reklama
reklama

Z córkami często "tańczyliśmy" do rana

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Grzegorz Sierocki

Z córkami często "tańczyliśmy" do rana - Zdjęcie główne
reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportROZMOWA Z Rafałem Przybylskim, nowym zawodnikiem Azotów Puławy od sezonu 2019/2020
reklama

ROZMOWA Z Rafałem Przybylskim, nowym zawodnikiem Azotów Puławy od sezonu 2019/2020

 

Z córkami często "tańczyliśmy" do rana

Kiedy pojawił się pomysł na to, by ponownie zagrać w grodzie nad Wisłą?

- Prezes Jerzy Witaszek dzwonił w styczniu. Wcześniej były rozmowy, ale zupełnie niezobowiązujące. Byłem w trakcie szukania nowego klubu. Nie było wielkich szczegółów. Z Azotów dostałem "konkret". Związałem się z Azotami trzyletnią umową. Do tego drużyna występuje w Pucharze EHF, skład będzie odmłodzony, więc nie było nad czym się zastanawiać. Postanowiłem wrócić.

 

Za chwilę minął dwa lata, od kiedy jesteś we Francji. Jak ocenisz ten czas?

- Bardzo dobrze. Nie żałuję ani chwili spędzonej we Francji. Nie mam, na co narzekać. Gram w bardzo mocnej lidze, z której aż trzy ekipy występują w Lidze Mistrzów, a kolejne w rozgrywkach międzynarodowych. Spróbowałem czegoś innego. Jest i było świetnie. W rozgrywkach nie ma pewniaków. Rzadko kiedy graliśmy w roli faworytów. W tych rozgrywkach każdy może wygrać z każdym. Nawet mój zespół, nieco niżej notowany. Potrafiliśmy pokonać Montpellier, Saint Raphael, mocno biliśmy się z PSG.

 

A Tuluza nie...

- No właśnie. Raz w tygodniu mam porządne granie i tyle. W Azotach będę miał okazję powalczyć na arenie europejskiej. To bardzo ważne.

Przed wyjazdem do Francji miałeś inne propozycje?

- W międzyczasie była opcja do Mieszkowa Brześć. Urodziły mi się dzieci i nie chciałem wyjeżdżać na Białoruś. Myślałem, że po mistrzostwach jeszcze coś się trafi, ale tak nie było.

 

Do Azotów wróci lepszy Rafał Przybylski?

- Nie chciałbym siebie oceniać. Moją postawę ocenią trenerzy, koledzy i kibice. Mam nadzieję, że będę ważnym ogniwem Azotów. Wrócę bardziej doświadczony. Nie ma co ukrywać, że rywalizowałem z lepszymi zespołami niż w naszej PGNiG Superlidze. Myślę, że jestem lepszym zawodnikiem, niż przed wyjazdem z Puław.

 

Nie było opcji pozostania we Francji?

- Już po pół roku czekał na mnie kontrakt na kilka lat, jednak nie zdecydowałem się na taki krok. Brutalnie mówiąc, nie mieliśmy szans na puchary, a chciałbym zagrać w takich rozgrywkach.

 

Rzadko się zdarza, by zawodnik wracał do tego samego klubu, z którego wyjeżdżał...

- A jednak! Chciałbym występować w Lidze Mistrzów, ale od marzeń do rzeczywistości jest daleka droga. Niby był Mieszkow Brześć, ale już tłumaczyłem, dlaczego nie doszło do przenosin. Cieszę się, że dogadałem się z prezesem Witaszkiem i ponownie zawitam do Puław.

 

To będzie inny zespół...

- To nieuniknione. Cieszę się, że kadra zostanie odmłodzona. Do drużyny przyjdzie Antoni Łangowski. Być może z wypożyczenia wróci Bartek Kowalczyk. Będziemy walczyć.

 

O co? Trzy brązowe medale już masz...

- Z tyłu głowy jest coś więcej. Marzyłbym zagrać w finale Superligi. Każdy chciałby zdobyć mistrzostwo Polski.

 

Wracasz do klubu, który dał twojej karierze dużego "kopa"...

- Dokładnie. Jako zawodnik Azotów debiutowałem w reprezentacji Polski, zdobyłem medale. Tak naprawdę dużo osób dowiedziało się, kim jest Rafał Przybylski.

 

Gdzie zamieszkasz w Puławach?

- Będę musiał znaleźć odpowiednie lokum. Moje córki mają ponad dwa lata i potrzebujemy więcej metrów. Przed ich narodzinami mieszkaliśmy z żoną w dużo mniejszym. Gdy była w ciąży zmieniliśmy, ale okazało się, że będziemy mieli bliźniaczki. Dopóki były małe to nie przeszkadzało. Teraz byłby lekki problem z rozmieszczeniem się w skromnym mieszkaniu.

 

Przecinałeś pępowinę?

- Niestety, ale nie byłem w tym ważnym momencie narodzin Alicji i Igi. Byłem wtedy na meczu reprezentacji Polski z Serbią w Gdańsku, a później mieliśmy starcie w Rumunii. Zobaczyłem je dopiero po czterech dniach.

 

Podwójne szczęście to również dwa razy większe obowiązki...

- Dokładnie. Na początku było bardzo ciężko. Wszystko było dla nas nowe. Mieliśmy pomoc ze strony moich rodziców oraz teściowej, ale wszyscy mieszkali daleko od Puław. We Francji byliśmy zdani sami na siebie. Trenowałem, wyjeżdżałem na mecze. Tak jest do tej pory. Życie sportowca musi tak wyglądać. Głównie żona zajmuje się córeczkami. Jeśli tylko mam wolny czas, spędzam z nimi każdą chwilę. Myślę, że dobrze radzimy sobie jako rodzice. Dziewczyny rosną, rozwijają się jak należy.

 

Zdarzały się nieprzespane noce?

- Szczególnie we Francji takie momenty się pojawiały. Nie było szansy, by żona zajmowała się Alicją i Igą w jednym momencie. Wstawałem i często "tańczyliśmy" do rana. Pomiędzy treningami były chwile odpoczynku.

 

Są podobne do siebie?

- To bliźniaczki jednojajowe. Są identyczne.

 

Którą częściej masz na rękach?

- Ala jest o kilogram cięższa, więc to właśnie ona jest u mnie częściej na rękach

 

Ubieracie je tak samo?

- Wyjściowo przeważnie tak.

 

W Azotach będzie nie tylko dobry zawodnik, ale dusza towarzystwa...

- Zawsze staram się dbać o atmosferę w szatni. Po prostu jestem sobą. Po porażkach jest smutek, ale trzeba żyć dalej.

 

Zadowolisz się kolejnym brązowym medalem?

- Będziemy się bić o coś więcej. Będziemy chcieli ugrać jeszcze lepszy wynik.

 

Mam przed oczami twoją radość po pierwszym medalu...

- To było niesamowite uczucie, niesamowite chwile. Później powtórzyliśmy wynik dwukrotnie. Już beze mnie chłopcy zdobyli czwarty. Życzę im, by w tym sezonie ponownie stanęli na podium, minimum na najniższym stopniu.

 

Śledzisz wyniki Azotów?

- To naturalne. Często rozmawiam z chłopakami.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama