reklama

W Puławach nie ma architektów z prawdziwego zdarzenia

Opublikowano:
Autor:

W Puławach nie ma architektów z prawdziwego zdarzenia - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KulturaRozmowa z Anną Dzierżawską o planach na ewentualną kadencję w radzie miasta oraz pomysłach, które pozwolą uczynić nasze miasto jeszcze lepszym.

Ma Pani spore doświadczenie w pracy w Radzie Miasta Puławy. Jakie są pani plany na ewentualną nową kadencję? Co uważa Pani za kulę u nogi naszego miasta? Nad czym trzeba pracować?

Niejednokrotnie byłam zatrzymywana na przystanku i ulicy z pytaniami : Dlaczego pani nie zgłasza tego czy innego tematu. Problemów w naszym mieście widzę bardzo wiele. Przede wszystkim boli mnie, że nie ceni się i nie pamięta o ludziach, którzy wnieśli ogromny wkład w życie miasta. Jak Państwo wiedzą czynnie uczestniczyłam w dwóch dużych imprezach w mieście, m.in.w  Puławskim Turnieju Krasomówstwa, Recytacji, Muzyki, Pieśni i Tańców Narodowych pt. "Witaj Majowa Jutrzenko". Moim założeniem było zawsze to, by wskrzeszać literaturę, która już niejednokrotnie poszła do lamusa. Przypominać ludzi, którzy  niejednokrotnie należą już do klasyki, a dzisiaj o nich nie pamiętamy. Dzisiaj bardzo często zapomina się o wielu ważnych rzeczach. Na przykład o tym, że konkurs, który wprowadziliśmy był jedynym tego rodzaju konkursem w Polsce. Jeśli mowa o moich pomysłach, to bardzo chciałabym, by miasto miało swoją gazetę. Nie byłam w stanie wywalczyć kwartalnika miejskiego. Miejscowa prasa pisze często o złych przykładach, a warto pamiętać, że jeśli tak się pisze, to w jakiś sposób się to zło upowszechnia, nie chciałabym tego zła propagować, chciałabym pokazać ludzi, którzy coś tworzą. Warto także, by puławianie zrozumieli to, że Dom Chemika musi być poddany remontowi. To jest placówka, która leży w centralnej części miasta. Nie na darmo były dyrektor Zakładów Azotowych, który był nie tylko świetnym organizatorem, lecz także człowiekiem z duszą powiedział, że taka placówka musi istnieć w sercu miasta, by wszyscy z każdej strony mieli do niej równy dostęp. To ważna rzecz. Marzy mi się także biblioteka z prawdziwego zdarzenia. Zawsze starałam się pokazywać młodzieży piękne biblioteki uniwersyteckie. Oczywiście w Puławach wybudowalibyśmy 1/3 takiej biblioteki. Taka biblioteka dla wszystkich mieszkańców znajdowałaby się w centrum miasta. Marzył mi się także szklany słup, między Domem Chemika a tzw. częścią galeryjną. To już było w planach, były na to pieniądze, ale jak widać przeznaczono je na co innego.

Myślę także, że nie należy zapominać, bez względu na to, jaki był ustrój, o ludziach którzy tworzyli, budowali w tamtych trudnych czasach. Przecież my Dom Chemika mieliśmy jedyni w województwie, żadne miasto nie dysponowało taką salą widowiskową. Warto, by człowiek, który się do tego przyczynił miał chociażby tablicę pamiątkową. Kiedyś pojechałam na grób Mieczysława Kołodzieja. Odnalazłam go w Warszawie na ulicy Wałbrzyskiej. Zapaliłam świeczkę i pomyślałam sobie: Panie Dyrektorze, wychowanku lwowskiej uczelni zrobiłeś wiele, a tak mało o Tobie wiedzą. Może ktoś o Tobie napisze?

Tak samo jest, jeśli chodzi o bibliotekę w mojej miejscowości rodzinnej, jest to miejscowość, która odzyskała prawa miejskie, dzisiaj jest tam piękna biblioteka, ale u nas nie mamy takiej biblioteki, w naszej brakuje nawet bezpieczeństwa. Proszę zauważyć, że książki są ciężkie,a to jest stary budynek, a poza tym, ilu tam można zmieścić ludzi? Tak samo zastanawiam się, po co wywalczyłam miejsca na przystankach, które można wykorzystać jako reklamówki. W całym mieście już są te punkty, ale czasami są one puste. Warto, by je wykorzystać na promowanie Puław i ich mieszkańców. Wracając do sprawy kwartalnika puławskiego. Skoro ta sprawa nie wyszła, może warto w każdej bibliotece stworzyć przestrzeń, w której puławianie i inni dowiadywaliby się o osobach zasłużonych dla naszego regionu. Są u nas tak ciekawe rzeczy, że warto je promować. Jestem często zaskoczona tym, jak mało wiemy o ludziach, którzy żyją na naszej lubelskiej ziemi, a których warto by było do nas zaprosić.  Potrzeba takiej strony z przepływem informacji, gdzie będzie się tworzyło dobro, mogłaby ona znaleźć się w naszej bibliotece. Bibliotekarze mogliby na niej polecać książki, a czytelnicy wieszać swoje spostrzeżenia. Spotkałam się także ostatnio z problemem braku niektórych specjalistów w naszym szpitalu. Nie może zabraknąć na tzw. dyżurze sobotnio-niedzielnym lekarza okulisty czy laryngologa, którzy byliby dostępni choćby pod telefonem, a więc tych lekarzy, którzy w naszym szpitalu nie mają oddziałów. W przypadku problemów z okiem czy uchem wiezie się pacjenta do Lublina,nie rozumiem dlaczego? Przecież to też kosztuje i zajmuje mnóstwo czasu, czy nie ma prostszych rozwiązań? 

