ROZMOWA Z Marcinem Popławskim, trenerem Wisły Puławy
Moja Małgorzata będzie zadowolona
Wypada powiedzieć: wreszcie...
- Dokładnie. Każdemu z nas spadł wielki kamień z serca. Po serii niepowodzeń triumfowaliśmy na boisku w Świdniku. Avia od siedmiu kolejek nie przegrała w lidze.
Jak wyglądał mecz?
- Gospodarze ograniczali się do długich piłek na swoich szybkich napastników. Zdobyliśmy gola tuż przed przerwą. W drugiej połowie podświadomie skupiliśmy się na defensywie. Tak jest, gdy zespół nie wygrywa od sześciu kolejek i chce przerwać taką passę. Działania Avii były dyktowane wynikiem. Chcieli nas dogonić, ale na szczęście to się nie udało. Zatamowaliśmy krew, ale do zagojenia jeszcze trochę.
Zapewne w szatni się działo...
- Wreszcie mogliśmy krzyknąć: kto wygrał mecz. Zaintonował nasz kapitan Mateusz Pielach. Jestem dobrej myśli i optymistycznie patrzę na najbliższą przyszłość.
Wrócił Pielach...
- Dał nam pewność siebie. To nieoceniona postać w zespole i obronie.
To pierwsza wygrana zespołu pod wodzą Marcina Popławskiego...
- Cieszę się, że zarząd z Piotrem Owczarzakiem na czele oraz dyrektorem sportowym Kamilem Dyldą dali mi szansę prowadzenia drużyny. Gdyby przyszedł doświadczony trener, powiedziałby, że potrzebuje czasu do zimy, bo zespół jest źle przygotowany, itd. Postąpili inaczej. A jeśli chodzi o wygraną? Wielka ulga, ale nie ma co popadać w hurraoptymizm. Mam nadzieję, że zrobiliśmy kroczek do przodu.
We wtorek Twoja teściowa będzie czytała wywiad po wygranym meczu ze swoim zięciem. Tego jeszcze nie było...
- (śmiech - przyp. red.) Ona ma prenumeratę, więc co tydzień "Wspólnota" jest w domu i każdy ją czyta. Ostatnio dzwoniła do mnie z życzeniami. Pomogło. Moja Małgorzatka mieszka w Wólki Polanowskiej niedaleko Wilkowa.
Przed Wami Podhale...
- Z "Góralami" nie będzie łatwo. Nic nie zmieniamy jeśli chodzi o mikrocykl treningowy. Pojawił się uśmiech na twarzy. On pomoże w przygotowaniach do starcia z Podhalem.