wystawała kość. Zaczęli grzebać.  Wygrzebali 14 ludzkich kości

– relacjonuje asp.szt. Rafał Fittler, rzecznik opolskiej policji.

– Szukali chyba skarbów, bo nikt w suchej ziemi nie szuka robaków na ryby

– dodaje właściciel sadu.

 

Ziemia przyjechała z Kazimierza

Panu Dariuszowi ziemię sprezentowała firma specjalizująca się w wykopach budowlanych. Z pobliskiego Kazimierza Dolnego przywiozła kilka wywrotek.

– Mieli ziemię, której musieli się pozbyć. Ja zgłosiłem takie życzenie, że mogą do mnie na pole wywozić

– tłumaczy Kania.

Właściciel sadu zapewnia, że nie przyglądał się kupkom żyznego lessu.

– Chciałem wykorzystać ziemię do podniesienia poziomu działki. Ostatnimi czasy rzeka Wrzelówka wylewa mi na pole. I powstają dołki, które chciałem wyrównać

– tłumaczy.

Ziemia przywieziona została z budowy szkoły w Kazimierzu, którą zniszczył wybuch gazu.

- Dokładnie to pochodziła ze skarpy, którą trzeba było podskrobać

– tłumaczy Jan Boroch, właściciel firmy Borkop.

– Do Kolonii Wrzelów zawieźliśmy cztery czy pięć wywrotek tej ziemi. I gdzieś kilka kostek się trafiło

– dodaje.

Było ich nie kilka, a ponad sto.

- Znaleźliśmy 104 kości. Są to kości kończyn, miednicy i żuchwy. Zdaniem biegłego są to kości ludzkie, należące do kilku osób, które leżały w ziemi minimum 25 lat

– mówi rzecznik opolskiej policji.

Sprawą zajęła się już Prokuratura Rejonowa w Opolu Lubelskim.

– Kości zostały zabezpieczone. Trafią do Zakładu Medycyny Sądowej. Musimy ustalić ich wiek, cechy charakterystyczne, wszystko cokolwiek można by powiedzieć o przyczynie śmierci

– wyjaśnia Marzena Maciąg, prokurator rejonowy w Opolu Lubelskim.

 

Szczątki pochodzą z dawnego kierkutu

Lubelska Pracowania Badan i Nadzorów Archeologicznych, która sprawuje nadzór archeologiczny nad budową szkoły w Kazimierzu Dolnym o wykopanych ludzkich szczątkach dowiedziała się kilka dni po fakcie.

- Nie wiedzieliśmy, że będą kopać. Nadzór w praktyce skończyliśmy parę miesięcy temu, jak zaczęły się roboty betonowe. Ale wykonawca miał dzwonić do nas, jeśli cokolwiek zacznie grzebać w ziemi

– mówi archeolog Edmund Mitrus.

Gdyby to wykonawca zrobił szczątki nie opuściłby placu budowy.

Kierownik budowy bije się w pierś.

– Stała się rzecz naganna, ale zupełnie przypadkowa. Nie potrafię wskazać tu winnego. Kopane było w dużej odległości od ogrodzenia cmentarza, w miejscu, gdzie nieprawdopodobne było, że mogą znaleźć się jakieś kości

– twierdzi Wojciech Zaręba z firmy Coprosa Polska, wykonawca inwestycji.

- Gdy koparka nagarniała ziemię nie było ich widać. Kości ujawniły się dopiero po wywiezieniu ziemi

– dodaje.

Zdaniem archeologów szczątki, które trafiły do sadu w Kolonii Wrzelów, pochodzą z kierkutu.

– Fragmenty dawnego cmentarza żydowskiego były niszczone wieloma robotami poczynając od II wojny światowej. Kości mogły zostać przemieszczone. Tak czy siak są one związane z kierkutem, bo trudno wskazać inaczej. W tym miejscu nie było chrześcijańskiego cmentarza

– tłumaczy Edmund Mitrus.

Dawny cmentarz żydowski w Kazimierzu Dolnym datowany jest na XVI w. Była to bardzo duża nekropolia. W 1780 r. została powiększona. A w latach 50 XIX wieku zamknięta z powodu zapełnienia miejsc. Gminny Zespół Szkół i odbudowywana po wybuchu szkoła znajduje się na granicy z dawnym cmentarzem żydowskim.

- Z rabinem Schudrichem byłem wielokrotnie na tym terenie. To nie jest miejsce święte. Oni nie traktują go tak. I nie chcą kości przenosić – zapewnia Andrzej Pisula, burmistrz Kazimierza Dolnego. Miasto ma opracowany już projekt zabezpieczenia skarpy znajdującej się obok szkoły, dzięki któremu problem z pojawiającymi się co jakiś czas kościami ma zniknąć. 

– W przyszłym roku będziemy chcieli to zrobić – zapowiada włodarz nadwiślańskiego miasteczka.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE