reklama

Piotrowski: Zaczynałem na bramce. Przygotuję krewetki po tajsku

Opublikowano:
Autor:

Piotrowski: Zaczynałem na bramce. Przygotuję krewetki po tajsku - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportKILKADZIESIĄT "SZYBKICH" Z Kamilem Piotrowskim, obrońcą Powiślaka Końskowola

Moja przygoda z piłką zaczęła się od...

- SKS-ów w szkole podstawowej. Prowadził je Paweł Przybysz, który grał wtedy w Czarnych Dęblin. Mówił mi, że jest zespół dla młodych chłopaków i żebym pojechał się sprawdzić. Gdy to zrobiłem okazało się, że "trener" tamtej drużyny prowadził drużynę z rocznika 1995-1996, a ja byłem 1999 i nie chciał mnie w swojej drużynie. Mama zabrała mnie na trening do MKS-u Ryki, gdzie była drużyna z moim rocznikiem i tak zaczęła się moja przygoda z piłką. Co ciekawe, zaczynałem jako bramkarz.

 

Dlaczego piłka nożna...

-  Za dzieciaka grałem w szkole i ten sport sprawiał mi najwięcej przyjemności. Nigdy nie myślałem, żeby grać w klubie, ale mama chciała żebym uczęszczał na jakieś zajęcia pozalekcyjne. Stwierdziliśmy, że zacznę grać w klubie w piłkę i zostało tak do dzisiaj. Miłość do futbolu odziedziczyłem chyba po dziadku Franciszku Andrzeju Żmudzie, który występował w LZS-ie Borowa. Podobno był świetnym obrońcą. Z opowieści wiem, że piłka mogła przejść, ale rywal już nie.

 

Pierwsze boisko?

- Przy szkole. Mieliśmy boisko z małymi bramkami. Zawsze mówiliśmy na nie "małe". Tam pierwszy raz grywałem w piłkę. W Rykach trenowałem na stadionie miejskim.

 

Inne sporty...

- Często grałem w siatkówkę oraz tenisa stołowego. Reszta sportów mnie nie interesowała.

 

Pierwsze sukcesy...

- Trzy czy cztery razy wygrałem ligę dla młodzików z MKS-em.

 

Pierwsze ważne zawody...

- Dla mnie bardzo ważne były międzyszkolne zawody w Dęblinie. Zawsze czekało się na nie przez cały rok.

 

Pierwszy trener...

- Paweł Warda. Trenował mnie kilka lat w Rykach. Niestety, widział mnie bardziej na pozycji bramkarza i przez około cztery lata grałem na tej pozycji, mimo mojej niechęci oraz niedużego wzrostu.

 

Pierwsze buty do piłki nożnej...

- Miałem korkotrampki. Zawsze chciałem prawdziwe korki. Marzyły mi się Nike 90, ale niestety, takie dostałem w późniejszym okresie.

 

Pierwsze zarobione pieniądze...

- Gdy poszedłem na wypożyczenie z Wisły Puławy do Powiślaka w 2017 roku. Dostawałem wtedy kilkaset złotych.

 

Pierwszy samochód...

- Moim pierwszym kupionym samochodem jest obecny Citroen C4, natomiast pierwszym jakim jeździłem i nigdy go nie zapomnę był Fiat Siena.

 

Pierwsza bójka...

- W podstawówce. Akurat w tej szkole często dochodziło do bójek i mi również się to udzielało.

 

Idol z dzieciństwa...

- Fernando Torres. Zdecydowanie mój ulubiony zawodnik.

 

Gdybym nie grał w piłkę...

- Kontynuowałbym kierunek nawigacji na Lotniczej Akademii Wojskowej. Niestety, natłok ciężkich zajęć oraz treningów sprawił, że nie mogłem go kontynuować.

 

Rodzice "za" czy "przeciw" piłce nożnej...

- Rodzice zawsze mnie wspierali, w tym co robiłem. Mama poświęcała cały czas dla mnie i siostry. Często spała po dwie czy trzy godziny, bo wstawała do pracy, później zajęcia moje i siostry, które czasem trwały do godz. 20. Mama często spała w samochodzie, czekając na nas. Tata natomiast rzadko był w domu, bo jest kierowcą ciężarówki, natomiast gdy wracał zawsze jeździł na moje mecze. Mówił "nie bój się piłki!". Można się domyślić, że bramkarz był ze mnie mizerny, ale moja mama kilka razy w tygodniu jeździła ze mną nawet do Lublina na treningi z trenerem Adamem Piekutowskim. Reasumując, gdyby nie rodzice, nie grałbym nawet w piłkę. To, że teraz staram się tym zajmować, jest tylko dzięki nim. Bardzo im za to dziękuję i mam nadzieję, że kiedyś im to wynagrodzę.

