ROZMOWA Z Mariuszem Pawlakiem, trenerem Wisły Puławy
Będzie jeszcze lepiej. Potrzebny jest czas
Jak podsumuje Pan spotkanie?
- Mecz toczył się w trudnych warunkach. Było grząsko, nierówno. Staram wprowadzać do zespołu więcej kreatywności. Dzisiaj było o to bardzo trudno. Dobrze wyglądaliśmy pod względem wolicjonalnym. Myślę, że wygraliśmy zasłużenie.
Na szczęście przełamał się Szymon Stanisławski...
- Dokładnie. Zespół zapracował na gola, którego zdobył "Stacho". Kto ma strzelać, jak nie napastnicy. Potrzebujemy czasu, by to wyglądało jeszcze lepiej. Ważne, że wygrywamy i budujemy swoją pozycję.
Śmiało można powiedzieć, że "nowa miotła" zadziałała?
- Tak wyszło. Nie jest to przepis na sukces. Gdyby tak było, władze klubów zmieniałyby trenerów, co trzy kolejki. W moim przypadku to się sprawdziło. To nie przypadek, a ciężka praca chłopców podczas każdego treningu.
Trzy razy trzy równa się dziewięć i tak będzie wyglądał Pana początek w Wiśle?
- Teoretycznie tak, ale dobry księgowy powiedziałby: jeśli musi być, to będzie (śmiech - przyp. red.).
Zakończycie rozgrywki w tym roku od starcia rundy rewanżowej...
- Pojedziemy do Zabierzowa. Jutrzenka w pierwszym meczu przegrała z Wisłą różnicą trzech goli. Dla zespołu z Giebułtowa był to debiutancki mecz na tym poziomie rozgrywkowym. Minęło kilkanaście tygodni i z pewnością będzie to zupełnie inny, mocniejszy i bardziej doświadczony przeciwnik.
Mecz w Sandomierzu to spotkanie z Rafałem Wójcikiem...
- Znamy się od dawna i lubimy. Razem pracowaliśmy w pierwszoligowej Chojniczance Chojnice.