Wracając do zmian w przestrzeni miejskiej, jak Pani myśli, czego brakuje Puławom?  

Boli mnie rzecz, o którą zabiegałam, jednak przegrałam tę sprawę z kretesem, mowa o pomniku Izabeli Czartoryskiej. Myślę, że gdyby ludzie przeczytali wszystkie wydawnictwa, jakie ukazały się na temat Izabeli, to zrozumieliby co mam na myśli. Pamiętam jeszcze obchody 100-lecia nadania Puławom praw miejskich pamiętam, jakie to miasto było piękne, kiedy nie było tych wszystkich malunków na blokach. Przytaczałam już w tej sprawie przykład prezydenta Rzeszowa. Okazuje się, że w Rzeszowie straż miejska ma wydzielone dzielnice i każdy pilnuje swojej przestrzeni, dzięki temu można lepiej chronić miasto. Marzyłaby mi się także ławeczka grająca, może akurat Chopina, chociaż my mamy swojego artystę Lessla. Jeśli już mowa o muzyce, nasze miasto powinno mieć szkołę muzyczną II stopnia, po co uczniowie mają jeździć do Lublina, by się doskonalić.

Jeśli już mowa o szkolnictwie. Ma pani doświadczenie pedagogiczne. Na co według pani należy zwrócić uwagę w naszym mieście?

Muszę w tym miejscu powiedzieć, że często porównuję poziom przedszkoli warszawskich i puławskich, te drugie stoją wyżej. Nasze dzieci występują tu i tam, wynoszą wiele piosenek, a tam są przechowalnie i trzeba o tym mówić. Dlaczego mamy także nie mówić o nauczycielach, których uczniowie nie potrzebują korepetycji, o nauczycielach z prawdziwego zdarzenia. Zawsze walczyłam o szkoły zawodowe, niejednokrotnie prosiłam, by otwierano kierunki zawodowe, potrzebni są nam fachowcy. Weźmy tu za przykład szkołę z tradycją, słynne Szpulki, szkołę, która wydała świetnych fachowców. Proszę zauważyć, że krawiec zawsze będzie potrzebny, tak jak szewc czy murarz. Jeśli mowa o świadomości uczniów, to chcę powiedzieć, że cieszę się, że powstało miejskie muzeum, że są tam prezentowane ciekawe wystawy, które mogą zwiedzać uczniowie. Martwi mnie jednak to, że coraz mniej nauczycieli pokazuje młodzieży to muzeum. Nie wierzę, że młodzież nie chce tam chodzić. Kiedyś trzeba było poznać dobrze swoje województwo, dopiero jak się to zrobiło, to jechało się poza nie i zwiedzało inne muzea i zabytki.

Śledzę  także rankingi szkół. Zastanawiam się, po co w szkołach średnich klasy podstawowe? Przecież to jest inny poziom, szkoła średnia powinna być liceum czy technikum z prawdziwego zdarzenia. Rozdźwięk między podstawówką a liceum jest ogromny, nie warto łączyć uczniów o tak różnym wieku w jednym budynku. Tym bardziej, że mamy ku temu warunki. Warto też wpajać uczniom przekonanie, że pamięć o swoich nauczycielach, osobach zasłużonych,  które wyryły w nas pewne przekonania, obyczaje, wiele nauczyły powinna być przechowywana. Najważniejsze jednak jest dla mnie to, by młodzież tu zostawała, by znajdowała zatrudnienie. Ważne więc, by w Puławach powstawały miejsca pracy.

Jest pani pomysłodawczynią powstania Pracowni Dokumentacji Dziejów Miasta. Co pani sądzi o jej aktualnej działalności? To chyba bardzo ważne, by w mieście działały takie instytucje?

Bardzo się cieszę z działalności Pracowni Dokumentacji Dziejów Miasta. Pan Kiełb jest człowiekiem, który wiele rzeczy widzi i wychodzi z inicjatywą. Bardzo podoba mi się na przykład akcja "Zapal Pamięć" i promocja historii naszego miasta w szkołach. To dobra robota. Taka pracownia to bardzo ważny punkt miasta. Jednak dzięki działalności pracowni i archiwalnym fotografiom dostrzegam różnicę w wyglądzie naszego miasta. Bardzo cierpię na przykład, że w naszym mieście nie ma architektów z prawdziwego zdarzenia. Jak widzę, że gdzieś wyburza się stary, ale piękny budynek i ma powstać w tym miejscu coś, co nie pasuje do poprzedniego zamysłu, to zawsze zadaję pytanie, czy prawdziwy architekt by na to pozwolił. Na przykład jeden z budynków na ulicy Centralnej nazywam piekiełkiem, bo wygląda fatalnie. Przy okazji przypomina mi się także pomysł budowy hali targowej. Ile razy przekonywałam, by zrobić tam podziemny parking. Teraz mamy tam jeden wielki młyn. Jakby się wcześniej wyłożyło trochę więcej pieniędzy, to dziś już dawno by się to spłaciło. Jaki z tego wniosek? Wszędzie potrzebni są ludzie z wizją i dobrzy doradcy.

Cieszę się z tego, co się dzieje w moim mieście dobrego. Nie wiem czy przejdę, czy nie przejdę dalej w wyborach do miejskiej rady, ale wiem, że wiele można jeszcze zmienić. Marzy mi się na przykład, by miejska flaga Puław była ułożona z  kwiatów w centralnym punkcie miasta, to by była piękna wizytówka Puław.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE