Malwina Kopron, która reprezentuje barwy AZS-u UMCS Lublin, nie zdołała obronić tytułu najlepszej, który wywalczyła dwa lata temu w Tajpej. Wówczas triumfowała z wynikiem 76,85 m. Wówczas o ponad metr poprawiła rekord życiowy.
Niespełna 25-letnia zawodniczka rozpoczęła konkurs od 70 metrów oraz 89 centymetrów i objęła prowadzenie. Brązowa medalistka mistrzostw świata z 2017 roku miała później trzy spalone podejścia. W piątej kolejce uzyskała 68,90. Ostatnia jej próba ponownie była niemierzona. Triumfowała Iryna Klimiec, która w trzeciej odsłonie wyprzedziła Malwinę Kopron. W piątej kolejce Ukrainka rzuciła na odległość 71 metrów i 25 centymetrów.
- Tak naprawdę to nie wygrałam srebra, a przegrałam złoto. Jest mi smutno. Miałam fajne rzuty próbne. Jeden powędrował na odległość 72,50 m. Na moje nieszczęście było to tylko przetarcie przed zawodami. W decydującej rozgrywce waliłam po siatach. Nie mam w tym roku szczęścia. Nie mam nawet szansy, żeby się wykazać. Może czas, by powrocie skupić się na technice - mówiła Malwina Kopron na antenie TVP Sport.
25-latka dodała, że do występu w Katarze, gzie odbędą się 17. Mistrzostwa Świata w lekkoatletyce, są jeszcze trzy miesiące. - Jest kupę czasu, by zrobić formę. Ciężko mi powiedzieć, że czas się wziąć w garść. Cały czas trenuję i ciężko mi powiedzieć, co trzeba poprawić. Muszę siąść, przedyskutować z dziadziem, a zarazem moim trenerem. Mam teraz chwilę, by oczyścić głowę - dodaje.