reklama
reklama

Puławy: Przedszkolak sam na placu zabaw. Do przedszkola odstawiła go policja

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Puławy: Przedszkolak sam na placu zabaw. Do przedszkola odstawiła go policja - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Informacje puławskieNa zdezorientowanego 3-latka uwagę zwróciła przypadkowa osoba, która akurat przechodziła w pobliżu i zawiadomiła policję. - To nie powinno się wydarzyć. Ktoś powinien ponieść konsekwencje - mówi mama chłopca. Rodzice złożyli zawiadomienie na policję.
reklama

3-latek bez opieki na placu zabaw

Tego, co mogło się wydarzyć, kiedy 3-latek został na kilka minut sam bez opieki dorosłych na placu zabaw, rodzice dziecka nawet nie chcą sobie wyobrażać.
Wszystko działo się w czwartek 8 maja na jednym z puławskich osiedli. Jak co dzień rano odstawili swoje dzieci do pobliskiej placówki (pod opieką żłobka w tym samym punkcie jest młodszy syn małżeństwa). Sami małżonkowie udali się do pracy w miejscowości oddalonej od Puław o kilkadziesiąt kilometrów.
- Byliśmy pewni, że nasze dzieci są bezpieczne, bo byliśmy zapewniani o tym codziennie - opowiada mama chłopca.
Jednak telefon, jaki odebrała ok. godz. 13:00 zwalił ją z nóg. Po drugiej stronie odezwał się policjant.
- Powiedział, że zabezpieczył moje dziecko, bo zgubiło się na placu zabaw podczas spaceru i osoba postronna zadzwoniła na numer 112. Oni po otrzymaniu zgłoszenia przyjechali na miejsce, ta pani, która go znalazła, cały czas z nim rozmawiała, uspokajała - opowiada mama chłopca i dodaje:
- Byłam w ogromnym szoku. Panie, które miały pod opieką moje dziecko zapewniały mnie, że ta opieka jest na wysokim poziomie, a okazuje się, że niestety nie była...
Rodzice malca są zbulwersowani faktem, że o wszystkim dowiedzieli się od policji, a nie od placówki, której powierzyli opiekę nad dzieckiem.
- Z przedszkolem skontaktowałam się sama kilka minut po 13:00. Panie powiedziały, że nie miały czasu do mnie zadzwonić, bo dopiero wróciły ze spaceru i od razu przyjechała policja - dodaje.
Okazało się, że nauczycielki wyszły z grupą dzieci na plac zabaw, ale nie wróciły do przedszkola w komplecie. Wkrótce w drzwiach placówki stanął funkcjonariusz policji z malcem, który jak chwilę później się okazało, jest podopiecznym placówki.
Jak tłumaczą rodzice malucha, ze względu na charakter pracy mogli go odebrać dopiero przed 15:00.
- Byłam zapewniana przez policjanta, że z dzieckiem wszystko w porządku, że jest w placówce i poszło spać, dlatego dotarliśmy tam nieco później. Rzuciłabym wszystko, gdybym nie miała pewności, że wszystko jest już ok. Przyjechaliśmy najwcześniej, jak tylko mogliśmy - opowiada mama chłopca.  

reklama

Sprawa na policji
Rodzice malca już wypowiedzieli placówce umowę i szukają nowego przedszkola i żłobka dla swoich pociech. Nie wyobrażają sobie, aby ich dzieci mogłyby w dalszym ciągu pozostawać pod jej opieką. Ale na tym nie koniec. Za pośrednictwem mediów społecznościowych zaapelowali do mieszkańców Puław o udostępnienie nagrań z monitoringu, na których być może widać zajście. Jak przyznają odzew był duży. Wszystkie dostarczone nagrania trafią na policję.
- Złożyliśmy zawiadomienie na policję, ponieważ uważamy, że ktoś powinien za to ponieść konsekwencje. To przedszkole niepubliczne, płacąc troszkę więcej, niż w publicznych przedszkolach spodziewaliśmy się, ale też mieliśmy zapisane to w umowie, że panie starają się ze wszystkich sił, że dziecko będzie dopilnowane i bezpieczne - mówi mama 3-latka.
Mimo że ta sytuacja całą rodzinę kosztowała wiele stresu i emocji, małżeństwo mówi głośno o zajściu.
- Być może rodzice teraz będą baczniej przyglądać się, jak ich dzieci są zaopiekowane w placówkach - tłumaczy mama chłopca.
Puławska policja potwierdza, że takie zdarzenie miało miejsce.
- Prowadzimy postępowanie w sprawie z art. 160 par. 2 kodeksu karnego - informuje kom. Ewa Rejn-Kozak, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Puławach.
Chodzi o narażenie człowieka na bezpieczeństwo. - "Jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5" - czytamy w paragrafie 2.

reklama

 

Przedszkole: Bierzemy na siebie pełną odpowiedzialność

Dyrektor przedszkola nie kwestionuje, że była to niebezpieczna sytuacja i podkreśla, że placówka bierze na siebie całą odpowiedzialność za zajście. Jak zaznacza, do tej pory żadne podobne zdarzenie nie miało miejsca.

Już po wszystkim przeprowadziła rozmowę z nauczycielkami, które tego dnia wyszły z grupą dzieci na plac zabaw. Pięć pracownic miało pod opieką 20 maluchów. Z wyjaśnień złożynych przez nauczycielki wynika, że  chłopiec był ostatnim dzieckiem, które zeszło z placu zabaw, bo mimo próśb opiekunek nie chciał z niego wyjść. Dziecko miało wykorzystać ich nieuwagę i schować się za koszem stojącym za ogrodzeniem placu tuż przy furtce. Kosz jest czarny, chłopiec też był tego dnia ubrany na czarno.

reklama

Jak podkreśla dyrektor, drogę z placu zabaw do przedszkola grupa pokonuje spacerkiem w ok. 15 minut. Kiedy przed wejściem do budynku nauczycielki ponownie przeliczyły dzieci, zorientowały się, że jednego z podopiecznych brakuje. Gdy chłopiec pod opieką policjanta wrócił do placówki, nauczyciele w rozmowie z nim próbowali ustalić powód zaistniałej sytuacji. Miał im wyjaśnić, że bawił się i chciał się schować. 

Nauczycielki już poniosły konsekwencje, bo otrzymały naganę z wpisem do akt. Czy na tym się skończy? To zależy od tego, co wykaże policyjne postępowanie.

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo