ROZMOWA Z Piotrem Zmorzyńskim, pomocnikiem Wisły Puławy
Mamy duży problem
Zremisowaliście z Orlętami...
- Chcieliśmy wygrać, ale przedłużyliśmy passę spotkań bez kompletu punktów.
Co się dzieje z Wisłą?
- Jest problem. Każdy z nas się zastanawia i próbuje dojść do rozwiązania. Chcielibyśmy, by karta się odwróciła. Na teraz nie mamy pomysłu.
Po jednym ze spotkań mówiłeś, że to już koniec rozdawnictwa...
- Niestety, ale się myliłem. Wierzyłem, że będziemy piąć się w tabeli. Sami sobie nie pomogliśmy, żeby wygrywać.
A do tego kontuzji doznał Szymon Stanisławski...
- Prześladuje nas pech. Co chwilę ktoś wypada z gry. Z drugiej strony nie ma co się tłumaczyć kontuzjami. Musimy radzić sobie w takim składzie, jaki jest aktualnie do dyspozycji. Mimo wszystko powinniśmy zgromadzić kilka punktów więcej i zajmować dużo wyższą lokatę w tabeli.
Z Avią nastąpi przełamanie?
- Każdy z nas czeka na moment, kiedy będziemy mogli świętować. Oby to zdarzyło się w Świdniku. Mamy duży problem.
Mecz z Orlętami był zapewne trochę inny emocjonalnie niż starcie z Wólczanką czy Wisłoką?
- Wychowałem się piłkarsko w Radzyniu Podlaskim i na zawsze będę miał sentyment do tego klubu, ale teraz gram dla Wisły i liczą się zwycięstwa moje i moich kolegów. Przy okazji pierwszego meczu były emocje, przemyślenia. Od tamtej pory zmieniła się niemal cała kadra, jest coraz mniej kolegów, z którymi walczyłem na boisku.