"Lopez" w Azotach. Długi wywiad z Michałem Szybą

Opublikowano:
Autor:

"Lopez" w Azotach. Długi wywiad z Michałem Szybą - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Michał Szyba wraca do klubu, w którym się wychował. 31-latek związał się dwuletnią umową z Azotami.

Leworęczny rozgrywający, bohater meczu o brązowy medal Mistrzostw Świata w 2015 roku w Katarze, będzie rywalizował na swojej pozycji z Rafałem Przybylskim. "Lopez" w Puławach spędził 10 lat. Właśnie w klubie prowadzonym przez Jerzego Witaszka stał się czołowym graczem Superligi, trafił do reprezentacji.

W 2014 roku podpisał kontrakt z Gorenje Velenje. Po dwóch sezonach przeniósł się do mistrza Szwajcarii - Kadetten Schaffhausen. Grał w Lidze Mistrzów, jednak jego karierę przyhamowała kontuzja zerwanego ścięgna Achillesa w meczu z Orlenem Wisłą Płock. Wrócił do gry i w trwającym sezonie reprezentował barwy francuskiego Cesson Rennes HB.

 

 

 

ROZMOWA Z Michałem Szybą, nowym zawodnikiem Azotów Puławy

Z Azotami po lepsze wyniki

Kiedy po raz pierwszy pojawił się temat powrotu do klubu, w którym się wychowałeś?

- Po świętach Bożego Narodzenia. Dostałem propozycję od prezesa Jerzego Witaszka. Przemyśleliśmy temat z moją narzeczoną. Było więcej plusów niż minusów i zdecydowałem się na taki krok. O powrocie do Polski myślałem w momencie moich występów w Kadetten Schaffhausen. Wtedy pojawiła się oferta z Francji i postanowiłem spróbować. Lidze francuskiej raczej się nie odmawia. Jest jedną z najsilniejszych.

I jak?

- Znaleźliśmy się w zupełnie nowym otoczeniu. Narzeczona Edyta oraz synek różnie znosili pobyt we Francji. Nie było jej komfortowo, gdy wyjeżdżałem w daleką podróż na mecze. Mały Antoni dopiero co się urodził. Wtedy była zdana tylko i wyłącznie na siebie. Cały czas brakowało nam Polski. Minęło pięć lat od kiedy wyjechałem za granicę. Od stycznia głośno rozmawialiśmy.

W Polsce będzie dużo łatwiej po prostu żyć?

- Edyta chce za pół roku wrócić do pracy. Jest z Lublina podobnie jak ja, więc będziemy mieli do pomocy naszych rodziców. Będzie dużo łatwiej.

Język francuski?

- Nie ogarnąłem. Przychodziła do domu nauczycielka, ale nie udało się.

Długo trwały rozmowy z prezesem?

- Szybko doszliśmy do porozumienia.

Wcześniej były sygnały od Witaszka?

- Nie. Śledziłem poczynania Azotów i na mojej pozycji byli dobrzy zawodnicy. W ostatnim czasie grał Marko Panić, który wypromował się na tyle, że przenosi się do Mieszkowa Brześć oraz Witalij Titow. Wtedy lewe ręce nie były potrzebne w Puławach. Obaj odchodzą, więc prezes musiał szukać zastępców. Padło na mnie. Cieszę się, że razem z Rafałem Przybylskim będę tworzyć duet na prawym rozegraniu.

No i ponownie zagrasz w Azotach...

- Wracam do miejsca, które znam. W Puławach buduje się piękna hala. Zespół jest budowany i z roku na rok był coraz silniejszy. Tegoroczny sezon nie poszedł, bo chłopcy nie wywalczyli awansu do półfinałów, ale spokojnie. Będziemy mieli czas, by wrócić do czołówki i budować jeszcze lepsze Azoty. Sportowo awansowałem, bo mój obecny klub Cesson Rennes to niższa półka.

Mogłeś zostać we Francji, patrząc na aspekt sportowy?

- Pierwsze pół roku miałem bardzo dobre. Zaowocowało to powołaniem od selekcjonera. Niestety nie mogłem się pojawić na zajęciach u Piotra Przybeckiego, gdyż w ostatnim meczu doznałem skręcenia kolana. Kontuzja mi dokuczała. W międzyczasie pojawił się temat odejścia. Straciłem miejsce w podstawowym składzie. Z niewolnika nie ma pracownika i to normalne, że nie dostawałem szans na grę w dużym wymiarze. Trener zaczął ogrywać zawodnika na moje miejsce oraz zakupili kolejnego gracza. Może i na rękę było to, że chcę odejść. Finansowo miałem niezły kontrakt na przyszły sezon, ale wybrałem względy rodzinne. Ponadto klub zaczął brać pod uwagę, że możemy spaść, bo obecna sytuacja nie jest do pozazdroszczenia.

Pięć lat temu mówiłeś prezesowi Witaszkowi "do widzenia", czy "żegnaj"?

- Zawsze starałem się być z prezesem, Marcinem Kurowskim czy chłopakami w dobrych kontaktach. Nie było powodów, bym się obrażał w momencie odejścia. Nie paliłem za sobą mostów. Zawsze klub był w stosunku do mnie fair i ja starałem się tym samym odpłacić.

