Moja przygoda z piłką zaczęła się od...
- SKS-ów w szkole podstawowej. Prowadził je Paweł Przybysz, który grał wtedy w Czarnych Dęblin. Mówił mi, że jest zespół dla młodych chłopaków i żebym pojechał się sprawdzić. Gdy to zrobiłem okazało się, że "trener" tamtej drużyny prowadził drużynę z rocznika 1995-1996, a ja byłem 1999 i nie chciał mnie w swojej drużynie. Mama zabrała mnie na trening do MKS-u Ryki, gdzie była drużyna z moim rocznikiem i tak zaczęła się moja przygoda z piłką. Co ciekawe, zaczynałem jako bramkarz.
Dlaczego piłka nożna...
- Za dzieciaka grałem w szkole i ten sport sprawiał mi najwięcej przyjemności. Nigdy nie myślałem, żeby grać w klubie, ale mama chciała żebym uczęszczał na jakieś zajęcia pozalekcyjne. Stwierdziliśmy, że zacznę grać w klubie w piłkę i zostało tak do dzisiaj. Miłość do futbolu odziedziczyłem chyba po dziadku Franciszku Andrzeju Żmudzie, który występował w LZS-ie Borowa. Podobno był świetnym obrońcą. Z opowieści wiem, że piłka mogła przejść, ale rywal już nie.
Pierwsze boisko?
- Przy szkole. Mieliśmy boisko z małymi bramkami. Zawsze mówiliśmy na nie "małe". Tam pierwszy raz grywałem w piłkę. W Rykach trenowałem na stadionie miejskim.
Inne sporty...
- Często grałem w siatkówkę oraz tenisa stołowego. Reszta sportów mnie nie interesowała.
Pierwsze sukcesy...
- Trzy czy cztery razy wygrałem ligę dla młodzików z MKS-em.
Pierwsze ważne zawody...
- Dla mnie bardzo ważne były międzyszkolne zawody w Dęblinie. Zawsze czekało się na nie przez cały rok.
Pierwszy trener...
- Paweł Warda. Trenował mnie kilka lat w Rykach. Niestety, widział mnie bardziej na pozycji bramkarza i przez około cztery lata grałem na tej pozycji, mimo mojej niechęci oraz niedużego wzrostu.
Pierwsze buty do piłki nożnej...
- Miałem korkotrampki. Zawsze chciałem prawdziwe korki. Marzyły mi się Nike 90, ale niestety, takie dostałem w późniejszym okresie.
Pierwsze zarobione pieniądze...
- Gdy poszedłem na wypożyczenie z Wisły Puławy do Powiślaka w 2017 roku. Dostawałem wtedy kilkaset złotych.
Pierwszy samochód...
- Moim pierwszym kupionym samochodem jest obecny Citroen C4, natomiast pierwszym jakim jeździłem i nigdy go nie zapomnę był Fiat Siena.
Pierwsza bójka...
- W podstawówce. Akurat w tej szkole często dochodziło do bójek i mi również się to udzielało.
Idol z dzieciństwa...
- Fernando Torres. Zdecydowanie mój ulubiony zawodnik.
Gdybym nie grał w piłkę...
- Kontynuowałbym kierunek nawigacji na Lotniczej Akademii Wojskowej. Niestety, natłok ciężkich zajęć oraz treningów sprawił, że nie mogłem go kontynuować.
Rodzice "za" czy "przeciw" piłce nożnej...
- Rodzice zawsze mnie wspierali, w tym co robiłem. Mama poświęcała cały czas dla mnie i siostry. Często spała po dwie czy trzy godziny, bo wstawała do pracy, później zajęcia moje i siostry, które czasem trwały do godz. 20. Mama często spała w samochodzie, czekając na nas. Tata natomiast rzadko był w domu, bo jest kierowcą ciężarówki, natomiast gdy wracał zawsze jeździł na moje mecze. Mówił "nie bój się piłki!". Można się domyślić, że bramkarz był ze mnie mizerny, ale moja mama kilka razy w tygodniu jeździła ze mną nawet do Lublina na treningi z trenerem Adamem Piekutowskim. Reasumując, gdyby nie rodzice, nie grałbym nawet w piłkę. To, że teraz staram się tym zajmować, jest tylko dzięki nim. Bardzo im za to dziękuję i mam nadzieję, że kiedyś im to wynagrodzę.
