Tragedia rozegrała się w niedzielę 12 października w okolicach Zielonej Góry (woj. lubuskie). 46-letni puławianin był pracownikiem firmy transportowej. Dzień wcześniej zatrzymał się na MOP Racula. Nastepnego dnia, zgodnie z prawem regulującym czas pracy kierowców, jeszcze nie mógł wyruszyć w dalszą drogę, dlatego postanowił wybrać się na grzyby do pobliskiego lasu.
Jak donoszą tamejsze lokalne portale informacyjne, mężczyzna jeszcze około południa miał kontakt z bliskimi, chwalił się im znalezionymi okazami, potem kontakt z nim się urwał. Wiadomo, że o 13.33 wybrał numer alarmowy 112. Można tylko się domyślać, że było to już, gdy został zaatakowany przez zwierzęta lub tuż po ataku, a puławianin szukał pomocy.
Znaleźli go policjanci. 46-latek trafił do Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. Tam lekarze podjęli dramatyczną walkę o życie puławinina. Największe obrażenia znajdowały się na rękach i na nogach.
- Pacjent trafił do nas w niedzielę w godzinach wczesnopopołudniowych w stanie cięzkim, ale wtedy był jeszcze przytomny i był z nim kontakt. Niestety jego stan bardzo szybko pogorszył się, cały czas w zasadzie był krytyczny. Przeszedł kilka bardzo ciężkich, rozległych zabiegów operacyjnych. Mimo wielkich starań kadry medycznej nie udało się go uratować i dziś rano zmarł - informuje Sylwia Malcher-Nowak, rzecznik prasowy szpitala w Zielonej Górze.
- Lekarze nie przypominają sobie sytuacji, aby trafił do nas pacjent z tak licznymi i ciężkimi obrażeniami po ataku psów - dodaje.
Sprawę bada zielonogórka prokuratura.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.