ROZMOWA Z Pawłem Sochą, bramkarzem Wisły Puławy
Jestem wychowany, by pomagać
Kiedy i gdzie zapisałeś się do grona potencjalnych dawców szpiku?
- To było pięć czy sześć lat temu, gdy byłem zawodnikiem Górnika Łęczna. Wówczas większość graczy z drużyny postąpiła podobnie.
Dlaczego zdecydowałeś się na taki krok?
- To fajna inicjatywa, która niewiele kosztuje, a można komuś uratować życie.
Pamiętasz, co musiałeś zrobić, by znaleźć się w bazie dawców?
- Wypełniłem kwestionariusz osobowy i oddałem wymaz ust. To trafiło do badań i zostałem zarejestrowany.
Miałeś sygnał z DKMS?
- Nikt nigdy nie dzwonił. Z tego, co wiem, trudno znaleźć genetycznego bliźniaka.
A jeśli kiedyś telefon zadzwoni?
- Jeśli wszystkie badania będą pozytywne, udam się do szpitala i oddam to, czego nie da się kupić czy wyprodukować. Z tego, co wiem, kiedyś szpik był pobierany z okolic talerza biodrowego. Czekałby mnie trzydniowy pobyt w szpitalu.
Ostatnio kolega oddawał szpik i teraz jest jeszcze łatwiej. Wystarczy kilkugodzinna wizyta w miejscu, gdzie pobierają krew...
- Widzisz. Chwila, a można komuś uratować życie. To coś pięknego.
Wiesz, że nie każdy tak by postąpił...
- To kwestia osobista. Ja jestem tak wychowany, by pomagać.
Z tego, co wiem, trudno jest dowiedzieć się, kto otrzymał szpik. Chciałbyś to wiedzieć?
- Niekoniecznie. Chciałbym kiedyś pomóc i żyć ze świadomością, że ktoś mnie potrzebował na tym świecie.