Ulubiona kreskówka...
- Smerfy. Zdecydowanie.
Ulubiony przedmiot w szkole...
- Wiadomo WF, ale na równi z tym przedmiotem kochałem historię. Na te zajęcia od małego uczęszczałem z wielką chęcią i zafascynowaniem.
Przykładny uczeń...
- Tego nie można o mnie powiedzieć. Zawsze liczyła się tylko piłka i lekcje schodziły na drugi plan. Rodzice cisnęli z nauką, ale ja i tak robiłem swoje.
Ksywa...
- W Wiśle Puławy w juniorskim zespole ktoś krzyknął "Kama" i tak zostało do dzisiaj. Jest to ksywka na boisku. Poza nim mam kilka innych.
Najlepszy kumpel...
- Moim najlepszym kumplem był i jest mój brat cioteczny. Jesteśmy sąsiadami i zawsze bawiliśmy się razem, graliśmy w piłkę, łowiliśmy ryby. Mógłbym wymieniać i wymieniać...
Grzeczny chłopiec...
- W podstawówce oraz gimnazjum miałem problemy z zachowaniem. Nauczyciele zawsze się na mnie skarżyli. Nie było to jednak nic więcej niż wygłupy z kolegami z klasy.
Najgłupsza rzecz zrobiona w dzieciństwie...
- Ciężko powiedzieć. Miałem sporo "ciekawych sytuacji", ale warta uwagi jest historia z włamania się do klasy w podstawówce. Całą klasą poszliśmy do miejskiej biblioteki, oczywiście ja z kolegą nie byliśmy tym zainteresowani i chcieliśmy lepiej sobie zaplanować czas. Wróciliśmy z niej sami i w zamkniętej klasie były nasze plecaki. Na szczęście było uchylone okno. Włożyłem tam rękę i otworzyłem je. Po wejściu do klasy wyciągnęliśmy plecaki całej klasy i schowaliśmy je poza terem szkoły. Przy szkole mieliśmy tory kolejowe, kilkanaście plecaków wylądowało za nimi. Nie muszę mówić, co się działo następnego dnia.
Matura...
- Im bliżej matury tym mniej się nią stresowałem. Muszę przyznać, że oprócz korepetycji z matematyki, nic a nic się do niej nie przygotowywałem. Mimo to udało mi się zdać i oprócz matematyki, resztę przedmiotów zdałem całkiem dobrze.
Najlepsza drużyna w kraju i na świecie...
- W Polsce ciężko powiedzieć. Można przypuszczać, że obecnie jest to Legia lub Lech. Na świecie obecnie zdecydowanie Liverpool.
Pierwsza miłość...
- W podstawówce poznałem Darię. Zawsze jeździłem do niej po prace domowe...
Ulubiona drużyna...
- W Polsce jest to Widzew Łódź, natomiast na świecie najchętniej oglądam chyba spotkania West Hamu United.
Najlepszy rywal na boisku...
- Jeszcze w trampkarzach w Wiśle graliśmy z Motorem mecz ligowy. Nie byliśmy wtedy mocną drużyną, a oni wręcz przeciwnie. Nie pamiętam dokładnie ile nas pokonali.
Mecz, który zapadł Ci szczególnie w pamięci?
- W juniorach młodszych Wisły Puławy. Trenował nas wtedy Mariusz Abramczyk, którego bardzo dobrze wspominam. Mieliśmy drugie miejsce, a Motor Lublin pierwsze. Mecz rozgrywał się u nas w Puławach. Do tego spotkania nigdy nie udało mi się wygrać z Motorem. Zwyciężyliśmy 1:0 po bramce w końcówce i mojej asyście. Szczególnie dobrze wspominam ten mecz, bo mieliśmy wtedy super pakietę. Trener Abramczyk stworzył świetna ekipę, wskoczylibyśmy za sobą w ogień. Mieliśmy motywacje przed każdym meczem i treningiem. To był chyba mój najlepszy okres w młodzieżowej piłce.
