ROZMOWA Z Marcinem Popławskim, trenerem Wisły Puławy
Motor działa na wyobraźnię
Zapewne nie spodziewałeś się, że zadebiutujesz jako pierwszy trener w starciu z Motorem?
- Dobry zbieg okoliczności. Urodziłem się i mieszkam w Lublinie. Przez wiele lat reprezentowałem Motor. Byłem kapitanem zespołu, wraz z chłopakami zrobiłem kilka awansów. Teraz musiałem stanąć po przeciwnej stronie. Wierzyłem w trzy punkty dla Wisły. Taki jest sport.
Nie uwierzę, że mecz z Motorem to dla Ciebie spotkanie jak każde inne?
- Dla większości drużyn walka z lubelskim klubem ma swój smaczek. Magia stadionu robi swoje. Motor to marka. Działa na wyobraźnię. Jestem wychowankiem Motoru, a szczerze powiedziawszy, nie mam już znajomych w tej ekipie. Wszystko się zmienia. Mogę się założyć, że część kibiców nie wie kim jestem. Dopiero po analizie historii może dowiedzieć się, że był ktoś taki jak "Papaj".
Jak wyglądała Twoja droga na stadion Motoru?
- Mieszkam na obrzeżach Lublina i śmiałem się, że szybciej dojeżdżam do Puław niż na obiekt w swoim mieście. Jak wyglądała droga? Wszyscy spotkaliśmy się na naszym stadionie i jaki drużyna ruszyliśmy do stolicy naszego województwa. Identycznie było w przypadku: Przemka Skałeckiego, Arka Maksymiuka, Mateusza Pielacha, Macieja Wojczuka, Rafała Kiczuka, Pawła Sochy, Wiktora Łuczkowskiego, Marcina Pigiela czy Karola Barańskiego.