We wtorek 22 stycznia pracownicy Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta w Puławach udali się do gospodarstwa na obrzeżach Puław.Towarzyszyli im funkcjonariusze straży miejskiej, policji oraz przedstawiciele Fundacji "Po Ludzki Do Zwierząt - Przyjazna Łapa. Nie była to ich pierwsza interwencja w tym miejscu. Urzędnicy wielokrotnie zwracali uwagę właścicielowi, że warunki, w jakich przebywają zwierzęta są nieodpowiednie. Niestety ten nic sobie z tego nie robił.
- Pomimo licznych interwencji nie podjął żadnych czynności zmierzających do zapewnienia zwierzętom godnych warunków bytowych - informują pracownicy UM w Puławach.
Dlatego zapadła decyzja o zabraniu kóz i umieszczeniu ich w gospodarstwie zastępczym, z którym puławski ratusz ma podpisaną umowę. Kolejna wizyta na Wólce Profeckiej ponownie utwierdziła ich w przekonaniu o słuszności podjętych działań.
- Pojedyncze zwierzęta zaplątane były w powrozy uwiązane na nogach szyi i rogach, co utrudniało poruszanie się i zmuszało zwierzę do przebywania w nienaturalnej pozycji. Ponadto niektóre osobniki posiadały wrośnięte w kończyny powrozy co spowodowało ich widoczne uszkodzenie. Na posesji znajdowały się odpady poubojowe - opowiadają.
Kozy wielokrotnie przebywały bez nadzoru, biegały po okolicy, często zbliżając się do ulicy.
- Posiadacz stada nie zabezpieczył odpowiedniego schronienia zapewniającego ochronę przed działaniem niekorzystnych warunków atmosferycznych, co stanowi naruszenie art. 6 ust. 2 pkt 17 ww. ustawy o ochronie zwierząt. Stado nie zostało zabezpieczone przed ewentualnym atakiem zwierzyny dzikiej. Zwierzętom nie zapewniono odpowiedniego pokarmu i wody. Brakowało rejestracji siedziby stada w Centralnej Bazie Danych ARiMR, brak zgłoszonego uboju na użytek własny oraz oznakowania zwierząt z gatunku kozy - dodają pracownicy ratusza.
Na razie zwierzęta na koszt urzędu miasta będą przebywać w zastępczym gospodarstwie. Urzędnicy szacują, że ich dzienny koszt utrzymania to ok. 250 zł. Ratusz drogą sądową może domagać się obciążenia kosztami dotychczasowego właściciela.
- Sprawa sądowa może się toczyć nawet do 6 miesięcy, co zwiększy koszt do 45 000 zł - wyliczają urzędnicy.