Fatalne 12 minut
Wydawało się, że nic nie może się stać naszym piłkarzom ręcznym. W 45 minucie po rzucie Pawła Podsiadło wygrywali różnicą aż 11 trafień. 15 minut do końca. Coś może się stać? No właśnie, stało się, gdyż gospodarze zdobyli 11 bramek, na które Azoty odpowiedziały tylko dwoma celnymi rzutami Tomasza Kasprzaka. Efekt? Na 180 sekund przed końcem na tablicy pojawił się wynik 32:34. Na szczęście doświadczenie wzięło górę i po akcjach Jerko Matulicia, Podsiadły i Adama Skrabani puławianie postawili kropkę nad "i".
Budowanie przewagi
Na przerwę Piotr Masłowski i spółka schodzili prowadząc różnicą czterech goli. Po zmianie stron zaczęli budować przewagę. Wyniosła ona wspomniane 11 goli. Skuteczny był Podsiadło, a jego koledzy solidarnie dorzucali swoje.
Rozluźnienie
Gracze Azotów wybrali się do Gdyni po pewne punkty. Trudny było przypuszczać innego rozstrzygnięcia, jak triumf puławian, którzy marzą o dogonieniu Górnika Zabrze. Z kolei Arka to zdecydowanie najsłabszy zespół PGNiG Superligi, który ma na swoim koncie zaledwie jedną wygraną. Początek przebiegał zgodnie z planem. Nasi wygrywali 5:2, a następnie 7:4. Podopieczni Dawida Nillsona grali bez kompleksów i w 18 minucie zdołali wyrównać po rzucie Roberta Kamyszka (13:13), a po chwili nawet prowadzili po udanej próbie Dawida Przysieka.
Przyspieszenie
Gdy widmo kiepskiego wyniku nawet do przerwy zajrzało naszym w oczy, wzięli się do pracy. Efekt był natychmiastowy. Końcówkę wygrali 7:2.
Arka Gdynia - Azoty Puławy 33:37 (16:20)
Arka: Pieńczewski - Ćwikliński 1, Całujek, Przysiek 2, Jasowicz 6, Kamyszek 8, Czaja 2, Lisiewicz 5, Jamioł 1, Rychlewski 3, Skwierawski 3, Wolski, Wołowiec 2.
Azoty: Koshovy, Borucki - Kaleb 2, Podsiadło 6, Łyżwa 4, Matulić 5, Skrabania 3, Adamczuk, Rogulski, Grzelak, Masłowski 2, Titow 2, Kasprzak 5, Gumiński 2,
Upomnienia: Lisiewicz, Całujek, Jasowicz - Kaleb, Podsiadło, Grzelak.
Kary: 4 min (Całujek, Kamyszek) - 2 min (Grzelak).
Sędziował: M. Orzech, R. Obrzech (obaj Brodnica).
Widzów: 110.