Bałem się krojenia. Na wesele będę jak nowy
Dlaczego nie rozpocząłeś okresu przygotowawczego?
- 8 grudnia miałem operację zszywania łąkotki pobocznej. W tym tygodniu (rozmowa przeprowadzona została 20 stycznia - przyp. red.) mogłem wreszcie porzucić kule i chodzę o własnych siłach. Cały czas się rehabilitowałem i nadal będę to robił.
Kiedy wrócisz do zajęć?
- Przede mną czas wzmacniania mięśni. Ciężko powiedzieć, kiedy będę mógł normalnie trenować. Może uda się pod koniec lutego.
Czyli w pierwszych kolejkach nie będziesz grać w piłkę?
- Będę przygotowywał się tlenowo i fizycznie w samotności. Gdy drużyna będzie zbierać ostatnie szlify przed startem rozgrywek, ja będę biegał wokół stadionu.
To bodaj Twoja pierwsza tak długa przerwa od piłki?
- Dokładnie. W całym swoim życiu nie miałem czegoś takiego. To pierwsza operacja w życiu. Nigdy nie brałem antybiotyków, zawsze byłem zdrowy. Za mną duże wyzwanie psychiczne.
Nie było szansy, żeby zacisnąć zęby i grać z kontuzją do końca sezonu?
- To nie miało sensu. Od dwóch lat dokuczało mi kolano, szczególnie w okresie zimowym, gdy trenowaliśmy na sztucznej murawie. Nawet nie wiedziałem, że mam tak poważny uraz. Było ryzyko pogłębienia kontuzji. Wiązałoby się to z zakończeniem kariery. Nie było kalkulacji. Mam jedno życie. Zdecydował zdrowy rozsądek.
Bałeś się krojenia?
- Oczywiście. Nie ma co ukrywać, że był strach. Bałem się. Niecodziennie człowiek kładzie się na stół i daje się kroić. Na szczęście obyło się bez komplikacji i tak jak mówiłem, odrzuciłem już kule. Chodzę normalnie.
Chyba trudno przyzwyczaić się do myśli, że możesz mieć mało szans gry w rundzie wiosennej?
- Z tego co wiem, są czynione starania pozyskania mojego następcy. Co mogę zrobić? Pozostaje mi rehabilitacja i mocne trzymanie kciuków za kolegów. Będę chciał jak najszybciej dojść do siebie i pomóc na boisku. Gramy najważniejszy sezon w historii klubu. Wszyscy marzymy o utrzymaniu. Czuję się mocno związany z Wisłą. Nie odejdę tak szybko. Jestem tutaj chyba ósmy rok.
Brakuje piłkarskiej codzienności?
- To jest najgorsze. Gdy wchodzę na portal społecznościowy i widzę zdjęcia z treningów to się załamuję. Chcę, a nie mogę wyjść na boisko. Dam radę. Nie z takich rzeczy człowiek wychodził.
Pozytywem jest fakt, że masz więcej czasu przed jednym z najważniejszych wydarzeń w życiu?
- Dokładnie. Na swoim weselu będę mógł bawić się bez żadnych ograniczeń. Narzeczona Kasia chucha i dmucha na mnie. Mam super warunki, żeby wrócić do formy.
Kiedy powiecie sobie sakramentalne "tak"?
- 8 lipca będę zwarty i gotowy. Ślub będzie w Lublinie, a wesele w najbliższej okolicy.
Wtedy będziesz mógł mówić o sobie jako o zawodniku pierwszoligowej Wisły?
- Jestem o tym święcie przekonany.