Wymarzone miejsce na wczasy...
- Oczywiście Malediwy KMWTW. Pozdrawiam Brygadę TJMMNW.
Najpiękniejsze miejsce, w którym byłem...
- Jako dzieciak pojechałem z tatą w trasę. Jak mówiłem, Mariusz był kierowcą. Byliśmy we Włoszech. Pamiętam, że jechaliśmy tuż przy morzu. Tego widoku nigdy nie zapomnę.
Zwolennik czy przeciwnik pirotechniki...
- Oczywiście zwolennik. Pirotechnika na meczach dodaje tylko uroku, podobnie na marszach niepodległości czy innych narodowych świętach.
Jak radzę sobie w kuchni...
- Lubię gotować, sprawia mi to przyjemność, natomiast rzadko to robię.
Popisowe danie...
- Krewetki po tajsku.
Bilet na mecz życia czy w kosmos?
- Oczywiście kosmos.
Górskie spacery czy morze?
- Górskie spacery. Uwielbiam ten klimat.
Wieś czy miasto?
- Miasto. Lubię jak coś się dzieje.
Filharmonia czy festyn?
- Festyn. Same dobre wspomnienia z kumplami.
Dres czy kołnierzyk?
- Dres, gdy tylko mogę chodzę w dresie. Kołnierzyk nakładam tylko w wyjątkowych sytuacjach.
Ulubiona potrawa serwowana przez mamę?
- Pulpety w sosie pomidorowym. To danie zrobione przez moją mamę Joannę mogę jeść przez miesiąc bez przerwy.
Piwo czy whisky?
- Bez zastanowienia whisky. Dodaje kilka kostek lodu, mirindę ewentualnie sprite`a i mogę się delektować.
Moje życie w czasach koronawirusa...
- Dużo ćwiczę w domu. Chodzę na ryby na całe dnie, oglądam seriale czy gram w CS:GO.
Klub, w którym chciałeś zagrać?
- Widzew Łódź. Już od małego zawsze miałem marzenie, żeby wyjść z tym herbem na piersi.
Klub, w którym nigdy byś nie zagrał?
- ŁKS Łódź. To odwieczny rywal Widzewa. Za żadne pieniądze nie założyłbym ich trykotu.
Najlepszy piłkarz przeciw któremu zagrałeś?
- Zdecydowanie Tomasz Brzyski.
Najlepszy piłkarz w Ekstraklasie?
- Ciężko mi tutaj kogoś wymienić, dawno nie oglądałem meczu Ekstraklasy przez wirusa.
Najlepszy piłkarz Powiślaka?
- Wydaję mi się że "Łaki". Mateusz Łakomy przyszedł do nas z trzeciej ligi, ma duże doświadczenie i umiejętności. Razem z młodszymi kolegami możemy się dużo od niego nauczyć.
Którzy piłkarze trzymają szatnię?
- Oczywiście kapitan oraz kilku starych wyjadaczy: Mateusz Łakomy, Rafał Banaszek, Jakub Zolech, Maciej Pięta. Sławomir Radzikowski mimo, że zawsze żartuje potrafi krzyknąć.
Największy żartowniś w drużynie?
- Tutaj nie mogę dać nikogo innego jak Sławka Radzikowskiego. "Radzio" potrafi sprawić, że uśmiechnę się nawet, gdy nie mam humoru i jestem zły. Potrafi mnie rozbawić w każdej sytuacji.
Największy imprezowicz?
- Pomidor!
Największy modniś?
- Wydaje mi się, że każdy u nas w drużynie lubi dobrze wyglądać.
Największy nerwus?
- Maciek Pięta. Często na treningach się denerwuje, gdy coś idzie nie po jego myśli.
Największy pantofel?
- Nie ma u nas takich.
Którego z zawodników chciałbyś zobaczyć w "Turbokozaku"?
- Sławka Radzikowskiego. Najbardziej chciałbym zobaczyć jego żonglerkę słabszą nogą!
Najbardziej pamiętna impreza z kolegami z drużyny?
- Nie mam takiej, każdą bardzo dobrze wspominam.