ROZMOWA Z Michałem Kobiałką, pomocnikiem Wisły Puławy
Umiarkowana radość
Strzelałeś czy próbowałeś dośrodkować?
- Miałem piłkę na nodze. Zobaczyłem odsłonięty cały róg bramki. Chciałem uderzyć technicznie i wpadło.
To Twój trzeci gol w Wiśle...
- I wszystkie zdobyłem na stadionie w Puławach.
A kolejne starcie u nas to bój z Chełmianką...
- Dokładnie. Spotkam się z byłymi partnerami z boiska. Cieszę się, że będziemy mogli rywalizować. Przed i po meczu będzie czas na rozmowy i wspomnienia, ale od pierwszego gwizdka każdy zajmie się swoją robotą.
Masz sentyment do Chełmianki?
- Oczywiście. To klub z mojego rodzinnego miasta. Spędziłem w nim kilka sezonów i uczyłem się piłki seniorskiej.
A jak strzelisz gola?
- Gdyby tak się stało, byłaby umiarkowana radość, a nie jazda na klacie. Widzieliśmy jak wyglądały chwile szczęścia Krystiana Żelisko. O mało nie przepłacił ich kontuzją (śmiech - przyp. red.), a w dodatku zniszczył trochę murawę.
Ale we czwartek wyjazd do Sieniawy...
- Czeka nas bardzo ciężka przeprawa. Sokół to zespół swojego boiska. Powalczymy i będziemy chcieli triumfować.