 

Ulubiona kreskówka...

- Smerfy. Zdecydowanie.

 

Ulubiony przedmiot w szkole...

- Wiadomo WF, ale na równi z tym przedmiotem kochałem historię. Na te zajęcia od małego uczęszczałem z wielką chęcią i zafascynowaniem.

 

Przykładny uczeń...

- Tego nie można o mnie powiedzieć. Zawsze liczyła się tylko piłka i lekcje schodziły na drugi plan. Rodzice cisnęli z nauką, ale ja i tak robiłem swoje.

 

Ksywa...

- W Wiśle Puławy w juniorskim zespole ktoś krzyknął "Kama" i tak zostało do dzisiaj. Jest to ksywka na boisku. Poza nim mam kilka innych.

 

Najlepszy kumpel...

- Moim najlepszym kumplem był i jest mój brat cioteczny. Jesteśmy sąsiadami i zawsze bawiliśmy się razem, graliśmy w piłkę, łowiliśmy ryby. Mógłbym wymieniać i wymieniać...

 

Grzeczny chłopiec...

- W podstawówce oraz gimnazjum miałem problemy z zachowaniem. Nauczyciele zawsze się na mnie skarżyli. Nie było to jednak nic więcej niż wygłupy z kolegami z klasy.

 

Najgłupsza rzecz zrobiona w dzieciństwie...

- Ciężko powiedzieć. Miałem sporo "ciekawych sytuacji", ale warta uwagi jest historia z włamania się do klasy w podstawówce. Całą klasą poszliśmy do miejskiej biblioteki, oczywiście ja z kolegą nie byliśmy tym zainteresowani i chcieliśmy lepiej sobie zaplanować czas. Wróciliśmy z niej sami i w zamkniętej klasie były nasze plecaki. Na szczęście było uchylone okno. Włożyłem tam rękę i otworzyłem je. Po wejściu do klasy wyciągnęliśmy plecaki całej klasy i schowaliśmy je poza terem szkoły. Przy szkole mieliśmy tory kolejowe, kilkanaście plecaków wylądowało za nimi. Nie muszę mówić, co się działo następnego dnia.

 

Matura...

- Im bliżej matury tym mniej się nią stresowałem. Muszę przyznać, że oprócz korepetycji z matematyki, nic a nic się do niej nie przygotowywałem. Mimo to udało mi się zdać i oprócz matematyki, resztę przedmiotów zdałem całkiem dobrze.

 

Najlepsza drużyna w kraju i na świecie...

- W Polsce ciężko powiedzieć. Można przypuszczać, że obecnie jest to Legia lub Lech. Na świecie obecnie zdecydowanie Liverpool.

 

Pierwsza miłość...

- W podstawówce poznałem Darię. Zawsze jeździłem do niej po prace domowe...

 

Ulubiona drużyna...

- W Polsce jest to Widzew Łódź, natomiast na świecie najchętniej oglądam chyba spotkania West Hamu United.

 

Najlepszy rywal na boisku...

- Jeszcze w trampkarzach w Wiśle graliśmy z Motorem mecz ligowy. Nie byliśmy wtedy mocną drużyną, a oni wręcz przeciwnie. Nie pamiętam dokładnie ile nas pokonali.

 

Mecz, który zapadł Ci szczególnie w pamięci?

- W juniorach młodszych Wisły Puławy. Trenował nas wtedy Mariusz Abramczyk, którego bardzo dobrze wspominam. Mieliśmy drugie miejsce, a Motor Lublin pierwsze. Mecz rozgrywał się u nas w Puławach. Do tego spotkania nigdy nie udało mi się wygrać z Motorem. Zwyciężyliśmy 1:0 po bramce w końcówce i mojej asyście. Szczególnie dobrze wspominam ten mecz, bo mieliśmy wtedy super pakietę. Trener Abramczyk stworzył świetna ekipę, wskoczylibyśmy za sobą w ogień. Mieliśmy motywacje przed każdym meczem i treningiem. To był chyba mój najlepszy okres w młodzieżowej piłce.

