ROZMOWA Z Dawidem Dawydzikiem, obrotowym Azotom
Był delikatny smaczek
Mecz z Zagłębiem to wydarzenie bardziej emocjonalne niż z Wybrzeżem czy MMTS-em Kwidzyn?
- Chciałbym powiedzieć, że taki, jak każdy inny, jednak nie. Chciałem, by mój nowy klub zwyciężył. Był taki delikatny smaczek, bo jeszcze kilka miesięcy temu mieszkałem i grałem na chwałę ekipy z Lubina.
W barwach Zagłębia zostałeś zauważony przez selekcjonera i otrzymałeś powołanie...
- Dokładnie, chociaż liczy się przede wszystkim własna ciężka praca. W Lubinie spędziłem dwa lata. Właśnie tam zaczynałem grę w PGNiG Superlidze. Mieliśmy młody i waleczny zespół. Do tego mieliśmy świetnego i ambitnego szkoleniowca - Bartłomieja Jaszkę.
Dzisiaj Zagłębie udowodniło, że jest waleczną ekipą, nawet bez ciebie i Kuby Morynia...
- Zgadza się. Przestrzegałem kolegów przed tym, że rywale, dopóki będą mieli szansę, będą wierzyć w swój sukces. Długo im to wychodziło. Gdyby nie nasza słaba skuteczność w pierwszej połowie, losy meczu mogłyby się rozstrzygnąć dużo wcześniej.
We środę zmierzycie się z Grupą Azoty Tarnów...
- Graliśmy z nimi przed sezonem. Wygraliśmy bardzo wysoko. Sparingi to inna bajka niż liga. Do przerwy było już 20:6. Jestem pewny, że teraz będzie trudniej.