Spotkanie nie doszło do skutku. Goście zrezygnowali z przyjazdu na mecz. Kurowianie nie myśleli długo i wybrali się w okolice miejsca, gdzie ich zawodnik mówił swojej ukochanej Anicie "tak". Jakie było zdziwienie, gdy świeżo upieczeni mąż i żona ujrzeli sporą delegację Garbarni, klubową flagę, odpalone race.
- "Kusy" dostał piłkę i musiał robić "kapki" (żonglerkę - przyp. red.) w pięknie wypastowanych bucikach. Nie spodziewał się, że pojawimy się w tym ważnym dniu przy Urzędzie Stanu Cywilnego w Puławach. Wzruszył się. Pytał o mecz. Odpowiedzieliśmy, by o to się nie martwił - śmieje się Maciej Wiejak.
Prezes Garbarni i spółka zostali obdarowani ośmioma butelkami ognistego napoju. - Wzięliśmy ze sobą Cygana z gitarą. Odśpiewaliśmy "sto lat". Samochody zatrzymywały się przy drodze w momencie, kiedy pięknie dymiły race - dodaje.
Na ranczo "Wałka"
Kurowianie wiedzieli w jaki sposób spożytkować podarek. Okazja była idealna, gdyż 31 urodziny świętował Rafał Wałach, któremu w meczu na szczycie z KS-em Drzewce odnowiła się kontuzja.
Przedstawiciele Garbarni z trenerem Robertem Mirosławem wybrali się do niego na ranczo, gdzie zajadali się kiełbaskami i innymi specjałami z grilla oraz łowili rybki. Z pewnością w gardłach im nie zaschło...