ROZMOWA Z Maciejem Wojczukiem, napastnikiem Wisły Puławy
Z Wisłą chcę czegoś więcej
Dlaczego po roku zdecydowałeś się na przenosiny do innego klubu?
- Rozegrałem dosyć dobry sezon. Zagrałem niemal we wszystkich meczach, zdobyłem kilka goli. Pojawiło się zainteresowanie z kilku klubów. Byłem cały czas w kontakcie ze szkoleniowcem Wisły - Jackiem Magnuszewskim. Spotkaliśmy się. Przekonał mnie budowaniem zespołu, wizją. Puławski klub najkonkretniejszy.
Kto jeszcze Ciebie chciał w swoich szeregach?
- Miałem cztery konkretne propozycje, w tym dwie były z klubów z wyższej ligi.
Co to za ekipy?
- Myślisz, że powiem? Zachowam to dla siebie.
Dlaczego wybór padł na Wisłę?
- Mówiłem o determinacji. Puławski klub jest bardzo stabilny, poukładany. Może być przykładem nie tylko w trzeciej, ale i w drugiej oraz pierwszej lidze. Z pewnością wszyscy na Lubelszczyźnie mogą stawiać Wisłę za wzór.
Nie chciałeś dalej grać w Orlętach?
- Mogłem zostać, ale chcę zdobywać kolejne szczyty, przeskakiwać etapy. Nie oszukujmy się, z klubem z Radzynia Podlaskiego nie powalczyłbym o wyższe cele. Orlęta to klub na sezon, dwa. To miejsce, gdzie można się rozwinąć. Każdemu młodemu zawodnikowi poleciłbym ten klub.
W rodzinnej Białej Podlaskiej walczyliście do ostatniej kolejki...
- Byłem tym zmęczony. W Wiśle będę chciał powalczyć o ambitniejsze cele. Marzę o awansie. W Radzyniu Podlaskim radziliśmy sobie świetnie, patrząc na naszą kadrę. Co chwilę wypadał nam jakiś zawodnik. Wspieraliśmy się młodzieżą, a bardzo pewnie utrzymaliśmy się w lidze, a dodatkowo Orlęta otrzymały 400 tys. zł za wywalczenie pierwszego miejsca w Pro Junior System. Żałuję, że nie udało się nam wywalczyć pucharu wojewódzkiego.
Dziewięć goli w 32 meczach w poprzednim sezonie to dobry wynik?
- Nie jestem zadowolony z takiego rezultatu. W trzeciej lidze solidny napastnik powinien strzelić minimum dziesięć goli. Zawsze będę wymagał od siebie więcej. Humor poprawiły mi dwa trafienia w pucharze z Podlasiem i Bizonem Jeleniec.
Większość kibiców nie zna Twojej historii piłkarskiej...
- Wychowałem się w Białej Podlaskiej i pierwszej kroki stawiałem w TOP-ie 54. Później przeniosłem się do stolicy i grałem przez pięć lat w młodzieżowych drużynach Legii. Grałem również w rezerwach. Następnie po pół roku reprezentowałem barwy: Motoru Lublin, Karpat Krosno, Pogoni Siedlce i Radomiaka Radom. Następnie Radomiak, Podlasie, Orlęta i Wisła.
"Skakałeś" po tych klubach...
- Nie zawsze wszystko zależało ode mnie.
Gdzie będziesz mieszkał?
- Mam mieszkanie wraz z Kamilem Kocołem w Lublinie, który gra w Chełmiance Chełm, a przyjaźnimy się od dawna. Obaj jesteśmy z Białej Podlaskiej.
Co ciekawe, wcześniej nie byłeś w Puławach na obiekcie Wisły...
- Dokładnie. Graliśmy z zespołem w poprzednim sezonie, jednak mecz z Orlętami odbył się wówczas w Kozienicach. Przyjechałem do Puław i obiekt oraz cały klub zrobiły na mnie wielkie wrażenie.
Strzeliłeś dziewięć goli, a teraz w teoretycznie silniejszym zespole...
- Najważniejsza jest drużyna. Nikt głośno o tym nie mówi, ale wszyscy zdają sobie sprawę, o co chcemy powalczyć. Osobiście mogę to powiedzieć. Chciałbym przeżyć coś, co jest najpiękniejsze, czyli awans.
Ile razy trafisz do siatki w sezonie 2019/2020?
- Zobaczymy.
Zakład?
- Dawaj.
Każdy gol to izotonik. Musisz zdobyć przynajmniej "dychę"...
- Stoi. Jak strzelę mniej, ty odbierzesz napoje z pianką.
Dokładnie.