reklama
reklama

Mama Cezariusza Kęsika: Do dzisiaj boję się o syna!

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Jolanta i Andrzej Kęsikowie, czyli rodzice naszego wojownika - Cezariusza

Mama Cezariusza Kęsika: Do dzisiaj boję się o syna! - Zdjęcie główne

foto Jolanta i Andrzej Kęsikowie, czyli rodzice naszego wojownika - Cezariusza

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Pod koniec 2019 roku ukazał się wywiad z Jolantą Kęsik, mamą Cezariusza, który jest zawodnikiem KSW. Wówczas miał za sobą walkę w Zagrzebiu. Wygrał. Poczytaj!
reklama

ROZMOWA Z Jolantą Kęsik, mamą Cezariusza

Do dzisiaj się boję o syna

Jakim dzieckiem był Czaruś?

- Urodziłam i wychowaliśmy trójkę dzieci: Cezariusza, Grzesia i Monikę. Grzesiek jest najstarszy, a córka najmłodsza. Był grzecznym, miłym, ale bardzo żywym dzieckiem. Podobnie było z jego rodzeństwem. Czasami dobrze dawali (śmiech - przyp. red.). Lubił grać w piłkę, chodził do szkoły.

Wychował się w Chrząchowie...

- Dosyć duża wieś, niedaleko Końskowoli i Puław. Pokój Czarka jest od strony drogi na piętrze. Oprócz rzeczy, które są w każdych pomieszczeniach jest wiele medali, dyplomów i pucharów. Część zabrał do Radomia, gdzie się przeprowadził.

Pierwszy występ miał...

- To była Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Wówczas podczas wystąpienia chodził na dwóch rękach, zrobił szpagat na dwóch krzesłach. Był wysportowany i tak teraz można sobie mówić, pół żartem i pół serio, szykował się do występów przed większą rzeszą publiczności.

Były problemy natury wychowawczej?

- Jak to jest z każdym chłopakiem. Rozrabiał między swoimi, ale bez przesady. Nigdy nie mieliśmy większych nieprzyjemności. Czarek był posłusznym dzieckiem. Nie robił przykrości mi czy mężowi. Miał respekt do rodziców. To było ciche i spokojne dziecko. Nie wyróżniał się. Chuligaństwo nie było w jego krwi.

Zawsze zastanawiało mnie imię pani syna. Dlaczego ma na imię Cezariusz?

- W pracy miałam koleżankę, której syn nazywał się Cezary. W zdrobnieniu było ładnie, ale już oficjalnie trochę nie bardzo. Wzięłam w rękę kalendarz i zaczęłam szukać. Cezar, Cezary i Cezariusz. Spodobała mi się ostatnia opcja i w urzędzie oraz podczas chrztu wszystko było sformalizowane.

Nie znam drugiego Cezariusza, a pani?

- Wiem, że w gminie Końskowola jest jeszcze mężczyzna o takim imieniu, ale nie znam go osobiście. Dla mnie Cezariusz jest jeden i niepowtarzalny.

Syn pomagał przy gospodarstwie?

- Oczywiście. Od zawsze mieliśmy tytoń. Dosyć niedawno zajmujemy się również ziołami. Mam również truskawki.

Bała się pani o syna, gdy zaczął trenować sporty walki?

- Na początku tylko chodził na zajęcia. Później zaczął jeździć na amatorskie walki. Początkowo nie wiedziałam, o co chodzi. Gdy zobaczyłam, serce mi stanęło. MMA jest niebezpiecznym sportem. Nie chciałam żeby walczył, ale nie dało się go zatrzymać. Musiałam to polubić, może nie pokochać. Kiedyś nie oglądałam takich gal w telewizji, teraz oczywiście tak, nawet po kilka razy. Czasami mrużyłam oczy. Teraz nie ma na to szans. Muszę dojrzeć wszystkie jego ruchy.

Wcześniej zdarzały się siniaki?

- Oczywiście. Bolała noga, oko było sine. Zawsze mu powtarzałam, żeby to przerwał i dał sobie spokój. Do dzisiaj się boję. Najważniejsze, żeby był cały i zdrowy po walce. Oczywiście liczą się zwycięstwa, ale dla matki numer jeden to zdrowie syna. Miałam nadzieję, że trochę poćwiczy i powoli to ucichnie. Im będzie starszy to ożeni się, znajdzie pracę.

Ma żonę i pracuje w wojsku...

- Jestem wdzięczna Bogu za to wszystko, ale on cały czas walczy i jak wszyscy wiemy, z sukcesami. Poszło to w stronę zawodowstwa. Cezariusz jest uparty, zawsze dążył do obranego celu. Ma silną wolę.

Kiedy po raz pierwszy widziała pani syna w akcji na żywo?

- Na gali w Puławach. Na żywo jest dużo więcej emocji. Nie wiem co jest lepsze: czy siedzieć w domu i czekać, czy być w hali blisko syna. W obu przypadkach emocje są przeogromne. Nie da się ich opisać. Przecież do klatki wchodzi nie zawodnik, a mój i męża syn.

KSW to już inna liga: telewizja, dużo większa widownia...

- Ale cały czas to nasz Czaruś. Ciągle przeżywam, żeby mu się nic nie stało, nikt nic mu nie zrobił. Chciałabym, by zawsze wygrywał i nikomu nie zrobił krzywdy. Przecież jego przeciwników mamy też śledzą losy swoich dzieci i chcą, by do domu wrócili cali i zdrowi.

Trzeba było panią namawiać na wyjazd do Zagrzebia na galę KSW?

- Trochę się martwiłam i obawiałam, bo w busach jechała sama młodzież. Byłam najstarsza. Chciałam być przy synu w Chorwacji. Ktoś musiał zostać w domu. Padło na męża, który też chciał jechać.

Tak niestandardowo jest jechać za synę ponad tysiąc kilometrów?

- Przede wszystkim Czaruś chciał, by ktoś z jego najbliższych był przy nim.

Tegoroczny okres przedświąteczny będzie nietypowy w domu Kęsików?

- Dokładnie. 21 grudnia w Lublinie odbędzie się gala TFL 19, gdzie syn będzie bronił pasa mistrzowskiego. Dopiero po walce zaczniemy przygotowania do świąt Bożego Narodzenia.

Orientuje się pani w świecie MMA?

- Znam kolegów syna, również największe gwiazdy.

Czarek przeprowadził się do Radomia...

- Nasz dom jest pusty. Pozostaliśmy z mężem sami. Wszystkie dzieci mieszkają ze swoimi rodzinami poza Chrząchowem.

Ale dwa dni po walce w Zagrzebiu przyjechał do rodziców...

- Nic dziwnego. Tutaj się urodził i wychował. Ma nas, znajomych i przyjaciół. Jesteśmy zżyci z synem i chyba on z nami też, czego dowodem mogą być częste odwiedziny. Tylko się cieszyć.

Odczuwa pani to, że wraz z mężem jesteście rodzicami rozpoznawalnego zawodnika?

- Gratulowali nam sąsiedzi, mieszkańcy Chrząchowa czy okolic. Gdy gale są blisko nas, znajomi wynajmują busy, wsiadają w swoje auta i jadą za Czarkiem. Wiem, że pozostali spotykali się w domach czy restauracjach, by obejrzeć syna w akcji. Wszyscy są zadowoleni, że mają takiego sąsiada czy kolegę. Czarek przyznaje się, że wywodzi się i mieszkał na Chrząchowie.

Czy kariera zmieniła syna?

- A skąd. On cały czas jest miłym i uśmiechniętym Cezariuszem. Wszyscy go lubią. Z każdym dobrze żyje na moje oko.

Ma pani marzenia związane z synem?

- Niech się rozwija sportowo. Ważne, by był dobrym mężem dla Natalii, miał dzieci.

Przeżyje pani to, jakby wnuczek czy wnuczka poszła w ślady taty i uprawiała sporty walki?

- Wtedy on poczuje jak rodzic martwi się o swoje dziecko. Poczuje jakie ja mam zmartwienia podczas jego kariery zawodnika.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama