29-latek jest wychowankiem Puławiaka Puławy. Pod wodzą Bernarda Bojka stawiał pierwsze kroki w piłce nożnej. Występował również w KS-ie Drzewce (obecnie Cisowianka), Mazowszu Stężyca oraz Gromie Warszawa i Wiśle Jabłonna.
Od dwóch lat jest całkowicie nastawiony na futsal i gra w AZS-ie AWF Warszawa. We Francji pojawiły się zespołu z wielu krajów; Hiszpanii, Włoch, Czech, Słowenii, Słowacki, Węgier, Kuwejtu, Libanu, Kosowa, Bułgarii, Kazachstanu, Egiptu, Rumunii, Chorwacji, Algierii, Szwecji. Stawkę uzupełnili gospodarze.
Biało-czerwoni rozpoczęli zmagania od porażki 0:2 z ekipą z Czech. Następnie pokonali 3:2 Hiszpanię. Jedno z trafień zaliczył Karolik. W meczu o wyjście z grupy pokonali 4:0 gospodarzy. Dwa trafienia dla biało-czerwonych zaliczył Alan Krupa oraz po jednym Norbert Stachura oraz Rafał Karolik.
W 1/8 biało-czerwoni pokonali 2:1 Słowację, zaś w ćwierćfinale aż 5:0 Kuwejt. Kapitan reprezentacji Polski popisał się hat-trickiem. Do siatki trafili również: Alan Krupa i Norbert Stachura. Półfinał to porażka 0:3 z Kosowem. Mecz o trzecie miejsce to kolejne chwile radości Polski. W regulaminowym czasie było 1:1. Do wyłonienia brązowych medalistów potrzebne były rzuty karne. Biało-czerwoni wygrali 4:3 i cieszyli się z najniższego miejsca na podium. - Miałem podchodzić do ostatniego strzału, ale nie było już to potrzebne. Mamy brąz - wykrzyczał Karolik.
Jak przyznaje Rafał, turniej stał na bardzo wysokim poziomie, zarówno sportowym jak i organizacyjnym. - Rozegraliśmy siedem ciężkich spotkań w ciągu trzech dni. Odbiło się to na naszej dyspozycji w najbliższej przyszłości, ale to nic w porównaniu z naszym sukcesem - mówi 29-latek.
Karolik jest dumny ze swojej ekipy. - Z tego, jak przepracowaliśmy okres przygotowawczy i jak funkcjonowaliśmy jako zespół podczas mistrzostw. Lecąc do Paryża myśleliśmy realnie. Wiedzieliśmy, że szalenie trudno będzie wyjść z grupy. Przecież mieliśmy mierzyć się z zespołami z Czech i Hiszpanii. Postawiliśmy sobie jasne zadanie. Mieliśmy grać "swoje". Wiedzieliśmy, że nic nie musimy, a jak maszyna ruszy to każdy będzie miał z nami problem. I tak było aż do półfinału - zaznacza.
Porażka przyszła z Kosowem. - Jak się okazało w trakcie rozgrywek, to była nie tylko reprezentacja akademicka, ale pierwszy zespół tego kraju. Mecz był wyrównany. Straciliśmy bramkę w końcówce pierwszej połowy. Musieliśmy zaryzykować. Zrobiliśmy przewagę w polu, zdejmując bramkarza. Przytrafiły się nam dwie straty i przeciwnicy zdobyli dwie proste bramki - dodaje.
Rafał dodaje, iż mecz o brązowy medal był również zacięty. - Po przegranym półfinale trudno było się zmotywować. Z drugiej strony chcieliśmy jak najszybciej się "nakręcić". Rozmawialiśmy i wspólnie doszliśmy do stwierdzenia, iż czeka nas najważniejsze spotkanie w naszym życiu. Musieliśmy dać z siebie wszystko. I tak było. Wygraliśmy po karnych i ogromnych emocjach - mówi.
Karolik i spółka wrócili do Polski z brązowymi medalami, pucharem. - Ale przede wszystkim mamy wspomnienia na całe życie. Oprócz nagród mamy spełnione marzenia. Zagrałem z orzełkiem na piersi. Już dawno temu pogodziłem się, że nie będzie mi dane wyjść na Stadion Narodowy. Upór, praca pozwoliły mi zagrać w koszulce reprezentacji w odmianie piłki nożnej w hali. To niesamowite przeżycie - dodaje.
Biało-czerwoni przebywali we Francji pięć dni. - Po przylocie wybraliśmy się na space pod wieżę Eiffla. Byliśmy również na turnieju ATP, czyli zawodach tenisowych. To wszystko. Nie było czasu na zwiedzanie. Pojawiliśmy się w Paryżu by grać i coś wygrać. Udało się. Mamy medale, puchar, a ja zakończyłem mistrzostwa z pięcioma trafieniami na koncie - kończy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.