ROZMOWA Z Marcinem Popławskim, trenerem Wisły Puławy
Bez ambicji i walki ani rusz
Zdobyliście punkt, czy dodatkowych dwóch nie wywalczyliśmy?
- Mimo osłabień takie mecze musimy wygrywać. Czujemy niedosyt. Szanujemy punkt, ale nie chodzi o to, żeby remisować z drużynami, które pałętają się na dole tabeli. Na wynik składa się wiele rzeczy. Zdiagnozowaliśmy problem i o nim wiemy, ale na niego nie mamy wpływu, oczywiście na ten moment. Mimo wszystko powinniśmy zwyciężyć.
Cechy wolicjonalne. Troszeczkę tego zabrakło?
- Powiedzmy sobie szczerze, nie troszeczkę, tylko bardzo dużo brakowało do doskonałości. Gracze Orląt wszystkie niedoskonałości nadrabiali ambicją, walką. Górowali nad nami w tym aspekcie.
W tym momencie łatwiej byłoby zrobić drużynę z graczy, którzy są na L4...
- Z tych, którzy przez kontuzje nie mogą grać, bądź wypadli w trakcie bieżących rozgrywek moglibyśmy skonstruować dobry zespół, który z powodzeniem walczyłby w trzeciej lidze. Zapewne bylibyśmy w innym miejscu, gdyby cały zespół był zdrowy, a teraz doszedł kolejny problem.
Jak wygląda kolano Szymona?
- Nasz napastnik przejdzie badania i będziemy mądrzejsi. Nie wygląda to dobrze. Oby nie sprawdził się czarny scenariusz, w którym musielibyśmy sobie radzić bez "Staśka".
W czym tkwi problem Wisły?
- Wiem o nim. Dzień po meczu odbyliśmy rozmowy z zawodnikami. Będziemy chcieli go rozwiązać.
Co to za problem?
- Mnie i piłkarzy obowiązuje tajemnica szatni. To pozostaje między nami.
Czy w najbliższą sobotę zaświeci słońce nad Wisłą w Świdniku?
- Sumiennie przygotujemy się na Avię. Za dużo nie możemy zmienić z różnych względów. Mamy sporo kontuzji i obracamy się w ramach graczy, którzy są dostępni do gry. Wykonujemy solidną pracę treningową. Trzeba to przełożyć na postawę i zwycięstwo. Czasami tak jest. Jeśli nie idzie, to nie idzie. W drugą stronę działa podobnie. Przykładem niech będzie Rafał Król z Kraśnika. W meczu z nami był niewidoczny. Dotknął piłkę, strzelił bramkę i przegraliśmy. Wierzę, że limit pecha wykorzystaliśmy i będzie teraz lepiej.