 

Wymarzone miejsce na wczasy...

- Oczywiście Malediwy KMWTW. Pozdrawiam Brygadę TJMMNW.

 

Najpiękniejsze miejsce, w którym byłem...

- Jako dzieciak pojechałem z tatą w trasę. Jak mówiłem, Mariusz był kierowcą. Byliśmy we Włoszech. Pamiętam, że jechaliśmy tuż przy morzu. Tego widoku nigdy nie zapomnę.

 

Zwolennik czy przeciwnik pirotechniki...

- Oczywiście zwolennik. Pirotechnika na meczach dodaje tylko uroku, podobnie na marszach niepodległości czy innych narodowych świętach.

 

Jak radzę sobie w kuchni...

- Lubię gotować, sprawia mi to przyjemność, natomiast rzadko to robię.

 

Popisowe danie...

- Krewetki po tajsku.

 

Bilet na mecz życia czy w kosmos?

- Oczywiście kosmos.

 

Górskie spacery czy morze?

- Górskie spacery. Uwielbiam ten klimat.

 

Wieś czy miasto?

- Miasto. Lubię jak coś się dzieje.

 

Filharmonia czy festyn?

- Festyn. Same dobre wspomnienia z kumplami.

 

Dres czy kołnierzyk?

- Dres, gdy tylko mogę chodzę w dresie. Kołnierzyk nakładam tylko w wyjątkowych sytuacjach.

 

Ulubiona potrawa serwowana przez mamę?

- Pulpety w sosie pomidorowym. To danie zrobione przez moją mamę Joannę mogę jeść przez miesiąc bez przerwy.

 

Piwo czy whisky?

- Bez zastanowienia whisky. Dodaje kilka kostek lodu, mirindę ewentualnie sprite`a i mogę się delektować.

 

Moje życie w czasach koronawirusa...

- Dużo ćwiczę w domu. Chodzę na ryby na całe dnie, oglądam seriale czy gram w CS:GO.

 

Klub, w którym chciałeś zagrać?

- Widzew Łódź. Już od małego zawsze miałem marzenie, żeby wyjść z tym herbem na piersi.

 

Klub, w którym nigdy byś nie zagrał?

- ŁKS Łódź. To odwieczny rywal Widzewa. Za żadne pieniądze nie założyłbym ich trykotu.

 

Najlepszy piłkarz przeciw któremu zagrałeś?

- Zdecydowanie Tomasz Brzyski.

 

Najlepszy piłkarz w Ekstraklasie?

- Ciężko mi tutaj kogoś wymienić, dawno nie oglądałem meczu Ekstraklasy przez wirusa.

 

Najlepszy piłkarz Powiślaka?

- Wydaję mi się że "Łaki". Mateusz Łakomy przyszedł do nas z trzeciej ligi, ma duże doświadczenie i umiejętności. Razem z młodszymi kolegami możemy się dużo od niego nauczyć.

 

Którzy piłkarze trzymają szatnię?

- Oczywiście kapitan oraz kilku starych wyjadaczy: Mateusz Łakomy, Rafał Banaszek, Jakub Zolech, Maciej Pięta. Sławomir Radzikowski mimo, że zawsze żartuje potrafi krzyknąć.

 

Największy żartowniś w drużynie?

- Tutaj nie mogę dać nikogo innego jak Sławka Radzikowskiego. "Radzio" potrafi sprawić, że uśmiechnę się nawet, gdy nie mam humoru i jestem zły. Potrafi mnie rozbawić w każdej sytuacji.

 

Największy imprezowicz?

- Pomidor!

 

Największy modniś?

- Wydaje mi się, że każdy u nas w drużynie lubi dobrze wyglądać.

 

Największy nerwus?

- Maciek Pięta. Często na treningach się denerwuje, gdy coś idzie nie po jego myśli.

 

Największy pantofel?

- Nie ma u nas takich.

 

Którego z zawodników chciałbyś zobaczyć w "Turbokozaku"?

- Sławka Radzikowskiego. Najbardziej chciałbym zobaczyć jego żonglerkę słabszą nogą!

 

Najbardziej pamiętna impreza z kolegami z drużyny?

- Nie mam takiej, każdą bardzo dobrze wspominam.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE