ROZMOWA ZE Sławomirem Radzikowskim, zawodnikiem Powiślaka Końskowola
Wszystkim pięknym puławiankom
30 października skończyć 30 lat...
- Cieszę się, że robię sobie przedwczesne prezenty urodzinowe. Najważniejsze, że jest skuteczność.
Kibice długo musieli czekać na twój powrót do Powiślaka...
- Tydzień przed inauguracją doznałem kontuzji stawu skokowego. Długo musiałem pauzować. Żałowałem i nie mogłem się pogodzić z losem, bo w okresie przygotowawczym niemal w każdym spotkaniu wpisywałem się na listę strzelców.
Warto było czekać?
- Czas, kiedy koledzy grają, a ja tylko się przyglądałem, był bardzo męczący. Chciałem jak najszybciej wrócić na boisko. Moja cierpliwość zaprocentowała. Czuję głód piłki, trenowania.
Z Victorią pokazaliście prawdziwe oblicze?
- Najważniejsze, że dołożyliśmy skuteczności. Cały czas trener wpaja nam swoją filozofię gry i my staramy się ją realizować. W Hrubieszowie zremisowaliśmy, ale wszyscy byliśmy wściekli, bo uciekły nam dwa punkty.
Do końca rundy strzelisz więcej niż pięć goli?
- Wierzysz w "Radziogola", bo ja tak.
Mały zakładzik?
- Dawaj.
Jeśli strzelisz mniej, ja stawiam napój bezalkoholowy...
- W przeciwnym wypadku ja się wykosztuję.
Komu dedykujesz gole?
- Wszystkim pięknym puławiankom.