Ponownie zagrasz z Rafałem Przybylskim...

- Fajna sprawa. Z "Jarzynem" będziemy się uzupełniać. Znamy się z Rafałem od lat. Podczas wcześniejszego pobytu w Puławach mieliśmy bardzo dobry kontakt. Zapowiada się rywalizacja, ale zdrowa. Myślę i mam nadzieję, że prawa "połówka" będzie mocno obsadzona. Gdy dowiedziałem się, że on też wraca do Azotów uśmiechnąłem się.

Wróćmy do przeszłości. W 2014 roku podpisałeś kontakt z Gorenje Velenje...

- Był to mój pierwszy wyjazd poza kraj. Duża szkoła życia. Byłem jedynym prawdziwym obcokrajowcem. Oczywiście byli inni, ale wszyscy z Bałkanów, więc tak jakby byli u siebie. Szybko złapałem kontakt z chłopakami. Mieliśmy bardzo mocny zespół. Zobaczmy, gdzie teraz grają. Stas Skube jest w Vardarze Skopje, Mario Sostaric gra w Picku Szeged, Benjamin Burić występuje we Flensburgu. Dotarliśmy do Final Four Pucharu EHF. Pech chciał, że Celje było jeszcze silniejsze i dwukrotnie wywalczyliśmy tylko wicemistrzostwo, a na Słoweni to jak przegrana. Opłakiwaliśmy przegraną, a nie cieszyliśmy się z drugiego miejsca na krajowym podwórku. Grałem w reprezentacji, pojawiły się propozycje po pierwszym sezonie. Zbiegło się to z sukcesem w Katarze z zespołem narodowym. Miałem ważny kontakt. Klub nie chciał mnie puścić.

A drugi sezon?

- Było trochę słabiej. Pojawiła się propozycja ze Szwajcarii. Przechodziłem do Kadetten z myślą o grze w Lidze Mistrzów. Po dobrym początku przytrafiła się kontuzja. Zerwałem Achillesa. Od grudnia do końca sezonu nie wyszedłem na parkiet. Pech chciał, że urazu doznałem w starciu z Orlenem Wisłą Płock.

Były chwile zwątpienia? Wiedziałeś, że wrócisz do duże piłki ręcznej?

- Nie miałem żadnych obaw, chociaż wielu sportowców nie wraca na swój poziom. Może dziwnie to zabrzmi, ale miałem czas na odpoczynek. Kontuzji doznałem w bardzo ciężkim okresie w moim życiu. Dwa sezony zlały się w jeden. Po rozgrywkach mieliśmy półtoramiesięczne przygotowania do Igrzysk Olimpijskich. Nie miałem żadnych wakacji. Po nieudanych dla mnie igrzyskach i czwartym miejscu, najgorszym dla sportowca. Pamiętam, że wróciłem w poniedziałek do Szwajcarii, a już we środę graliśmy pierwszy mecz sezonu. Achilles cały czas bolał aż wreszcie odmówił posłuszeństwa. Nie miał kiedy odpocząć. Organizm się zbuntował. Miałem przerwę. Chciałem wrócić silniejszy. Może to oklepany tekst, ale właśnie tak było. Do dzisiaj nie ma śladu po kontuzji. Świetną robotę wykonał doktor w Szwajcarii. Ponadto przeszedłem rehabilitację w Warszawie.

Nie było bariery psychicznej przed wyjściem na boisko?

- Właśnie nie. Blokada mnie nie dotyczyła.

We Francji nie jest różowo, ale ponownie zakładasz koszulkę z orzełkiem na piersi...

- Dokładnie. Byłem w kontakcie z trenerem Patrykiem Romblem. Widział moje mecze i zdecydował, że mogę przydać się reprezentacji. Fajnie było wrócić, a w dodatku graliśmy z Niemcami. Wielka hala, dużo emocji. Przypomniały mi się czasy największych sukcesów. Mam dopiero 31 lat, a nie aż. Cały czas to powtarzam.

Jeszcze niedawno byłeś niemal najmłodszym graczem reprezentacji. Teraz masz dawać jakość i doświadczenie...

- Będzie dobrze. Powrót do Polski dobrze mi zrobi. Lubię mieć spokój z tyłu głowy. Lubię rozmawiać z kolegami z drużyny. Za granicą była bariera językowa. Nie da się tego przeskoczyć.

Pojawiają się wspomnienia z Kataru?

- Minęło dużo czasu i to jest już historia, chociaż miło wraca się do tamtych chwil. Cieszę się, że udało mi się dołożyć cegiełkę do sukcesów. W pierwszych meczach siedziałem na ławce. Dopiero później zacząłem grać. Fajnie byłoby być pełnoprawnym członkiem zespołu. Życzę każdemu, by miał taki moment w życiu. Zapewne do końca przygody z piłką będę kojarzony z bramką, którą zdobyłem w meczu z Hiszpanią.

Po mistrzostwach zostałeś odznaczony przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Gdzie znajduje się Srebrny Krzyż Zasługi?

- W Lublinie w domu rodziców. W specjalnym pudełku. Wszystko czeka na swój moment. Mam plan, by w przyszłości wybudować dom i wtedy wygospodaruję jedną ścianę, by pamiątki zawisły w dobrym miejscu.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE