ROZMOWA Z Mateuszem Pielachem, obrońcą i kapitanem Wisły Puławy
Nie dmuchajmy sztucznego balonika
Czekasz na to, co tygryski lubią najbardziej?
- Oczywiście. Nie tylko ja, ale również cały zespół. Chcemy już wyjść na boisko i powalczyć o ligowe punkty. Za nami ciężki okres przygotowawczy. Wiadomo, że nie ma tam miejsca na rozgrywkę, a ciężką pracę. Czasami monotonną, ale taką, którą trzeba wykonać, by później prezentować dobrą formę.
Jesteś ciekawy zespołu w rewanżach?
- Dokładnie. Nie ukrywam, że bardzo mnie to ciekawi. Mogę powiedzieć, że od kiedy jest z nami, zrobiliśmy duży progres. W sparingach bywało różnie, ale wszystko zweryfikuje liga. Mam nadzieję, widząc pracę na każdym treningu, że my oraz kibice będziemy mieli wspólne powody do zadowolenia.
Wisła będzie lepszą drużyną w rundzie rewanżowej?
- W głęboko w to wierzę, ale mam do tego podstawy.
Zespół zyskał więcej jakości?
- Nie można mówić o rundzie jesiennej, gdyż trapiły nas kontuzje i urazy. Z każdym kolejnym spotkaniem było nas coraz mniej. Drużyna była mocno okrojona. Zimą dokonano kilku transferów. Myślę, że nie są to uzupełnienia, a wzmocnienia składu. W sobotę każdy z tych graczy będzie miał możliwość udowodnienia swojej przydatności do zespołu.
Po pierwszej części sezonu zajmujecie dziewiątą pozycję...
- Nikt z nas nie bierze tak pesymistycznego scenariusza na rewanże. To niemożliwe, byśmy zajęli podobne miejsce na koniec rozgrywek. Chcemy piąć się w górę, jak najwyżej. W tabeli jest niewyobrażalny ścisk, i na górze, jak również na dole. Chcemy dobrze zacząć, a jeśli tak się stanie wierzę, że będziemy mogli patrzeć wysoko w ligową stawkę, by znaleźć tam Wisłę Puławy.
Ile punktów macie do lidera?
- Wiem to doskonale. Siedem.
To dużo?
- Właśnie nie. To strata, która jest do odrobienia. Przed rokiem mieliśmy cztery "oczka" do lidera i wszyscy pamiętają, jak zakończył się sezon. Nie dmuchajmy sztucznego balonika. Boisko zweryfikuje, o co tak naprawdę gramy.
Twój synek marzy o tym, by zobaczyć tatę na poziomie drugiej ligi...
- Mam podobne marzenia. Póki jestem w Wiśle, bardzo chciałbym wrócić na poziom centralny. Nie wiem, czy będzie to mi dane, ale to jeden ze sportowych celów.
Mecz z Powiślakiem Końskowola...
- Graliśmy z czwartoligowcem. Na plus trzeba zaliczyć wygraną, trzy gole i zero straconych. Skupialiśmy się na defensywie, bo w niektórych starciach sparingowych było zbyt dużo rozprężenia. Cieszymy się, że mogliśmy zagrać na głównej płycie. Czuć przeskok ze sztucznej nawierzchni. W początkowej fazie meczu nie słuchała się nas. Summa summarum, wyszło pozytywnie. Sprawdzian generalny trzeba zaliczyć na plus.