ROZMOWA ZE Sławomirem Radzikowskim, królem strzelców I ligi w barwach Cukro-Transu
Było za dużo dobrych lokali
Który to Twój sezon w lidze halowej?
- Oj, ciężko policzyć. Z puławskimi rozgrywkami dałem sobie spokój ze cztery lata temu. Wcześniej występowałem w Wektrze, z doskoku w Ruke. Teraz wróciłem i chyba z przytupem, bo zostałem najskuteczniejszym zawodnikiem zmagań. Odpuściłem regularne zajęcia w siłowni, gdyż dotarło do mojego mózgu, że to właśnie piłka nożna jest na pierwszym miejscu.
Początki były ciężkie?
- Dokładnie. Piłka w hali jest dużo bardziej techniczna, szybsza. Dużo operuje się futbolówką. Liczy się technika, zwinność. Mecze są krótkie, a intensywność dużo większa niż na normalnym boisku. Początki były ciężkie. Po minucie nadawałem się do zmiany. Wraz z kolejnymi meczami kondycja rosła, technicznie nigdy nie byłem najgorszy i jakoś szło.
Sławku, co się działo z Tobą po odejściu z Powiślaka Końskowola...
- A taka tułaczka. Bardziej skupiałem się na siłowni. Złapałem trochę masy i ciężko było biegać po boisku.
Gdzie grałeś?
- Pół roku w Orłach Kazimierz, później w SKS-ie Leokadiów, jednak kilogramy przeszkadzały w normalnym funkcjonowaniu. Ostatnio reprezentowałem barwy Gryfu Policzna, gdzie grają byli zawodnicy Powiślaka: Rafał "Banan" Banaszuk i Michał "Mogli" Chwiszczuk.
Kilka tygodni temu graliście sparing Gryf - Powiślak...
- No i zdobyłem gola dla zespoły z Policznej. Wracam do piłki na poważnie. Sam zacząłem dużo biegać. Dbam o siebie. Wcześniej zboczyłem trochę z torów. Poznałem za dużo dobrych lokali. Pasja osłabła i życie wyglądało tak, a nie inaczej. Postanowiłem z tym zerwać. Dyskoteki mnie nie obchodzą. Ciężko pracuję, by ponownie być tą osobą, którą większość mnie zna.
Nie było tematu powrotu do Powiślaka?
- Rozmawiałem z trenerem Gizą. Prosiłem tylko o możliwość treningów. Cieszę się, że się zgodził. Mogę uczestniczyć w zajęciach, a wiosną raczej będę grał dalej w Policznej. Dziękuję mu za to. Powiślak ma zamkniętą kadrę. Nie ma teraz mojego tematu. Może w przyszłości.
A w następnym sezonie?
- Zobaczymy.
Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że możesz pójść w większą piłkę...
- Do poważniejszego futbolu trochę mi brakowało. Do średniej było mi daleko. Wydaje mi się, że siłownia gryzła się z piłką. No i moje weekendowe harce.
Niedawno miałeś wypadek...
- Miałem dać sobie spokój z piłką. W wakacje miałem nieszczęśliwe zdarzenie na motorze. Pojawił się problem z nogą. Powiedziałem sobie, że jeśli zdrowie wróci, chcę ponownie postawić na piłkę. Zdałem sobie sprawę, że to moja jedyna miłość, oczywiście nie licząc mamy Doroty i taty Sławka.
Masz marzenia związane z futbolem?
- Chciałbym zagrać chociaż minutę w barwach Wisły Puławy w lidze. Fajnie byłoby wyjść na plac w swoim mieście, pokazać się przed rodziną, sąsiadami, przyjaciółmi i znajomymi.
Trener Magnuszewski nie dzwonił?
- Nie miał powodów. Jak wrócę do normalnej dyspozycji może dowie się, że taki Radzikowski umie kopnąć piłkę, a numer z pewnością znajdzie (śmiech - przyp. red.).