ROZMOWA Z Jackiem Magnuszewskim, trenerem Wisły Puławy
Biorę odpowiedzialność "na klatę"
Oddał się pan do dyspozycji zarządu...
- Taką decyzję podjąłem tuż po meczu ze Stalą. Przegraliśmy u siebie. Po roku padła nasza twierdza. Przeciwnik oddał jeden strzał, ale on zdecydował o naszej porażce. Bezradność moich zawodników, którzy nie potrafili odpowiedzieć, doprowadziła mnie do podjęcia takich kroków.
Podnosi pan ręce i odchodzi?
- To nie tak. Wiadomo, jakie są oczekiwania sponsora, kibiców. Obecne miejsce w tabeli nikogo nie zadowala. To główny wyznacznik tego, jak jesteśmy postrzegani. Można mówić o stylu. W mojej opinii graliśmy dobrze, dominowaliśmy, ale za to nie ma punktów. Jeśli tego brakuje, trzeba się zastanowić, co nie funkcjonuje tak, jak powinno. Nie chcę się tłumaczyć, ale mamy bardzo dużo kontuzji kluczowych piłkarzy i widoczny jest brak jakości.
Co dalej?
- Długo rozmawiałem z prezesem o tej sytuacji. W najbliższym czasie spotka się zarząd i postanowi, co robić dalej.
Gdyby zarząd postanowił, że ma pan nadal pracować w Wiśle...
- Nie chcę się wypowiadać na ten temat. Oddałem się do dyspozycji zarządu i to teraz nasze władze zdecydują, co dalej. Biorę odpowiedzialność "na klatę" za wyniki.
W poniedziałek pojawi się pan na zajęciach Wisły?
- Oczywiście. Niezależnie czy będę trenerem czy też nie. Ewentualnie pożegnam się z zawodnikami.