Jaką ocenę w skali szkolnej otrzymałaby Pana drużyna za mecz z Siarką?
- Byłaby to czwórka z plusem. Wiele elementów było niezłych, ale tak jak w szkole, tak i w piłce, są rzeczy do poprawy. Mamy nad czym pracować, udoskonalać.
Dlaczego mecz odbył się nietypowo, bo w piątek?
- Prognozy pogody wskazywały na załamanie pogody. Zależało nam, by zagrać na naturalnej nawierzchni, a po przymrozkach nie dałoby się następnego dnia grać na trawie. Musieliśmy przenieść spotkanie na wcześniejszy termin.
Co jest największą bolączką Wisły Puławy?
- Nie mamy kadry na tyle rozbudowanej, by w takich spotkaniach grać dwoma składami, więc musimy skupić się nad tym, by po zmianach przeprowadzanych w trakcie meczu, nie spadał poziom jakości. Niestety, ale ostatnie sparingi pokazują, że właśnie tak się dzieje.
Jest Pan zadowolony z pracy wykonanej w okresie przygotowawczym?
- Tak. Pod względem motorycznym i techniczno-taktycznym poszliśmy w górę.
A w sobotę Motor Lublin...
- Cały czas trwa walka o miejsce w wyjściowym składzie na poszczególnych pozycjach. Każdy z zawodników będzie chciał pokazać się z jak najlepszej strony, by otrzymać szansę w lidze. Z Motorem zagramy w zestawieniu zbliżonym do optymalnego, jednak trzeba pamiętać, że w pucharze nie musi grać młodzieżowiec.
Czy przygodę z pucharem traktuje Pan na równi z ligą?
- Tak. Dla mnie nie ma spotkań mniej ważnych. Nie ma odpuszczania. Podchodzimy do derbów profesjonalnie.
Ponownie pojawią się wspomnienia...
- Dokładnie. Pracowałem w Motorze, podobnie jak zawodnikiem tego klubu był mój asystent Marcin Popławski. W zespole z Lublina jest kilku zawodników, którzy w przeszłości występowali w Wiśle. Mam na myśli Konrada Nowaka, Dawida Pożaka i Piotra Darmochwała. Od zawsze mecze z tym zespołem wywołują dodatkowe emocje. Kibice czekają na takie starcia i z pewnością zjawią się na trybunach.