Z Legii nie było sygnału

Opublikowano:
Autor:

Z Legii nie było sygnału - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Rozmowa z Jarosławem Niezgodą, napastnikiem Ruchu Chorzów. Byłym zawodnikiem Opolanina Opole Lubelskie oraz Wisły Puławy. Zapraszamy do lektury!

Za tobą wyjątkowy rok?

- Dużo się działo. Wraz z kolegami z Puław zrobiliśmy historyczny wynik, czyli awansowaliśmy do pierwszej ligi. Później doszło do transferu do Legii. W rundzie wiosennej występowałem w rezerwach klubu z Warszawy. Trochę było to nie po mojej myśli i w ostatnim dniu okienka transferowego zostałem wypożyczony do Ruchu.

To był dobry krok?

- Chyba w taki sposób trzeba ocenić posunięcie. Dostałem szansę od Waldemara Fornalika i myślę, że się odwdzięczyłem dobrą grą, a przede wszystkim golami. Siedem trafień w jedenastu spotkaniach w Ekstraklasie to dobry wynik. Wspomnę, że w czterech kolejnych starciach udało mi się po jednym razie pokonywać bramkarzy rywali.

Kilka dni po transferze do Legii rozmawialiśmy o mieszkaniu. Byłeś w lokalu nieopodal stadionu mistrzów Polski. A gdzie teraz się podziewasz?

- Mam swój kąt w Katowicach na osiedlu Dębowym. W tym samym miejscu jest bodaj sześciu kolegów drużyny. Na stadion jadę sześć minut, więc mam bardzo blisko.

W ostatnim roku byłeś w trzech miejscach: Puławy, Warszawa i Chorzów. Gdzie czułeś lub czujesz się najlepiej?

- Dla mnie nie ma to znaczenia. Wiadomo, że w Puławach mieszkałem kilka ładnych lat, więc przyzwyczaiłem się. Nie miałem problemów z odnalezieniem się w stolicy czy na Śląsku. Zastanawiałem się nad tym i doszedłem do wniosku, że równie dobrze czułbym się w Nowym Jorku i na wsi, gdzie się wychowałem - w Wólce Kolczyńskiej. Prowadziłbym taki sam tryb życia.

Ale musisz się zgodzić, że w Chorzowie i Katowicach jest nieco inaczej?

- Dokładnie tak. Daje się odczuć gwarę śląską, styl bycia. Nie zwracam na to uwagi. Dla mnie liczy się dyspozycja sportowa.

Katowice to miasto kibiców GKS-u, którzy nie przepadają za fanami "Niebieskich". Daje się to odczuć?

- Nie spotkałem się z taką sytuacją. Nie wypuszczam się do centrum w nocy, jestem mało rozpoznawalny.

Czyli wspólnych zdjęć i próśb o autografy nie doświadczyłeś?

- Jeszcze nie. Myślę, że w Chorzowie byłoby trudniej o spokojne przejście po ulicy.

2016 rok to również pozytywny okres, jeśli chodzi o reprezentację. Dobrymi występami zwróciłeś na siebie uwagę Marcina Dorny, który powołał ciebie na spotkanie młodzieżowej kadry Polski na spotkanie z Niemcami...

- Pierwszy sygnał miałem w momencie występów w Wiśle, gdy pojechałem na konsultację Polski i zagrałem w starciu z Legionovią Legionowo. Nie poszło mi dobrze. Cieszę się, że po jakimś czasie znów otrzymałem powołanie. Nie wszedłem na boisko, ale nie załamuję się. Mam nadzieję, że do trzech razy sztuka. Życzyłbym sobie i marzę, by wystąpić w przyszłorocznych Młodzieżowych Mistrzostwach Europy, które odbędą się w Polsce.

Co dalej? Wracasz do Legii?

- Nie miałem jeszcze żadnego sygnału. Rozmawiałem ostatnio z dziennikarzem z Ruchu i powiedziałem, że telefon milczy.

A gdyby zadzwonił Jacek Magiera? Wolałbyś siedzieć na ławce rezerwowych w zespole mistrzów kraju, ekipie uczestnika Ligi Mistrzów oraz zespołu, który na wiosnę będzie walczył w Lidze Europy z Ajaxem Amsterdam, a może bić się z Ruchem tylko o utrzymanie?

- W moim wieku najważniejsza jest systematyczna gra. Nikt nie powiedział, że siedziałbym na ławce w Legii, ale zdecydowanie większe szanse gry mam w "Niebieskich".

Może zostaniesz następcą Nikolicia?

- Czas pokaże. Dobrze mi w Ruchu. Udowodniłem swoją wartość, cały czas pracuję na swoje nazwisko. Pewne jest, że po sezonie wrócę do Legii, bo skończy mi się wypożyczenie.

Ekstraklasa i pobyt w Warszawie czy Chorzowie nie sprawił, że pojawiła się lekka "sodówka"? Większe wypłaty, więcej pokus...

- Raczej mi to nie grozi. A czy się zmieniłem? Oczywiście. Mam aparat na zębach, trochę dłuższe włosy.

Nadal poruszasz się mercedesem?

- Oczywiście.

Ale przez kilka dni byłeś posiadaczem nissana qashqaia. Przypomnij historię.

- To była nagroda dla najlepszego zawodnika spotkania Ruchu z Zagłębiem Lubin. Przez tydzień mogłem korzystać z nowego auta, które było zatankowane pod korek. Wsiadłem w samochód i przyjechałem do Puław na mecz z Miedzią Legnica. Nie znam się na motoryzacji. Jeżdżę tylko do przodu i do tyłu.

Dwukrotnie oglądałeś spotkanie swoich kolegów na pierwszoligowych boiskach. Oba były przegrane...

- Śmiałem się, że już więcej nie wpuszczą mnie na stadion, gdzie będzie występować Duma Powiśla. Byłem w Katowicach i wspomnianym starciu z Miedzią. Oba Wisła przegrała.

Czyli losy zespołu z Puław nie są ci obce?

- W żadnym wypadku. To klub, w którym się wychowałem. Tutaj dostałem szansę. W Puławach mam wielu znajomych, przyjaciół. W drużynie są koledzy. Jeśli tylko mogę, oglądam mecze w telewizji, czy śledzę wyniki na żywo.

Utrzymają się w lidze?

- Nie biorę pod uwagi takiej sytuacji, że Wisła po roku gry w pierwszej lidze zaliczy "zjazd". Czas pokaże, jak zostanie przygotowany zespół do rewanżów. Słyszałem, że czynione są starania o wzmocnienia.

Gdzie spędziłeś święta?

- W pierwszych dniach urlopu byłem u chłopaków w Lublinie, a teraz siedzę w rodzinnym domu.

Fajnie wrócić do Wólki Kolczyńskiej?

- Mama jest, właśnie krzyczy na mnie, że nie podniosłem firanki. Ręcznik mi wyprała. Chyba po to, by iść na siłownię.

Co najsmaczniejszego znalazło się na wigilijnym stole?

- Pierożki z kapustą i grzybami. Siostra przywiozła racuszki. Ale wiesz, trzymam dietę, więc nie mogłem poszaleć.

Co znalazłeś pod choinką?

- Właśnie nic. Niby byłem grzeczny przez cały rok, ale chyba Mikołaj zabłądził. Wybaczam mu, bo nie tak łatwo trafić do Wólki. Zapewne nie ma dobrej nawigacji (śmiech - przyp. red.).

A Sylwester?

- Miałem zaproszenie do Pragi z kolegami. Odpuściłem i zostanę w domu z mamą. Przy szampanie.

Wódeczka czy wino?

- Odpuściłem takie tematy.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE