ROZMOWA Z Krystianem Putonem, pomocnikiem Wisły Puławy
Jedna jaskółka wiosny nie czyni
Rzut karny. Byłeś do niego wyznaczony, czy sam wziąłeś piłkę?
- Jestem pierwszym, który bierze piłkę i odpowiedzialność na siebie.
To duża odpowiedzialność?
- Oczywiście.
Kiedy ostatnio się pomyliłeś?
- Na treningu. Paweł Socha ma na mnie patent, ale tylko on. W barwach Wisły strzelałem cztery razy i za każdym razem piłka wpadała do siatki. Trzy gole zdobyłem w tym sezonie.
Wcześniej?
- W Orlętach Radzyń Podlaski byłem w gronie wyznaczonych, ale nie mieliśmy karnych. W Radomiaku byli starsi, którzy strzelali do bramki futbolówkę.
Ostatni gwizdek spotkania oznaczał wielką ulgę?
- Dokładnie. Doznaliśmy wielkiej ulgi. Zeszło ciśnienie. Każdy z nas to odczuł.
Trener powiedział, że krwotok został zatamowany, ale rana jeszcze się nie zabliźniła...
- Mądre słowa. Potrzebujemy serii zwycięstw. Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Postaramy się powtórzyć wynik i wygrać w najbliższym starciu u siebie.
Przed Wami Podhale, które jest niżej w stawce...
- Powiem szczerze, że po ostatnich występach nawet nie patrzyłem w tabelę. Nie boimy się Podhala. Jeśli zagramy na odpowiednim zaangażowaniu i poziomie, powinno być dobrze.
Wiesz co było 31 sierpnia?
- Nie pamiętam.
Po raz ostatni wygraliście u siebie. To było 3:2 z Hutnikiem Kraków...
- Nie wiedziałem, że minęły prawie dwa miesiące. Wypadałoby przerwać tę passę.